Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła immunitet sędziemu SN Józefowi Iwulskiemu, któremu IPN zarzuca, że w stanie wojennym bezprawnie skazał na bezwzględne więzienie opozycjonistę. W rejestrach IPN nazwisko sędziego widnieje też w wielu innych sprawach, w których orzekał w stanie wojennym. Co ciekawe, sędzia Iwulski jeszcze rok przed stanem wojennym był zaangażowany w działalność opozycyjną, tworząc z „sędziowskiej solidarności" Centrum Inicjatyw Ustawodawczych pierwsze projekty ustaw ustrojowych, które miały zagwarantować niezawisłość sędziom i niezależność sądom.

Czytaj także: Sprawa opieszałości prok. Parchimowicza wróci na wokandę

Wtedy powstał pierwszy projekt utworzenia Krajowej Rady Sądownictwa, wzorowanej na rozwiązaniach włoskich. Z Centrum związany był także prof. Adam Strzembosz. W stanie wojennym sędzia Iwulski zaczął skazywać na kary więzienia opozycjonistów, a sędziego Strzembosza wyrzucono za nieprawomyślność z sądu warszawskiego na podstawie przepisów o rękojmi.

W 1989 r. powołano KRS, a w pracach nad ustawą uczestniczył prof. Adam Strzembosz jako wiceminister sprawiedliwości. W 1990 r. Rada dokonując weryfikacji kadr SN pozytywnie zweryfikowała sędziego Iwulskiego, mając problem z kandydaturą Strzembosza, który, jak wspominał po latach, z trudem uzyskał rekomendację na sędziego SN.

Przewrotność tej sytuacji polegała na tym, że KRS była wtedy zdominowana przez sędziów i polityków związanych w większości z PZPR i partiami satelickimi. Łatwiej wybaczała „błędy" w przeszłości niektórym sędziom, a ludzi „Solidarności", jako sprawców całego nieszczęścia po 1989 r., niekoniecznie ceniła czy chciała torować im drogę do dalszej kariery w sądownictwie.

Historia obu sędziów w SN poszła zupełnie innymi ścieżkami. Prof. Strzembosz został pierwszym prezesem SN, wprowadzając go do wolnej Polski, po czym przegrał wybór na kolejną kadencję z mało znanym Lechem Gardockim, sędzią z niewielkim wtedy dorobkiem orzeczniczym. Zdecydowały głosy „starego" SN. Sędzia Iwulski, któremu winy darowano, zaczął z innymi budować nowe sądownictwo, z czasem wspiął się na szczyty sędziowskiej kariery, stając się prezesem Izby Pracy.

W ostatni czwartek Strzembosz bronił Iwulskiego podczas postępowania dyscyplinarnego w SN, występując w roli świadka, uzasadniając, że skoro przeszedł weryfikację przed KRS, to nie był taki zły.

Dziś formalnie zawieszony Iwulski za dwa miesiące odejdzie w stan spoczynku, jako ostatni sędzia SN orzekający w stanie wojennym. Nie wiadomo, czy i jaki będzie dalszy ciąg tej sprawy. Bez względu na zakończenie zawsze będzie miała swój symboliczny wymiar.

A przeplatające się historie prof. Strzembosza i Iwulskiego pokazują tylko, jak przewrotna może być historia.