Wystarczy, że sadownik sprzedał kilkanaście lat temu partię jabłek do Rosji, a może być napiętnowany za działalność pod wpływem Kremla. Takie kompetencje daje ustawa tworząca komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce.

Teoretycznie działanie komisji ma służyć bezpieczeństwu państwa. W praktyce może ułatwić zwalczanie opozycji. Eksperci wskazują, że faktyczne cele komisji mogą być jeszcze inne, nawet nie związane bezpośrednio z politykami. Nie zmienia tego propozycja nowelizacji ustawy, złożona w ubiegłym tygodniu przez prezydenta.

Czytaj więcej

Komisja wystawi wilczy bilet do pełnienia funkcji państwowych

Jednostka, czyli każdy

Komisja co do zasady ma badać rosyjskie wpływy na urzędników i menedżerów spółek państwowych w latach 2007–2022. Gdy jednak przyjrzeć się art. 16 ustawy, okaże się, że komisja może przyglądać się właściwie wszystkim firmom, a nie tylko urzędnikom i państwowym spółkom. I to w dowolnym zakresie. Przepis pozwala komisji żądać dostępu do wszystkich dokumentów posiadanych przez szereg wymienionych tam instytucji, a także w „innych jednostkach organizacyjnych”.

Co to oznacza? Jak mówi dr Hanna Gajewska-Kraczkowska, adwokat w DZP, pojęcie „jednostka organizacyjna” ma bardzo szerokie znaczenie i może oznaczać nawet przedsiębiorców działających jednoosobowo. – Do przeszukania pomieszczeń, zajęcia rzeczy i zabezpieczenia dowodów komisja będzie musiała uzyskać postanowienie prokuratora, ale w dzisiejszych realiach można się spodziewać, że prokuratura uczyni wszystko to, o co komisja zawnioskuje – przewiduje ekspertka.

Czytaj więcej

Lex Tusk: Pudrowanie fatalnej ustawy o rosyjskich wpływach

O ile fizyczne wejście do firmy będzie wymagało zgody prokuratora, o tyle bez takich formalności komisja może zażądać od przedsiębiorcy dostępu do dokumentów „w terminie i zakresie” wskazanym przez jej przewodniczącego. A więc zupełnie dowolnie.

Eksperci wskazują, że takie uprawnienia jawnie naruszają ustawę – Prawo przedsiębiorców, która poświęca cały rozdział kwestiom kontrolowania firm. Np. art. 48 ust. 2 przewiduje, że kontrolę wszczyna się nie wcześniej niż po siedmiu dniach i nie później niż przed upływem 30 dni od doręczenia zawiadomienia o zamiarze wszczęcia tej kontroli. Lex Tusk w ogóle się do tego nie odnosi.

Gwarancje do kosza

– Zignorowano prawne „bezpieczniki” z prawa przedsiębiorców ws. zasad i terminów kontroli w firmach. Wprawdzie w ostatnich latach różne instytucje zagwarantowały sobie wyjątki od tych zasad, ale ustawa o komisji ds. wpływów rosyjskich wpisuje się w taką tendencję, i to dość brutalnie – ocenia adwokat Radosław Płonka.

Co zrobi komisja z dokumentami uzyskanymi od przedsiębiorców? Może je omawiać przed kamerami. W obecnym kształcie ustawa zakłada jawność tylko rozpraw przed komisją, ale według prezydenckiej propozycji wszystkie posiedzenia mają być jawne. Wprawdzie dopuszczono utajnianie rozpraw czy obrad w sprawach dotykających tajemnic rodzinnych czy bezpieczeństwa państwa. Jednak takie sprawy jak kontakty handlowe danej firmy – zwykle jej najcenniejsze tajemnice – będzie można publicznie omawiać.

– Ustawa nie respektuje tajemnicy przedsiębiorstwa ani tajemnicy handlowej. Gdyby nawet zarzucić członkom komisji, że w ten sposób łamią prawo, to i tak lex Tusk gwarantuje im, że nie ponoszą za swoje działania odpowiedzialności – zauważa dr Hanna Gajewska-Kraczkowska.

Czytaj więcej

Małgorzata Paprocka o prezydenckiej noweli Lex Tusk: Miała uspokoić sytuację

Narzędzie wykradania sekretów

Eksperci obawiają się, że tak szeroki zakres ingerencji w działania firmy stwarza zagrożenie, że komisja może działać nie tylko w celu ujawniania wpływów rosyjskich, ale też politycznej dyskredytacji określonych osób. Może posłużyć jako narzędzie w nieuczciwej walce konkurencyjnej, wykradaniu tajemnic przedsiębiorstw i tym samym wszczynaniu prywatnych wojen w świecie gospodarczym.

– Firmy, które będą niewygodne dla rządzących lub powiązanych z nimi przedsiębiorców, mogą utracić reputację, choćby przez ujawnienie, że są pod lupą komisji – przewiduje prof. Sławomir Patyra, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego na UMCS.

Jego zdaniem ustawa może w praktyce segregować przedsiębiorców na tych łagodniej traktowanych ze względu na powiązania z władzą oraz pozostałych, których można oskarżać o rzekome związki z reżimem kremlowskim.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC, radca prawny

Apel Rady Przedsiębiorczości do Prezydenta odniósł pewien skutek, przynajmniej w postaci zapowiedzi złagodzenia ustawy. Niestety, z projektu nowelizacji nie wynika, jakoby prezydent miał intencje wycofania wszystkich szkodliwych przepisów z tej ustawy. Jednym z nich jest nieograniczona możliwość kontroli dokumentów wszystkich przedsiębiorców, nie tylko spółek Skarbu Państwa. Nie przewidziano tu żadnych gwarancji zachowania tajemnic przedsiębiorstwa oraz domniemania uczciwości przedsiębiorcy. A przecież ustawa zwana Konstytucją Biznesu właśnie to gwarantuje, przewidując konkretne warunki i terminy dokonywania kontroli. Oczywiście ustalenie wpływów rosyjskich na działanie naszego państwa jest ważną sprawą. Jednak forma, w jakiej ta ustawa przewiduje działanie komisji, sugeruje, że może ona posłużyć także do zupełnie innych celów, potencjalnie szkodliwych dla przedsiębiorców.