W biznesie zawsze wygrywa pierwszy, który zauważy coś, czego nie widzą jeszcze inni. To dzięki takim wizjonerom jak niegdyś Henry Ford, w fabryce którego powstał pierwszy pojazd skonstruowany przy użyciu ruchomej taśmy produkcyjnej, a dziś ci, którzy postawili na auta elektryczne, wiemy, jaka będzie przyszłość transportu. Silniki elektryczne uchodzą za przyjaźniejsze środowisku niż spalinowe. Organizacje międzynarodowe uznają, że energia z odnawialnych źródeł lepiej sprzyja zrównoważonemu rozwojowi niż tradycyjne paliwa.
Ma to równie doniosłe znaczenie dla branży transportu, co dla budowlanej czy handlu i logistyki.
Dziś przeszliśmy już w tej materii z obszaru wizji przyszłości na płaszczyznę regulacyjną. Zatem dbanie o środowisko i zrównoważony rozwój to już wkrótce będą obowiązki wielu większych, a w dalszej perspektywie – także mniejszych przedsiębiorstw.
Inna sprawa, jak wywiążą się one z nałożonych powinności. Czy raportowanie ESG będzie tylko sztuką dla sztuki, czy też wynikną z tego konkrety, np. jakieś strategie dalszego rozwoju określonych branż lub likwidacji innych. Nie przyzwyczailiśmy się do tak dalekosiężnego planowania strategicznego – a powinniśmy w końcu zacząć.
A co z tymi, których nowe rygory nie dotkną? Mogą żyć po staremu? Nie doradzałbym. Właśnie tu jest miejsce na zmianę, redefinicję swej działalności. Zapewne ktoś powie, że bycie eko jest droższe niż funkcjonowanie na starych zasadach. Tak i nie – bo to też sprawa nawyków. Na przykład przyzwyczajenie do służbowych aut, którymi jeździ się w dalsze delegacje, ale też na co dzień do biura. Na pewno tak trzeba? Czy grube ryby z Nowego Jorku albo londyńskiego City tracą coś na prestiżu, dojeżdżając do pracy najpierw podmiejską kolejką, a potem metrem, a nie limuzyną? Bynajmniej. Ten wzorzec praktykowany jest od lat. I nie ma przeszkód, by wdrożyć go także u nas.
Serdecznie zapraszam do lektury dodatku „Biznes. Bezpieczna Firma”.