Zawarcie wielu umów w obrocie prawnym wcale nie jest obwarowane wymogiem pisemności. Zasadniczo, strony umowy mogą uregulować relacje pomiędzy sobą wedle uznania, a więc również mogą zawrzeć umowę w formie ustnej.

Granica zaufania zależy więc od konkretnej relacji stron. Jednak z całą pewnością można powiedzieć, iż zaufanie kończy się tam, gdzie kontrahent odmawia rozliczenia się z wykonanych robót czy zrealizowanej usługi nadzoru.

Co pomoże oszukanemu

Nie istnieją żadne normy prawne regulujące wprost umowy ustne – choć takie istnieją w obrocie od dawna i co ciekawe nie są rzadkością. Brak uregulowania może stwarzać wrażenie, że w takim razie nie są one problematyczne. Jest to jednak mylne wrażenie.

Jeżeli generalny wykonawca, podwykonawca, inżynier czy inspektor wykonują zadania bez pisemnej umowy, a nie otrzymają za to wynagrodzenia, często jedyną drogą do odzyskania pieniędzy jest sąd. W nielicznych tylko wypadkach dochodzi do polubownego zakończenia sporu – mimo uprzednich deklaracji partnerskiego zaufania.

Polubownych sposobów rozwiązania sporu jest dużo: porozumienie pozasądowe, zawezwanie do próby ugodowej, sąd polubowny, itd.

Nawet, jeżeli przedsiębiorca nie podpisał umowy na piśmie, czynności, które faktycznie wykonywał można przyporządkować do konkretnego zakresu przepisów ogólnych, w  szczególności znajdujących się w Kodeksie cywilnym. Oznacza to, że należy znaleźć odpowiedź na pytanie, jaką umowę zawarł w rzeczywistości generalny wykonawca, podwykonawca, inżynier czy inspektorczy. Czy była to umowa o roboty budowlane, o dzieło, o świadczenie usług, itd. Innymi słowy, mimo, iż zawarto umowę ustną, zawsze możliwe jest znalezienie odpowiednika takiej umowy ustnej w istniejących przepisach ogólnych. Jest to pierwszorzędna czynność do zrobienia w przypadku dochodzenia wynagrodzenia.

Co to da? Ma to kluczowe znaczenie dla określenia praw oszukanego kontrahenta, a dalej sposobu oraz ewentualnej wysokości dochodzonego wynagrodzenia – które przy różnych umowach mogą wyglądać nieco inaczej. Przykładowo, jeżeli przedsiębiorca zawarł ustną umowę na świadczenie nadzoru nad budową, to zasadniczo można ją przyporządkować do przepisów ogólnych dot. umowy zlecenia (art. 734 i nast. ww. ustawy) i w ten sposób określić sposób dalszego działania i strategię dochodzenia zapłaty. Jeżeli zawarł ustną umowę na roboty budowlane, to zasadniczo można ją przyporządkować do przepisów ogólnych dot. umowy o roboty budowlane (art. 647 i nast. ww. ustawy), ale wówczas już wiemy że w braku pisemności może być problematyczne dochodzenie solidarnej odpowiedzialności od inwestora, jeżeli dochodzącym należność będzie podwykonawca, itd.

Przyporządkowanie nie zawsze jest takie łatwe jak brzmi – zawierane umowy są różne, czasami o złożonej strukturze i obowiązkach, czyli tzw. umowy mieszane, których nie da się jednoznacznie przyporządkować do określonej kategorii umowy z Kodeksu cywilnego. Takie przypadki wymagają indywidualnego podejścia i opracowania odrębnej strategii, często już przy udziale wsparcia prawnego.

Przepisy prawa, nawet te ogólne przy umowach ustnych są więc niezwykle pomocne, ale nie zagwarantują jeszcze same w sobie zapłaty wynagrodzenia za wykonane roboty, usługi.

Istotny element układanki

Podjęcie decyzji o wystąpieniu z roszczeniem do sądu, a także wyżej wspomniane przyporządkowanie, to tylko część drogi do odzyskania należnego wynagrodzenia dla uczestników procesu inwestycyjnego.

Pomijając koszty sądowe, zainteresowany zapłatą będzie zobowiązany do udowodnienia w sądzie wielu okoliczności, tj. że doszło do zawarcia umowy pomiędzy stronami (a więc do złożenia zgodnych oświadczeń woli o wykonaniu określonych obowiązków), w jakim okresie umowa ta była realizowana, jakie były prawa i obowiązki stron, jaka była odpowiedzialność stron umowy, jak przebiegała realizacja kontraktu, jak umowa miała zostać rozliczona, na jakie wynagrodzenie umówiły się strony, czy występowały wady w wykonanej pracy, itd.

W jaki sposób wykazać to wszystko, kiedy przedsiębiorca nie dysponuje umową pisemną? W praktyce jest to oczywiście możliwe, o ile kontrahent, świadomie lub nie, zabezpieczy się jakkolwiek na taką okoliczność i zadba o udokumentowanie czynności jakie wykonywał na rzecz drugiej strony.

Dokumentami pomocnymi przy odzyskaniu wynagrodzenia mogą być: protokoły z badań prowadzonych na budowie, kopia wpisów do dziennika budowy, raporty pracy, protokoły z rad budowy, rad technicznych, narad koordynacyjnych, protokoły odbioru robót, itp. Każdy taki dowód jest na wagę złota przy próbie udowodnienia ww. okoliczności. Posiadanie właściwej dokumentacji gwarantuje praktycznie oszukanemu kontrahentowi sądowe przyznanie wynagrodzenia.

Odrębną kwestią jest wysokość wynagrodzenia przyznanego przez sąd. Wycena zrealizowanych usług czy robót może być już cięższa do wykazania. Oczywiście pomocne mogą być cenniki rynkowe, wynagrodzenia z podobnych umów już zrealizowanych. Jednak w takim wypadku wszystko zależy od oceny sądu i wysoce prawdopodobne jest, iż potencjalną wysokość wynagrodzenia oceni biegły sądowy.

Zdaniem autorki

Aldona Pajor - radca prawny w Kancelarii Adwokackiej Agnieszka ZABOROWSKA

Nasuwa się pytanie jak beznadziejna jest sytuacja, gdy generalny wykonawca, podwykonawca, inżynier czy inspektor nie posiada żadnych dokumentów potwierdzających realizację prac. W takich sytuacjach z pomocą przychodzi jeszcze jedna instytucja – świadków. Nie można jednak powiedzieć o niej tego samego co w przypadku dokumentacji, a więc, że zapewni ona podmiotom umowy sukces.

Wydaje się, że najlepszym przypadkiem jest ten, gdy podmiot dysponuje zarówno dokumentacją, jak i świadkami. Warto pamiętać, że spory pomiędzy przedsiębiorcami to sprawy gospodarcze, trafiające do postępowania sądowego, ale gospodarczego – w którym dowód ze świadków może być dopuszczony tylko na okoliczności, których nie da się wykazać dokumentowo. Nie zawsze więc skorzystanie z dokumentacji i świadków jednocześnie, będzie możliwe.

Reasumując, jeżeli przedsiębiorca chce oprzeć swoją pracę na zaufaniu do kontrahenta, to powinien mieć dokumentację w kieszeni.