Sąd Najwyższy rozpatrywał wczoraj sprawę olsztyńskiego oddziału pomorskiej spółki energetycznej, której pracownicy ulegli w 2009 r. poważnym wypadkom przy pracy (Sygn. akt I UK 526/12).

Pierwszy z nich zdarzył się w lipcu 2009 r., kiedy to jeden z zatrudnionych dostał polecenie naprawy linii energetycznej. Przed rozpoczęciem robót nie wykonał jednak żadnych prac zabezpieczających i nie wyłączył zasilania. W rezultacie został śmiertelnie porażony prądem.

Do drugiego wypadku doszło w grudniu 2009 r. Dwóch pracowników spółki zlekceważyło zasady bhp. Gdy w trakcie prac jeden z nich upuścił znajdujący się pod napięciem kabel na podłączone urządzenia elektryczne, powstało potężne zwarcie, a w jego wyniku łuk elektryczny dotkliwie poparzył obu mężczyzn.

Postępowanie powypadkowe w obu sytuacjach wykazało brak winy pracodawcy oraz przyczynienie się samych poszkodowanych do wypadków. Mimo to inspekcja pracy skierowała do ZUS wniosek o podwyższenie o 100 proc. składki na ubezpieczenie wypadkowe płaconej przez oddział olsztyński spółki energetycznej.

ZUS go uwzględnił. Spółka odwołała się od tej decyzji, ale zarówno w sądzie I, jak i II instancji przegrała.

Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie apelacyjne i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Wskazał, że podniesienie składki wypadkowej o 100 proc. nie może następować w każdej sytuacji, bez względu na to, kto złamał przepisy bhp.

Uzasadniając wyrok, sędzia Romualda Spyt wyjaśniła, że nie można traktować odpowiedzialności pracodawcy na zasadzie ryzyka, bez uwzględnienia działań samych pracowników. Sędzia podkreśliła też, że ZUS nie jest związany wnioskiem inspektora pracy o podwyższenie składki.

– W 2010 r. inspektorzy skierowali do ZUS 133 wnioski, w 2011 r. – 91. Zakład uwzględnił wszystkie. W 2012 r. złożyliśmy 121 wniosków – informuje Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy głównego inspektora pracy.