Jeżeli się nie mylę, to takie zjawisko stanowi interesujący przyczynek do rozważań na temat funkcjonowania sądownictwa. Oczywiście, przyczynek ten należy widzieć w kontekście wyznawanej przeze mnie teorii odruchu moralnego jako podstawy orzekania, czyli tzw. teorii przyzwoitości.
W dużym skrócie rzecz ujmując, uważam, że sądy i sędziowie bardzo często wydają wyroki na podstawie swojego pierwotnego przeświadczenia o słuszności i przyzwoitości jednej lub drugiej strony. Dopiero potem dopisują mniej lub bardziej wyrafinowane uzasadnienie prawnicze, odniesienia do orzecznictwa i doktryny itd. Oczywiście nie dotyczy to wyroków opartych na procedurze lub też na wybitnie sformalizowanych dziedzinach prawa, w których po prostu nie da się pirma facie (ani nawet secunda facie) powiedzieć, co jest przyzwoite. W tych przypadkach norma jest jedynym punktem odniesienia. Ale w prawie pracy takie sprawy należą w zasadzie do rzadkości.