Emocje i krytykę wywołała uchwała kolegium NSA, która przypominała sędziom proste oczywistości związane z ich urzędem. W skrócie: aby trzymali się z dala od polityki w różnych jej odsłonach, nie ulegali pokusie zabierania głosu w debatach i nie uczestniczyli w gremiach z udziałem polityków.
Oponenci zaraz podważyli legitymację sędziów NSA do takiego upominania. Pojawiło się też magiczne sformułowanie klucz: „walka o przywrócenie praworządności”, zgodnie z zasadą: „jeżeli nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam”. Ten wytrych bywa używany do uzasadniania postaw, działań i wypowiedzi, które kłócą się z sędziowską deontologią.
Czytaj więcej:
Wytrych ten czasem rozmywa granice między tym, co sędziowskie, a tym, co polityczne. Wszelkie próby krytyki, tak jak w przypadku NSA, mieszczą się w prostym podziale: masz wątpliwości – jesteś przeciw praworządności, wręcz wspierasz tych, którzy tę praworządność demolowali. Wykluczamy cię z debaty!
Tymczasem głos NSA nie wynikał z chęci zajęcia politycznego stanowiska. To proste przypomnienie zasad oraz tego, że sędziowie nie są dla samych siebie, ale dla obywateli.
A obywatele oceniają sądownictwo kliszowo, często przez pryzmat niewielkiej grupy „medialnych sędziów”, tych praworządnych i tych niepraworządnych, którzy mają ciągoty polityczne, i rysują wizerunek całej Temidy. To deformacja rzeczywistości.
Sędziowie są dla obywateli. Ich zadaniem jest wymierzanie sprawiedliwości. Chodzi o to, by obywatel, który stawi się przed sądem, usłyszał sprawiedliwy wyrok i miał pełne przekonanie, że rozstrzygnięcie wynika wyłącznie z prawa, zasad moralnych, bez kalkulacji, czy wpływ na kierunek rozstrzygnięcia miały polityczne sympatie, czy antypatie.
Sędzia powinien swoją postawą wręcz ugruntowywać społeczne przekonanie o bezstronności. To jest bezwzględnie najważniejszy wymóg dający prawo sądzenia innych. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia dla zejścia z tej drogi ani marginesu, by postąpić inaczej. Nie może być tak, że poglądy czy wypowiedzi sędziego, który uważa się za niezależnego, pokrywają się z poglądami określonej partii politycznej. Oczywiście, nie bądźmy naiwni – sędziowie też mają swoje przekonania. Jednak urząd, jaki pełnią, wyklucza, by epatowali nimi w przestrzeni publicznej. Prawo i etyka wprost im tego zabraniają. Jeżeli przekraczają tę granicę, narażają się na zarzuty stronniczości. Przestają być postrzegani jako bezstronni i sprawiedliwi. I o tym przypomniał NSA.
Zapraszam do najnowszego numeru dodatku „Sądy i prokuratura”.