W styczniu 2018 r. został pan prezesem Sądu Okręgowego w Kielcach po odwołaniu przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę dotychczasowego prezesa Wojciecha Merty. Powodem odwołania poprzednika miały być słabe wyniki SO. W ten sposób został pan jednym z prezesów tzw. dobrej zmiany. Jak przyjęli to powołanie sędziowie w Kielcach?
Bardzo różnie. Jedni sędziowie gratulowali, przesyłali kwiaty, inni byli zaskoczeni. Kilku się obraziło. Była duża niepewność w tamtej chwili, myślę, że także obawy sędziów, co się będzie dalej działo. Niewątpliwie była to sytuacja bez precedensu. Nigdy bowiem wcześniej minister nie ingerował w ten sposób w obsadę kierownictwa naszego sądu.
Spotyka się pan z ostracyzmem w sądzie?
Nie, ale początkowo nie było łatwo znaleźć wiceprezesów czy wizytatorów. Wciąż też mam do czynienia z sędziami obrażonymi, którzy nie reagują na zwykłe „dzień dobry". Na szczęście to zaledwie kilka osób. Z pozostałą większością mam zdecydowanie dobry kontakt, także z sędziami tzw. koszulkowymi. Powołałem wszystkich przewodniczących wydziałów oraz innych funkcyjnych i udaje się nam merytorycznie współpracować.
Niedawno zrezygnował pan z członkostwa w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich Iustitia. Przez dwa lata udawało się panu pogodzić członkostwo w stowarzyszeniu i kierowanie sądem po powołaniu tak mocno krytykowanym przez sędziów z Iustitii.
Zrezygnowałem dokładnie w grudniu 2019 r. Pozostając w Iustitii, uważałem, że zarówno stowarzyszenie, jak i prezesi sądów mają ten sam cel, którym jest dobro wymiaru sprawiedliwości. Nie widziałem w tym żadnej sprzeczności. Warto pamiętać, że Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia nie jest monolitem. Ścierają się tam bardzo różne poglądy. Nie wszyscy też podzielają poglądy zarządu głównego. Byłem przez kilkanaście lat wiceprezesem kieleckiego oddziału i znam tę organizację. Świadomie jednak zrezygnowałem z funkcji wiceprezesa. Członkowie kieleckiego oddziału na zebraniu opowiedzieli się za moim dalszym pozostaniem w stowarzyszeniu. Podobne decyzje zapadły także odnośnie do innych nowych prezesów, którzy objęli funkcje w tym okresie i byli członkami naszego oddziału stowarzyszenia.
Co takiego stało się w grudniu, że postanowił pan jednak zrezygnować?
Od pewnego czasu obserwowałem radykalizację działań stowarzyszenia. Manifestacje, wystąpienia z udziałem polityków. Demonstracje, na których ramię w ramię stoją politycy i sędziowie. Nie podobało mi się to. Tak jakby zapomniano, że sędziowie powinni być apolityczni. Takie zachowania, moim zdaniem, nie przystają sędziom. Nie służą budowaniu autorytetu. Do tego jeszcze ta gremialna krytyka wszystkiego, co proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości, mimo że wiele wprowadzonych rozwiązań od lat było postulowanych także przez Iustitię. Razi mnie brak merytorycznych argumentów, bowiem dominuje jedynie chęć wyrażenia oporu. Dlatego też, chociaż żal mi było opuszczać kolegów z kieleckiego oddziału, uznałem, że nie mogę dalej akceptować takich działań i ekscesów.
W czasie pandemii przed prezesami sądów stają nowe zadania. Łatwiej kieruje się sądem, kiedy ma się przychylność Ministerstwa Sprawiedliwości?
Zadań jest cała masa. Głównie tych niestandardowych, związanych z pandemią. Muszę zadbać o bezpieczeństwo w sądzie. I to zarówno pracowników, jak i osób, które do sądu przychodzą. To nie lada wyzwanie. Bo każdy potencjalny petent, przedstawiciel prasy czy pracownik może stanowić zagrożenie. Trzeba je minimalizować. A nie korzystam z jakiejś specjalnej przychylności władzy. Obowiązują mnie jako prezesa te same zalecenia i rekomendacje co wszystkich innych prezesów w Polsce. Wraz z panią dyrektor i pozostałymi współpracownikami staramy się je w miarę posiadanych środków rzetelnie wypełniać.
Sąd Okręgowy w Kielcach wrócił już do normalnego orzekania?
Do normalnego orzekania w tych warunkach długo jeszcze nie wrócimy. Mierzymy temperaturę wszystkim wchodzącym do sądu. Potem mamy obowiązkowe maseczki, dezynfekcję, wymagany odstęp. To nie są normalne warunki funkcjonowania sądów. Ale musimy się ich nauczyć. Wydaje się, że powoli wypracowujemy najlepsze rozwiązania, wykorzystujemy dostępne narzędzia i środki.
Nadrabiacie zaległości?
Może to być zaskakujące, ale wyniki za pierwsze półrocze 2020 r. są w sądzie okręgowym lepsze niż za analogiczny czas w 2019 r. Wpłynęło na to kilka czynników. W szczególności wprowadzone w 2019 r. zmiany w kodeksie postępowania cywilnego. Pozwalają one na szybsze rozpoznanie wielu spraw. Więcej spraw udaje nam się rozpoznawać na posiedzeniach niejawnych. Dotyczy to nie tylko klasycznych spraw cywilnych, ale także pracowniczych, ubezpieczeniowych i gospodarczych. Nie ukrywam, że na całkiem niezły jak na obecne czasy wynik wpływ ma także mniejszy wpływ spraw do sądów. Natomiast, wskutek pandemii, doszło niestety do przedłużenia postępowań. Gorsze są także wyniki w sprawach karnych w sądach rejonowych. Wydaje się jednak, że jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to damy radę nadrobić powstałe zaległości.
W sądzie w Kielcach widać podział sędziów na tych popierających działania Ministerstwa Sprawiedliwości i tych, którzy je bombardują czy przynajmniej krytykują?
Podział jest. Niestety głęboki i wyraźny. W zasadniczych sprawach wszystko jednak działa dobrze. Sędziowie ciężko pracują i orzekają. Nikt nikomu nie skacze do gardła. To nie są metody środowiska, z którego pochodzę. Nie ma też mowy o jakichś bombardowaniach. Jedni zakładają koszulki z napisem „Konstytucja" i wychodzą przed budynek sądu z transparentami, zwykle pozując do zdjęć dla umówionej gazety, inni z dezaprobatą patrzą na te poczynania. Zostaliśmy podzieleni, ale wydaje się, że nasza służba wobec społeczeństwa na tym nie cierpi. Cierpi natomiast środowisko jako całość i pogarsza się ogólna ocena sędziów przez obywateli.