Reklama
Rozwiń

Prezes Manpower Group: na rynkach pracy w Europie panuje chłód

Wdrażanie sztucznej inteligencji nie jest tylko kwestią technologii, ale też zarządzania zmianą i przekwalifikowania ludzi, by umieli pracować z AI - mówi Jonas Prising, prezes Manpower Group w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Publikacja: 03.07.2025 04:40

Jonas Prising, prezes Manpower Group

Jonas Prising, prezes Manpower Group

Foto: Nathan Laine/Bloomberg

Wyniki agencji zatrudnienia, które są uważane za barometr koniunktury na rynku pracy, nie są ostatnio najlepsze. Czy widzi pan szanse na poprawę tej koniunktury, czy raczej powinniśmy się przygotować na globalny kryzys w gospodarce i na rynku pracy?

Dzisiejszy rynek z pewnością jest bardzo trudny dla naszego sektora, ale na pewno nie jest to globalny problem. Słaba koniunktura na rynku pracy, która przy słabym otoczeniu ekonomicznym jest problemem Europy i Ameryki Północnej, nie jest nim w Ameryce Łacińskiej czy w Azji.

Jednak chyba też Azja odczuje skutki napięć i wojny handlowej, która mocno uderza w Chiny?

Jest to oczywiście możliwe, lecz na razie Chiny bardzo dobrze sobie radzą. To potężna gospodarka z bardzo dużym udziałem eksportu i z coraz silniejszą wewnętrzną konsumpcją, która jest teraz mocno stymulowana. Nasz biznes w Chinach rozwija się więc bardzo dobrze, podobnie jak biznesy w Wietnamie, Tajlandii, Indiach i w innych krajach Azji. Nie widzieliśmy tam dotychczas negatywnego wpływu napięć geopolitycznych, co nie oznacza, że ich nie zobaczymy. Sądzę jednak, że w razie trudności Chiny skierują swoją uwagę na Europę, Azję, Amerykę Łacińską i Afrykę, by znaleźć nowe rynki, które mogą zastąpić konsumentów z USA.

Czytaj więcej

Na jakie umiejętności postawić w erze sztucznej inteligencji?

Nie jest to dobra wiadomość dla Europy, gdzie chińska konkurencja na rynku aut elektrycznych stawia pod ścianą unijny sektor motoryzacji. Co więc czeka unijny biznes i rynek pracy, skoro grożą nam nie tylko cła na eksport do USA, ale i ofensywa Chin?

Zagrożenie cłami to oczywiście najnowsza trudność. Jednak już wcześniej szybkie przejście z silników spalinowych na elektryczne było powodem trudności wielu firm, które pogłębił napływ dobrze zaprojektowanych, nowoczesnych samochodów elektrycznych z Chin. Jeśli teraz zahamujemy inwestycje w odnawialne źródła energii, to zostawimy ogromne pole do rozwoju Chińczykom, którzy traktują OZE jako biznes. Stawiają na to, że odnawialna energia będzie tańsza niż węgiel, a potem tańsza niż ropa. Chcą stać się w tym najlepsi, a ostatnim elementem jest zapewnienie sobie pozycji lidera technologicznego. Będzie to ciekawa ewolucja na świecie, który staje się światem wielobiegunowym. Ten proces zaczął się już wcześniej, ale teraz przyspiesza.

Jak to wpływa na Europę?

Obserwujemy schłodzenie rynków pracy w Europie, które i tak łagodzą zmiany demograficzne. Pracodawcy w większym stopniu niż kiedyś utrzymują zatrudnienie, pamiętając sytuację z pandemii i widząc strukturalny niedobór talentów. Mają świadomość, że za jakiś czas będą tych ludzi potrzebować, więc nie zwalniają pracowników, choć nie zatrudniają też wielu nowych osób – za wyjątkiem sektorów takich jak opieka zdrowotna i hotelarstwo.

Chyba jednak nie wszyscy utrzymują talenty, skoro np. w Polsce mieliśmy w zeszłym roku falę zwolnień grupowych?

Nie zwiększyło to jednak bezrobocia, które nadal jest w Polsce bardzo niskie. Tak, pojawiają się informacje o zwolnieniach, o których czytamy w mediach, ale w ujęciu całościowym nie mają one istotnego wpływu na rynek pracy. Podobnie jak w innych krajach Europy, gdzie bezrobocie nie wzrasta pomimo tego, że gospodarka Unii, w tym zwłaszcza największe gospodarki Niemiec i Francji, ledwo rosną. Europejskie rynki pracy są w zasadzie zamrożone. Nikt nie robi żadnych większych ruchów w górę ani w dół, co wynika też z niepewności co do ceł, losów wojny, tego, co wymyśli Ameryka, a teraz też sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Czytaj więcej

Szefowa wyszukiwarek Google’a: AI stworzy wiele możliwości, ale trzeba być ostrożnym

W dodatku obok napięć gospodarczych i geopolitycznych mamy jeszcze jeden czynnik burzący stary porządek, sztuczną inteligencję. Podziela pan częste ostatnio opinie o katastroficznych dla pracowników skutkach rozwoju AI?

Wprawdzie technologia zawsze miała ogromny wpływ na biznes i rynki pracy, zaś automatyzacja produkcji postępuje od kilkudziesięciu lat, zastępując kolejne grupy pracowników, lecz nowością jest znacznie szybsze tempo wdrażania zmian. Sądzę więc, że prawdziwym wyzwaniem nie jest sam strach przed zastąpieniem ludzi przez roboty i automaty, ale przyspieszające tempo wdrażania technologicznych zmian. Gdy następują tak szybko, brakuje nam czasu, by pomyśleć o nich strategicznie i odpowiednio się przygotować. W ManpowerGroup nie sądzimy jednak, że technologia zastąpi ludzi. Nasze prognozy zakładają, że AI będzie rozszerzać ludzkie możliwości, tworząc nowe miejsca pracy w zautomatyzowanych fabrykach i w potężnych centrach danych. Jednak z pewnością, podobnie jak w czasach rewolucji przemysłowej, będą obszary dotknięte przez zmiany technologiczne.

W części branż chyba już to widać?

Owszem, ale na razie AI nie ma strukturalnego wpływu na rynek pracy na dużą skalę. Może za wyjątkiem sektora technologii, w tym zwłaszcza programowania i kodowania, a także obszarów związanych z obsługą klienta. Są one bardzo trudnym miejscem pracy pod silną presją, co szybko prowadzi do wypalenia. W rezultacie na pierwszej linii wsparcia klienta nie jest niczym niezwykłym 100 proc. rotacja pracowników. Natomiast teraz widzimy, że wdrażanie AI w call centers bardzo pomaga zatrudnionym tam ludziom – poprawia środowisko pracy zwiększając ich produktywność i obniżając rotację kadr. Nie prowadzi to jednak do ograniczania liczby pracowników call centers, chociaż przy mniejszej rotacji nie rekrutują już tak wielu osób, jak kiedyś. Natomiast obszarem, gdzie faktycznie widać strukturalny wpływ AI, jest programowanie. Malejącego zapotrzebowania na programistów nie da się wytłumaczyć cyklicznymi zmianami na rynku pracy. Jest to wynik rozwoju AI. Jednak przy obecnych trendach demograficznych jestem optymistą; powinniśmy wierzyć w potencjał AI, bo z nią nadal możemy tworzyć dobrobyt, wzrost i bogactwo również w krajach, gdzie nie ma wzrostu populacji i ubywa pracowników, Japonia jest tu świetnym przykładem najlepiej zarządzanego 20-letniego spadku populacji przy braku zgody na imigrację.

Czytaj więcej

Ekonomiści: na AI wydajemy mniej od toczącej wojnę Ukrainy

Czyli starzejąca się Europa, w tym Polska, powinna iść w ślady Japonii i mocniej stawiać na automatyzację?

Do pewnego stopnia tak, zwłaszcza, że AI może być elementem, który całkowicie zmieni warunki gry, znacząco wspomagając produktywność ludzi. Na razie jednak większość firm i pracowników wspiera się sztuczną inteligencją tylko w pojedynczych zadaniach. Na przykład nasi rekruterzy przygotowują z jej pomocą lepsze opisy stanowisk czy resume kandydatów do pracy. AI poprawia ich produktywność, ale tylko w jednym z zadań wykonywanych każdego dnia. Podobnie jest w większości firm, które korzystają z AI. Dzisiaj praktycznie każdy używa AI, co jednak nie wpływa na zmiany strukturalne. W rezultacie nie widzimy na razie wpływu AI ani w danych o bezrobociu, ani w raportach finansowych firm, gdyż aby móc wykorzystać potencjał sztucznej inteligencji w organizacjach, trzeba by zmienić całe stanowiska pracy, a nie tylko pojedyncze zadania. Jeśli AI zmieni 80 proc. zadań, to zobaczymy jej wpływ na niektóre miejsca pracy. Wówczas trzeba będzie przeprojektować pracę i sposób jej wykonywania. Wdrażanie sztucznej inteligencji nie jest więc tylko kwestią technologii, ale też kwestią zarządzania zmianą i przekwalifikowania ludzi, by umieli pracować z AI. Tak naprawdę o szybkości wdrożenia technologii decyduje jej ludzki aspekt. Na razie jesteśmy w fazie, gdy technologia rozwija się bardzo szybko, ale jej zastosowanie zajmie więcej czasu. Na pewno jednak AI rozwija się w dobrym momencie, ponieważ niemal wszędzie – poza Indiami i Afryką – mamy spadki demograficzne.

A jak postępująca automatyzacja wpłynie na niedobór talentów – czy będzie on malał?

Trudno to ocenić, ale jest pewne, że kraje chcące korzystać z AI, muszą mieć wysoki poziom umiejętności. Przyszłość należy do narodów i firm, które potrafią przyciągnąć, zatrzymać i rozwinąć wykwalifikowane talenty. Praca umysłowa o niskiej wartości zostanie zastąpiona automatyzacją, a duża część pracy wymagającej średnich kwalifikacji będzie wykonywana w połączeniu z rozszerzeniem ich możliwości. Np. technik serwisowy będzie mógł korzystać z AI, aby szybko diagnozować problemy i naprawiać zepsute urządzenia. Musi jednak mieć umiejętności, aby to zrobić. Najważniejszym wyzwaniem naszych czasów z perspektywy talentów jest podwyższanie umiejętności i przekwalifikowywanie ludzi w tempie, którego nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy.

Z badania ManpowerGroup wynika jednak, że tylko 26 proc. firm w Polsce traktuje upskilling i reskilling jako sposób na wyrównanie luki talentów…

26 proc. to bardzo mało. Widzimy jednak coraz więcej firm, w tym zwłaszcza dużych przedsiębiorstw, które podwyższają kompetencje i przekwalifikowują pracowników, by móc ich zatrzymać. Zależy im na ludziach, którzy stale chcą się uczyć. Wyzwaniem są średnie i małe firmy, które nie mogą sobie pozwolić na inwestycje w szkolenia i muszą polegać na instytucjach publicznych. Sądzę, że może tu pomóc rozwój technologii, która zrewolucjonizuje edukację, w tym szkolenia. Pracodawcy muszą być jednak świadomi, że jest to ważne zarówno dla ich sukcesu biznesowego, jak też dla kandydatów. Z naszych obserwacji wynika, że kandydatom zależy dziś na dwóch rzeczach – elastyczności w pracy i wsparciu pracodawcy w przekwalifikowaniu i podnoszeniu kwalifikacji. Wiedzą, że żaden pracodawca nie zapewni im pracy do końca życia, ale chcą mieć pewność, że firma pomoże im zdobyć umiejętności i doświadczenie, które ułatwi im znalezienie nowej pracy w tej, albo w innej firmie.

Co ma pan na myśli mówiąc o elastyczności pracy – pracę zdalną?

Tak, pracę zdalną, albo większą elastyczność czasu pracy. Już od dwóch, trzech dekad nasze badania pokazują, że dla pracowników bardzo ważna jest kontrola nad własnym życiem i równowaga między pracą a życiem prywatnym. Przez lata pracodawcy twierdzili, że jest to niemożliwe, ale gdy nastał Covid okazało się, że w ciągu dwóch tygodni mogliśmy przejść na zdalną pracę, która z rozwiązania awaryjnego stała się bardzo pożądanym benefitem. Wprawdzie teraz niektóre firmy w USA proszą pracowników o powrót do biura, ale najczęściej na trzy dni, choć część pracodawców stawia na stałą pracę w biurze. Nie ma jednej zasady dla wszystkich, bo część pracowników woli przychodzić do biura. To kwestia indywidualnego wyboru. Również na rynku pracy widzimy trend, który nazywamy konsumeryzacją produktów i usług, gdy jako konsumenci możemy np. zaprojektować swoje buty. Dlatego też jako pracownicy również wybieramy firmy z wartościami, które pasują do naszych wartości.

A co poradziłby pan pracownikom i kandydatom do pracy, w tym młodym ludziom, którzy myślą o wyborze kariery i widzą, że lansowana przez lata praca w IT przestała być gwarancją sukcesu?

To nauczka, że nasza pewność co do wydarzeń w przyszłości, jest najczęściej całkowicie błędna. Nie mamy o tym pojęcia, a zmiany są bardzo szybkie. Tak więc dzisiaj najlepszą radą jest, by robić coś, co lubisz i co sprawia ci przyjemność. Jeśli jesteś pasjonatem w jakiejś dziedzinie, to prawdopodobnie odniesiesz w niej większy sukces. Przyzwyczaj się też do nauki nowych rzeczy, zdobywania nowych umiejętności, poznawania nowych branż. Sądzę, że większość prac będzie zgodna z modelem, o którym mówimy w naszej firmie; „People first, digital always”, czyli ludzie na pierwszym miejscu, ale zawsze z technologią. Musisz więc wiedzieć, jak włączać technologię do swojej pracy. Jednak hasło „ludzie na pierwszym miejscu” oznacza współpracę, komunikację, kreatywność, czyli to, co robimy lepiej niż jakikolwiek komputer. O przyszłości pracy nie decyduje to, co potrafi zrobić technologia, ale to, do czego chcą jej użyć ludzie. Im bardziej technologia się rozwija, tym bardziej ważne stają się nasze ludzkie cechy. Nawet najlepsza technologia bez silnego ludzkiego osądu, nadzoru i współpracy jest tylko narzędziem.

Czyli powinniśmy rozwijać tzw. miękkie umiejętności. A co z wiedzą?

Uczestniczyłem niedawno w konferencji z szefami spółek technologicznych, podczas której dużo mówiono o znaczeniu edukacji STEM (nauki, technologia, inżynieria, matematyka). Moim zdaniem, warto studiować biologię i nauki humanistyczne, w tym historię. Dlaczego? Ponieważ to uczy o ludzkim zachowaniu i ludzkich interakcjach. Wiedzę techniczną potrzebną do pracy będziemy mieć na wyciągnięcie ręki i to natychmiast. Ale o różnicy będzie decydować to, jak ją zastosujemy.

Rynek pracy
Dobra sytuacja na rynku pracy w USA może zniechęcić Fed do cięcia stóp
Rynek pracy
Wysokie zarobki po studiach magisterskich? Kto zarabia najwięcej już w pierwszym roku
Rynek pracy
Polscy pracodawcy polubili Kolumbijczyków
Rynek pracy
Krótszy tydzień pracy? Dopiero w przyszłym roku, ale wkrótce ruszą zapisy
Rynek pracy
Talibowie na saksach w Rosji. Kto jeszcze pracuje w rosyjskich fabrykach?