Sędziowie mają prawo do budowania swojej marki osobistej. Robią to jednak w sposób „nudny”, bo brak w tym procesie hałasu, koloru, uchylania drzwi na „prywatne pokoje” i relacji live z „ukrytej kamery” lub odwrotnie – w centralnym kadrze stawiania serii samarytańskich uczynków.
Nie ma rodzinnych portretów ani wysublimowanych fraz, często literalnie zredagowanych na zasadzie – mógłbym pokazać „bajeczny” świat, którym się otaczam, ale cenię autentyczność, więc pokażę kadr ze spaceru z psem. Nie doświadczają wówczas sędziowie słów zachwytu obserwujących, że przecież mógł pokazać ten świat, co sam zaznaczył, a jednak odstąpił.