Epidemia i masowe zdalne rozprawy, a teraz wojna i inflacja – zauważa to pan w sądach? Czy przedsiębiorcy są bardziej nerwowi, czy też na odległość tego nie widać?
Wydaje się, że liczba spraw sądowych, sporów między przedsiębiorcami nie jest zależna od gospodarczej koniunktury. Rzeczywistość pokazuje zaś, że jedynie w części spraw zadaniem sądu jest rozstrzygnięcie rzeczywistego sporu. Znaczna liczba postępowań wynika z faktu, że dłużnik w danym momencie nie jest w stanie spłacić swoich zobowiązań i poszukuje jedynie pretekstu mającego wytłumaczyć brak zapłaty. Później przenosi się to na mniejszą liczbę spraw zakończonych zawartą ugodą czy to z udziałem mediatora, czy też sądu. Jeżeli bowiem przedsiębiorca ma trudności finansowe, a jednocześnie wciąż ma nadzieję, że w przyszłości jego sytuacja się poprawi na tyle, że będzie w stanie spłacić zobowiązania nawet łącznie z kosztami i odsetkami, to wówczas szanse na zakończenie sporu inaczej niż wyrokiem sądowym są minimalne. W ostatnim czasie zauważam mniejszą skłonność przedsiębiorców do zawierania ugód. Nie nazwałbym tego większą nerwowością, a bardziej mniejszą elastycznością.