Panie sędzio, trzy stowarzyszenia sędziowskie, w tym SS Themis, do którego pan należy, wystosowały apel do tzw. neosędziów o dobrowolny powrót na poprzednio zajmowane stanowiska. Wierzy pan, że ten apel zadziała?
Jeżeli choć jeden neosędzia posłucha apelu, to było warto. Różne motywy miało przyjmowanie awansów. Najlapidarniej usprawiedliwił się w ostatnim wywiadzie pan Zbigniew Kapiński, prezes Izby Karnej SN: „Powiem wprost: uznałem w pewnym momencie, że ile jeszcze mam czekać (…). Wystartowałem więc w konkursie. Miałem wtedy 58 lat. W wieku 65 lat idę na emeryturę”. Nasz apel zapewne nie przekona pana Kapińskiego. Ale jego celem było zwrócenie uwagi beneficjentów dobrej zmiany w sądownictwie na ważny aspekt w życiu sędziego – etykę i moralność. Nie użyliśmy wielkich słów. Mówimy tylko, by neosędziowie się zastanowili i rozważyli, czy warto łamać przyrzeczenie sędziowskie, narażać się na ostracyzm środowiska, trudne pytania przy rodzinnym stole. Bo to ostatni moment na refleksję.
Czy ten apel jest wynikiem bezsilności, że jeszcze przez rok nic „na siłę” nie da się zrobić?
W naprawianiu wymiaru sprawiedliwości, a szerzej: w przywracaniu praworządności, niczego nie można robić na siłę, czyli z naruszeniem konstytucji. Wymiana prezesów w wielu sądach nie dokonała się z naruszeniem konstytucji. Mamy pełną świadomość, że dalsze kroki wymagają zmiany ustaw. Wiemy już, że prezydent ma inne niż my pojmowanie swoich obowiązków konstytucyjnych. Jego władcze akty, takie jak powołanie sędziów na wniosek nieistniejącej na gruncie konstytucji Krajowej Rady Sądownictwa, nie naprawiają błędu tego wniosku. Ergo, skoro neo-KRS nie została powołana w trybie przewidzianym przez ustawę zasadniczą, to nie jest organem konstytucyjnym i wszelkie pisma kierowane od tego tworu nie mają znaczenia prawnego. To niejako grzech pierworodny leżący u podstaw zniszczenia praworządności. Grzech, za który prezydent RP jest osobiście odpowiedzialny. Podpisał ustawę o neo-KRS i skorzystał z owoców zatrutego drzewa, które to gremium stworzyło. Nasz apel to przypomnienie o kwestiach kardynalnych, które muszą być przez każdego sędziego przestrzegane. To praworządność, uczciwość wobec siebie i innych obywateli oraz odpowiedzialność za losy państwa. Świadomość tych zasad musi mieć każdy sędzia i musi się nimi kierować. Ktoś, kto o tych zasadach zapomina, nie ma moralnego prawa do sprawowania wymiaru sprawiedliwości.
Jeśli apel nie zadziała, trudno będzie pozbyć się szybko neosędziów?
Po pierwsze należy wypełnić prawną treścią medialne pojęcie „neosędzia”. Do tego potrzebny jest akt prawny – ustawa. Nie ma teraz szans na to, że zostanie podpisana przez obecnego prezydenta. Pozostaje zatem wykorzystać czas na przedyskutowanie problemu, jak naprawić wymiar sprawiedliwości. I uchwalić pod koniec kadencji obecnego prezydenta ustawę o statusie sędziów, licząc, że następny ją podpisze. Minister sprawiedliwości przedstawił pewne założenia, jak ten problem rozwiązać. Trwają dyskusje. Wiemy, że to tylko założenia koncepcji. Nie ma co wdawać się w szczegóły, bo zapewne nastąpią w tych założeniach liczne zmiany. W naszym stowarzyszeniu uważamy, że nie można uniknąć problemu nielegalności od 2017 r. KRS i nie uciekniemy przed oceną nielegalności powołań sędziowskich przez prezydenta.
W dyskusjach zapominamy o systemowym spojrzeniu na wyroki TSUE, ETPCz oraz stanowisko Komisji Weneckiej. Wyraźnie widać, jak przez lata modyfikowało się spojrzenie tych organów na naruszanie praworządności w Polsce. Nie chcę wracać do szczegółów, ale zachęcam do takiej analizy. Podobnie ucierały i ucierają się opinie, czy neosędzia jest sędzią, czy nie. Czy skutecznie został powołany na kolejne stanowisko sędziowskie, czy nadal jest sędzią sprzed awansu. Nie uciekniemy przed tą dyskusją i zapewne czeka nas jeszcze wiele ciekawych sporów.
Pytanie, czy w ogóle się da? Bo przecież nikt nie może być pewien wyniku wyborów prezydenckich w 2025 r.
To prawda. Powiem więcej: nikt nie może być pewien, czy przyszły prezydent będzie miał taką samą wizję naprawy sądownictwa. Bo jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Ale to nie zwalnia nas, sędziów, z udziału w dyskusji, nieraz bardzo gorącej, prezentowania niekiedy może i kontrowersyjnych pomysłów naprawy wymiaru sprawiedliwości. Dopiero w tym tyglu pomysłów może urodzić się kompletny i możliwy do przyjęcia przez większość oraz przede wszystkim zgodny z konstytucją pomysł na przywrócenie praworządności. Nie wolno bowiem nam zapominać, że sądownictwo ma służyć obywatelom. Muszą mieć oni pewność, że za stołem sędziowskim będzie siedział sędzia, a nie przebieraniec, który wyda decyzje bez znaczenia prawnego.
I co wtedy? Nowy prezydent może też nie być skory do podważania jego prerogatywy.
Prerogatywa to słowo, które zrobiło dużą karierę polityczną i medialną w ostatnich latach. O uprawnieniach prezydenta do podejmowania samodzielnych decyzji mówi art. 114 ust. 2 konstytucji. Wymienia on 30 przypadków, w których decyzje prezydenta nie wymagają kontrasygnaty premiera. Wśród nich jest powoływanie sędziów. Ale to uprawnienie prezydenta zostało znacznie zwulgaryzowane. Na potrzeby polityki. To prawda, że może on stosować prawo łaski. Ale czy może ułaskawić osobę nieprawomocnie skazaną? Jak wiemy, nie może. I sam prezydent to przyznał, ponawiając ułaskawienie. Zmierzam do tego, że uprawnienia prezydenta nie są nieograniczone. Prezydent podlega i w tym zakresie przepisom obowiązującego prawa. Nie ma złotych palców, które w chwili podpisywania decyzji konwalidują nielegalność jej wydania. Vide nominacje sędziów na wnioski neo-KRS. Reasumując, czy mówimy, że prezydent realizuje swoje uprawnienia wynikające z konstytucji, czy nazwiemy je prerogatywami, to bez znaczenia. Wszystko zależy od kultury prawnej prezydenta i od jego rozumienia konstytucji i jej ducha.
Patrząc realnie, pana zdaniem uda się tę sprawę załatwić?
Sprawę neosędziów? Oczywiście. Przy większym lub mniejszym ich oporze. Już dzisiaj czytamy kuriozalne wypowiedzi, apele, listy różnych neosędziów. Skrzętnie pomijają oni grzech pierworodny, który leżał u podstaw ich powołania. A my, stowarzyszenia sędziowskie, grzech ten przypominamy i pokazujemy im pewną drogę poprawy.
Jaki pan ma pomysł na rozwiązanie problemu neosędziów?
Stawia mnie to pytanie w trudnej roli. Jestem rzecznikiem prasowym Stowarzyszenia Sędziów Themis. I wypowiadam się w imieniu jego członków. Mój osobisty pogląd na rozwiązanie problemu neosędziów jest bardziej radykalny. Ale to temat na osobną wypowiedź, a dzisiaj rozmawiamy o apelu stowarzyszeń do neosędziów.