Czytaj więcej:
Teza 1: Bilans korzyści i kosztów gospodarczych z tytułu członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest jednoznacznie pozytywny.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
Napływ inwestycji bezpośrednich, który zaczął się w połowie lat 90., gdy stało się wysoce prawdopodobne, że Polska wejdzie do UE, umożliwił szybkie przekształcenie naszej gospodarki z deficytowej w osiągającą w ostatnich latach stałe nadwyżki eksportowe. Ważne dla oceny bilansu korzyści i kosztów wejścia do UE jest wzięcie pod uwagę, że zyski firm powstałych w ramach globalnych sieci wytwórczych były w dużej części reinwestowane w Polsce. Dzięki napływowi nowych technologii nadal możemy liczyć na zwiększania się wydajności i relatywnie wysokie tempo wzrostu PKB pomimo szybkiego starzenia się naszego społeczeństwa
Dostępne badania które starają się to oszacować sugerują pozytywny wpływ rzędu 10-35% dochodu na mieszkańca. Oznacza to bardzo duży, jednoznacznie pozytywny wpływ. Potwierdzają to jednoznaczne opinie i odczucia Polaków.
To jest tak oczywiste, ze nawet nie bardzo jest co tutaj komentować. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, Polska ma zapewniony dostęp do jednolitego rynku europejskiego. Po drugie, jest odbiorcą znaczącej części funduszy unijnych.
Korzyści i koszty członkostwa Polski w UE na początku i obecnie są przy tym nie w pełni porównywalne. Kilkanaście lat temu Polska znajdowała się na innym niż dzisiaj etapie rozwoju, a ponadto Unia Europejska w 2004 r. i dzisiaj to „dwa różne światy”. Dzisiejsza unia jest bardziej zbiorem poszczególnych państw narodowych niż wspólnotą. Interesy gospodarcze poszczególnych państw zawsze odgrywały istotną rolę przy podejmowaniu decyzji, ale w ostatnim czasie jest to coraz bardziej widoczne na forum unijnym.
Wskazują na to profesjonalnie przygotowane raporty
Zawsze istnieje problem oszacowania utraconych korzyści z decyzji o nieprzystąpieniu do UE. Wydaje się jednak, że taki kontrfaktyczny scenariusz narażałby Polskę na wiele niebezpieczeństw i jedynie teoretycznie dawał jakieś pozytywy np: możliwości większego pola manewru (elastyczności w regulacjach), czy mniejsze bodźce do emigracji. Zatem bilans do tej pory uważam za jednoznacznie pozytywny.
Dzięki obecności w UE Polska miała szansę na skuteczny pościg za krajami bardziej rozwiniętymi. Jestem przekonana, że bez uczestnictwa w Europejskich mechanizmach wsparcia i wspólnotowym rynku proces doganiania (catching up) byłby znacznie wolniejszy (lub wręcz niemożliwy).
O korzyściach płynących z wejścia do Unii łatwo przekonać się porównujących sytuację gospodarczą w nowych krajach członkowskich z sytuacją gospodarczą w innych krajach post-komunistycznych. Bardzo ważną rolę odegrał już sam okres przygotowań do akcesji – nadał on kierunek i impet reformom. Wprowadzanie reform jest procesem trudnym, bo na każdej reformie – nawet takiej z dużym bilansem pozytywnym – jedni wygrywają, a inni przegrywają. Koszty często widoczne są natychmiast, natomiast na zyski trzeba poczekać. Zakotwiczenie reform w celu nadrzędnym i cieszącym się dużym poparciem społecznym – jakim było wejście do Unii – pozwoliło na szybkie i sprawne wcielenie reform w życie.
Moim zdaniem wystarczy porównać jak zmieniały się przez ostatnie 30 lat kraje byłego bloku wschodniego, które wstąpiły i nie wstąpiły do Unii Europejskiej, aby ocenić bilans korzyści i kosztów.
Nieuznawanie bardzo korzystnego bilansu gospodarczego członkostwa Polski w UE jest dla mnie jednoznacznym dowodem na brak dość elementarnej wiedzy ekonomicznej albo krańcowo złej woli w tej ocenie.
Być może słowo "bilans" jest mylące dla części dyskutantów, ponieważ ono kojarzy się wyłącznie z aspektami finansowymi. Gdyby wyłącznie na nie spojrzeć, w kategoriach dostępnej sprawozdawczości, to nie ma standardów międzynarodowych sporządzania takich sprawozdań. Stąd swoboda, często nadmierna, z której korzystają strony debaty o korzyściach. Jednakże oprócz aspektów finansowych, czy pieniężnych, są aspekty cywilizacyjne (porządek prawny), wizerunkowe (postrzegane ryzyko/bezpieczeństwo), polityczne (wspólnota interesów), migracyjne, rozwojowe, społeczne, kulturowe itd. Określenie "bilans" nie obejmuje ich.
Należy podkreślić, że korzyści to nie tylko fundusze, a koszty to nie tylko sama składka. Wśród "korzyści pozafunduszowych" trzeba wyartykułować przede wszystkim szeroko rozumiany transfer wiedzy dzięki wymianie handlowej i inwestycjom zagranicznym. Jako jednoznacznie pozytywny oceniam także bilans handlowy (eksport/import) oraz bilans przepływu inwestycji zagranicznych.
Teza 2: Bilans korzyści i kosztów z tytułu członkostwa Polski w UE byłby pozytywny nawet w przypadku, gdybyśmy nie otrzymywali unijnych funduszy.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
Fundusze europejskie odegrały istotną rolę, ale główną korzyścią z wejścia do UE stało się nasze znalezienie się w grupie gospodarek CEMS (Central European Manufacturing Core), z których pochodzi około połowa eksportu Europy. Daje to szanse na to, że nasza gospodarka będzie zmieniać się i unowocześniać wraz ze zmieniającymi się wymogami globalnej gospodarki.
Transfery netto to tylko część zysków; korzyści które wynikają ze swobodnej wymiany handlowej w ramach Wspólnego Rynku, przepływu kapitału, ludzi i technologii, silniejszej wspólnej pozycji w handlu międzynarodowym są jeszcze bardziej istotne.
Decydowałyby tu kwestie bezpieczeństwa strategicznego, oraz mobilności kapitału i siły roboczej, co stanowi dobre zabezpieczenie w razie nieoczekiwanych zaburzeń rynku wewnętrznego.
Główną korzyścią jest dostęp do jednolitego rynku europejskiego, który jest największym rynkiem na świecie. Bez tego dostępu nie byłoby mowy o rozwoju Polski. Ten dostęp daje o wiele większe korzyści niż fundusze unijne.
Uważam, że ograniczanie się w dyskusji do kwestii unijnych funduszy jest naiwnością. Gdyby pozytywy ograniczały się tylko do tego to być może lepiej byłoby nie wchodzić, bo wielkość i rozdział funduszy są kwestią uznaniową a naprawdę ważne są obowiązujące w gospodarce regulacje i czynniki rozwijające gospodarkę.
Dużo istotniejsze niż fundusze UE są korzyści: (1) ze swobodnego przepływu dóbr, pracy i kapitału (o czym świadczy chociażby to, że są kraje, takie jak Norwegia, czy Szwajcaria, które za możliwość udziału we wspólnym rynku, są gotowe słono płacić); (2) wzrostu bezpieczeństwa; (3) systemu obrony indywidualnych wolności i praworządności, oraz - co wynika z poprzednich punktów - (4) zdecydowanego wzrostu wiarygodności (która przyciąga kapitał do Polski i obniża premię za ryzyko uwzględnianą w koszcie finansowania).
Główna korzyść to udział w Jednolitym Rynku
Korzyści płynące z członkostwa w UE, to nie tylko fundusze, to również wolny handel, wolny przepływ kapitału i członkostwo w strefie Schengen. To programy wymiany studentów i naukowców. To możliwość koordynacji polityki w wielu dziedzinach z innymi krajami. Dziś większość wyzwań przed którymi stoimy - polityka ochrony danych osobistych, opodatkowanie gigantów technologicznych i korporacji międzynarodowych, walka z pandemią i zmianami klimatycznymi, etc - wymaga rozwiązań globalnych. Żaden kraj nie jest w stanie rozwiązań tych kwestii w pojedynkę.
Wpływ UE nie ogranicza się do transferu środków finansowych, ale również do zmian otoczenia regulacyjno-instytucjonalnego kraju członkowskiego. W przypadku byłych krajów komunistycznych była to zmiana na lepsze.
Dzięki funduszom UE uruchomiono m.in. wydatki na infrastrukturę, gdzie barierą był nie tyle brak pieniędzy, co nieudolność procedur efektywnej realizacji zamówień publicznych. Ale korzyści z UE wykraczają zdecydowanie poza fundusze. To po pierwsze dostęp do Jednolitego Rynku, dzięki któremu eksport jest głównym czynnikiem wzrostu krajów EŚW, znacząca poprawa warunków życia na wsi, poprawa demokratycznych i rynkowych standardów (w tym znacząca redukcja korupcji), wzrost konkurencji w sektorach wcześniej zmonopolizowanych i oczywiście postęp techniczny, który nastąpił dzięki m.in. bezpośrednim inwestycjom zagranicznym. Unia to tzw. commitment device, która wymusiła zmianę standardów szeregu dziedzin życia. Wystarczy popatrzeć na naszych bliskich i dalekich sąsiadów poza UE, aby zobaczyć jak wygląda scenariusz alternatywny.
Najważniejsze korzyści z tytułu członkostwa Polski w UE (podobnie jak i innych krajów) to korzyści handlowe, wynikające głównie z funkcjonowaniu na Jednolitym Rynku Europejskim. Jest także wiele innych, pozahandlowych, korzyści o charakterze cywilizacyjnym.
Transfery unijne są złożoną konstrukcją, mają znaczenie dla wielu sektorów i całych gospodarek. Różnice w przypadku istnienia samych transferów (np. pomocowych) względem przynależności do wspólnoty UE łatwo dostrzec spoglądając na sytuację Ukrainy, Tunezji, czy nawet Maroka. Bycie poza granicami UE to obrazowo biorąc "trzeci świat", ze wszystkimi problemami tego pojemnego określenia.
Opisana sytuacja jest na tyle abstrakcyjna, że nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Polska znajduje się na określonym poziomie rozwoju gospodarczego i swego rodzaju "rezygnacja" z funduszy byłaby nieporozumieniem.
Teza 3: Gdyby Polska miała stać się płatnikiem netto do unijnego budżetu, powinna rozważyć wyjście z UE.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
Wyjście z UE byłoby ekonomicznym nonsensem choćby z tego względu, że pogorszyłoby to znacznie konkurencyjność polskich firm i polskiego rolnictwa na rynku europejskim. Nie uczestniczylibyśmy także w wielu europejskich programach pomagających unowocześniać nie tylko gospodarkę.
Korzyści z obecności w Unii maja charakter długookresowy. Fakt dokładania się do budżetu oznaczałby, że, po pierwsze, jesteśmy bogatym krajem, a po drugie, finansowalibyśmy w ten sposób popyt zewnętrzny, czyli i tak wyszlibyśmy, w długim okresie, na swoje.
Zdecydowanie nie ponieważ są państwa będące płatnikami netto, a występowanie z Unii nie jest tam nawet rozważane, ponieważ Unia zapewnia dostęp do jednolitego rynku europejskiego.
Podkreślić należy słowo rozważyć, co nie oznacza konkretnej decyzji. Członkostwa w UE nie można bowiem rozpatrywać tylko przez pryzmat korzyści finansowych. Niemniej jednak udział we Wspólnocie powinien wiązać się z korzyściami gospodarczymi dla poszczególnych państw. Jeśli nie ma korzyści z udziału w jakimś projekcie to działa się na szkodę danego państwa. Pamiętać należy też, że Unia Europejska jest przede wszystkim projektem politycznym, a zatem członkostwo w UE powinno przynosić zarówno korzyści gospodarcze, jak i polityczne oraz społeczne.
Zależy od skali dopłat do budżetu oraz otoczenia instytucjonalnego UE. Wyjście z UE mogłoby być rozważane tylko w sytuacji możliwego trwałego, jaskrawego i szkodliwego ograniczenia suwerenności kraju / trwałego konfliktu interesów z dominującymi w UE krajami, co zabijałoby potencjał rozwoju. Na dzień dzisiejszy nie ma takiej sytuacji.
Powinniśmy przestać traktować obecność we Wspólnocie jedynie w uproszczonych kategoriach pieniężnych, tzn. ile środków (netto) możemy dostać.
Zob. komentarz powyżej wyjaśniający źródła głównych korzyści z członkostwa w UE.
Zostanie płatnikiem netto będzie oznaczało, że Polska ma świetnie rozwiniętą, zamożną gospodarkę i tym bardziej będzie korzystać z Jednolitego Rynku (nie grozi nam przez najbliższe 10-20 lat)
Naturalnym jest, że przekraczając pewien względny poziom rozwoju, np. medianę czy średnią dochodu możemy stać się płatnikiem netto. Na tym właśnie polega solidarność.
Bardzo bym się z tego ucieszył, bo to znaczyłoby, że Polska ma ponadprzeciętny PKB per capita w skali unijnej i należy do najbardziej rozwiniętych krajów UE.
Gdyby tak było to wszyscy płatnicy netto wyszliby z UE. Korzyści uczestnictwa we wspólnym rynku, swoboda przepływów towarów, kapitału itd. a także udział we wspólnych przedsięwzięciach UE są tak ogromne, że rozważanie ich wyłącznie z punktu widzenia budżetu państwa jest pozbawione sensu.
To zależy od perspektywy czasowej. Jeśli kiedyś w przyszłości osiągniemy być może poziom PKB per capita np. w wysokości 125% średniej unijnej, to bycie płatnikiem netto nie powinno oznaczać zasadności wyjścia. Są przecież inne pola do odnoszenia korzyści z członkostwa.
Teza 4: Gdyby Polska wystąpiła z UE, rozwijałaby się szybciej niż pozostając we Wspólnocie.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
Wyjście z UE mogłoby pogorszyć stan naszej demokracji i niezależność instytucji potrzebnych dla prawidłowego funkcjonowania mechanizmów rynkowych, które dają gospodarce dynamizm i zdolność do przekształceń strukturalnych. Z czasem czekałby nas okres stagnacji, jaka charakteryzuje kraje, w których władze faworyzują państwowe lub quasi państwowe monopole i zmniejszają zakres działania mechanizmów rynkowych.
Rozwój gospodarczy opiera się na swobodnej wymianie technologii, łatwo dostępnych środkach produkcji, zdrowej konkurencji, silnych instytucjach i długoterminowej przewidywalności i stabilności politycznej, głębokich i trwałych rynkach zbytu, infrastrukturze, itd. Wspólnota pozytywnie wpływa na każdy z tych czynników, nie widzę więc żadnego powodu dlaczego rozwój miałby przyspieszyć przy wystąpieniu z niej. Wręcz przeciwnie, jestem głęboko przekonany że tempo rozwoju spadłoby dramatycznie w stosunku do ostatnich dwóch dekad.
W żadnym wypadku nie miałoby to miejsca, ponieważ rozwój Polski jest powodowany przez dostęp do jednolitego rynku europejskiego. Bez tego dostępu trudno jest mówić o jakimkolwiek rozwoju.
Scenariusz, w którym po wystąpieniu teraz z UE Polska rozwijałaby się szybciej jest w mojej ocenie skrajnie mało prawdopodobny. Wystawialibyśmy się na ryzyka polityczne, kursowe, większą niepewność prowadzenia biznesu i większą niepewność jeśli chodzi o bezpieczeństwo nie otrzymując w nic istotnego w zamian. Dotyczy to nawet możliwości przyciągania imigrantów.
W krótkim okresie nie mam zdania. W długim okresie - zdecydowanie nie.
Skutki wystąpienia z UE trudno sobie nawet wyobrazić. Fundusze grają tutaj drugorzędną rolę, a pierwszorzędną utrata korzyści z handlu, wypadnięcie z europejskich łańcuchów produkcji, monopolizacja i oligarchizacja gospodarki.
Byłaby to gospodarcza, polityczna i cywilizacyjna katastrofa.
Problem rozwoju ma wiele wymiarów, obejmuje nie tylko tempo rozwoju, ale też jakość tego rozwoju. Pojęcie jakości dotyczy środowiska naturalnego, warunków pracy, dbałości o bezpieczeństwo konsumentów, dbałości o reguły konkurencji. Osiągnięcie parametrów "dobrego rozwoju" poza UE przez samą Polskę jest mało prawdopodobne. Ponadto, przykład Brexitu pokazuje skalę trudności po odcięciu się od bliskich rynków (pracy, zbytu, dostaw itd).
Przewiduję zdecydowanie ujemny bilans konsekwencji w handlu zagranicznym oraz istotną przewagę niekorzyści nad korzyściami w związku z przepływami inwestycji zagranicznych.
Teza 5: Emigracja 1,5 mln Polaków po wejściu Polski do UE obniżyła potencjał rozwojowy gospodarki.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
Emigracja z Polski miała miejsce przed przystąpieniem do UE i miałaby miejsce (może nawet na większą skalę) gdyby Polska przestała być w UE. Dlatego uważam, że pytanie jest mylące. Emigracja może obniżać potencjał rozwojowy gospodarki (w zależności od różnych czynników może go także zwiększać), ale łączenie tego w uproszczony sposób z członkostwem w UE jest nieporozumieniem.
Ta emigracja obejmuje tak osoby, które w Polsce nie mogły znaleźć zatrudnienia pozwalającego im zapewnić utrzymanie siebie i ich rodzin, ale także wysoko kwalifikowanych inżynierów, lekarzy, architektów, informatyków, techników budowlanych, medycznych i innego personelu medycznego, co osłabiało potencjał rozwojowy Polski. Intuicyjnie sądzę, że ten drugi czynnik mógł być silniejszy niż pierwszy.
Emigracja zmniejszyła nasz potencjał demograficzny, ale jej apogeum nastąpiło szereg lat temu, po czym wielkość emigracji wyraźnie malała.
Emigracja Polaków została w dużej mierze zrekompensowana imigracją do Polski.
Potencjał rozwojowy lepiej mierzyć w przeliczeniu na mieszkańca - w takim podejściu migracja nie ma bezpośredniego wpływu na potencjał. Pośrednie efekty są trudniejsze do oszacowania. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę kwestie kompozycji - wyjeżdżają młodsi, może (?) bardziej przedsiębiorczy Polacy. Nie znam badań które się tym zajmują więc nie wiem. Z drugiej strony wydaje mi się że sporo osób wróciło do kraju i swoim doświadczeniem z zagranicy wzbogaciło Polską gospodarkę.
Efekt emigracji jest wyrównany, w pozytywnym sensie, przez napływ tańszej siły roboczej z innych krajów, oraz re-emigrację osób z kapitałem uzyskanym za granicą.
Polska gospodarka jeszcze przez wiele lat po przystąpieniu do Unii nie była w stanie zapewnić miejsc pracy wszystkim pracownikom, który pracy poszukiwali. Emigracja pozwoliła pracownikom z Polski na utrzymanie oraz rozwój swoich umiejętności, z których polska gospodarka może zawsze potencjalnie skorzystać jeżeli osobom tym zostaną stworzone odpowiednie bodźce zachęcające ich do powrotu.
Z jednej strony odpłynęły z kraju cenne zasoby ludzkie, ale jednocześnie emigranci znaleźli miejsca pracy i często transferowali do rodzin w Polsce znaczącą część swoich dochodów. Gdyby pozostawali bez pracy w Polsce generowaliby bezrobocie i związane z tym zasiłki oraz skutki społeczne.
Emigracja (nie dyskutujmy o liczbach) to efekt push i pull. Jedyne co zmieniła akcesja, to nieco zmniejszyła koszty związane z pull, nie widzę związku pomiędzy tematem tego badania a pytaniem o emigracje z Polski. Tak, nie mieliśmy satysfakcjonującego pomysłu na tych, korzy wyjechali, wiec szukali szczęścia gdzie indziej. Nasza strata/zysk krajów, które ich zagospodarowały. Prawda niezależna od akcesji do UE.
Tak, istnieją nawet szacunku o ile.
Wręcz przeciwnie- dzięki możliwości swobodnego przepływu osób, także w celach zarobkowych, dostaliśmy niejako w prezencie mechanizm dostosowawczy dla polskiego rynku pracy, nieoceniony w latach wysokiego bezrobocia. Dodatkowo, migracja to nie tylko możliwość wyższych zarobków i transfery pieniężne do kraju pochodzenia (czyli do Polski), ale i cały szereg korzyści opisywanych przez specjalistów od rynków pracy i ruchów migracyjnych: zdobywanie doświadczenia, nauka języka, budowa kontaktów na zewnątrz, wzmacnianie postaw przedsiębiorczych.
Cześć z nich byłaby bezrobotna. Oni opuścili kraj w dużej mierze w połowie poprzedniej dekady, gdy mieliśmy wysokie bezrobocie. Część z nich może wrócić gdy sytuacja w PL się poprawi i przywiozą ze sobą zdobyte doświadczenie.
Trudno się odnieść do tego stwierdzenia. Trzeba też uwzględnić kontekst demograficzny. Przez pewien czas nasz rynek pracy nie był w stanie zaabsorbować dużego grona absolwentów, migracje pozwoliły na wyrównanie popytu i podaży. W efekcie wzrost w krótkim okresie nie ucierpiał tak bardzo. Jednak w dłuższym tak, bo to utrata kapitału ludzkiego. Chociaż mamy też migracje powrotne. To zjawisko wymaga kompleksowej oceny.
Ale została z naddatkiem skompensowana przez: (1) imigrację ze Wschodu (która byłaby dużo mniejsza, gdyby Polska nie rosła tak szybko, jak rozwijała się dzięki członkostwu w UE) oraz (2) wzrost powiązań z Zachodem wynikający z tej emigracji (więzy handlowe, dyfuzja wiedzy itp).
Tutaj są czynniki za i przeciw. Trudno ustalić, jaki jest bilans netto.
Wyjechała niestety najbardziej proaktywna część populacji, niekiedy większość młodych ludzi z danego obszaru. To ogromny uszczerbek. Jednocześnie trzeba zauważyć, że w tamtym czasie nie mieli oni alternatywy w Polsce. Brak mobilności w skali UE wywołałby problemy społeczne.
Warto zwrócić uwagę, że część emigracji miała miejsce w czasach, gdy problemem było bezrobocie, a nie brak rąk do pracy. Emigracja rozwiązywała więc określone napięcia na rynku pracy. Z punktu widzenia dłuższego okresu jest to jednak duże ograniczenie możliwości rozwojowych gospodarki. Interes Polski przemawiałby więc obecnie i w przyszłości za prowadzeniem polityki sprzyjającej powrotom.
Teza 6: Polska poza Unią Europejską doświadczałaby niższej inflacji.
Liczba respondentów: 47
Opinie ekspertów (47)
To zależałoby od szeregu czynników, które trudno jednoznacznie wiązać z członkostwem w UE.
Trudno dostrzec cokolwiek, co by to uzasadniało. Wyjście z Unii mogłoby wpłynąć niekorzystnie na stan naszej demokracji i niezależność NBP. Mniejsza byłaby także rola „importu” niskiej inflacji z UE, który od dawna pomagał stabilizować inflację krajową. Spadek napływu FDI i wydajności sprzyjałyby presji inflacyjnej.
Myślę że w krótkim terminie po Polexicie inflację zdominowała by deprecjacja złotego. Inflacja byłaby więc zdecydowanie wyższa. W średnim okresie żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zastanowić się czy to popyt czy podaż spadła by bardziej (zakładając niezmienną politykę pieniężną). Trudno to ocenić, jednak wydaje mi się że inflacja byłaby wyższa. W dłuższym okresie inflacja jest determinowana przez to co i jak robi Bank Centralny; nie widzę oczywistej zależności z UE.
Biorąc pod uwagę fakt, że Narodowy Bank Polski już obecnie przestał dbać o wartość polskiego pieniądza i nie ma zamiaru realizować celu inflacyjnego wyjście z Unii Europejskiej i odcięcie od funduszy unijnych przełożyłoby się na jeszcze większą inflację służącą do pokrywania deficytów budżetowych za pomocą druku pustego pieniądza.
Jest wiele ważniejszych czynników mających wpływ na poziom inflacji niż członkostwo lub jego brak w UE.
Inflacja jest zjawiskiem, za które odpowiada bank centralny. Podstawowym rozwiązaniem dynamicznej niespójności polityki niskiej inflacji jest: (1) niezależny bank centralny, (2) o awersji do inflacji większej niż wykazywana przez ogół społeczeństwa. UE wymaga, aby jej członkowie respektowali niezależność banku centralnego. Innymi słowy, niezależność banku centralnego jest wzmacniana przez członkostwo w UE (wzmacniany jest warunek (1) niskiej inflacji). UE nie jest natomiast w stanie wpłynąć na proces wyboru władz monetarnych w Polsce (nie ma wpływu na spełnienie przez kraj warunku (2)). Niemniej nie ma najmniejszych powodów sądzić, że gdyby Polska była poza UE, to politycy wybieraliby do władz monetarnych osoby o większej awersji do inflacji i rzadziej podążających za preferencjami polityków, niż obecnie.
Z wyjaśnieniem: mielibyśmy niższą inflację, gdybyśmy nie musieli stosować się do polityki klimatycznej. Ale: (1) to jest słuszna polityka (2) będąc poza UE być może już wkrótce zapłacilibyśmy za to wolniejszym wzrostem (opodatkowanie śladu węglowego)
Potencjalnie, dlatego że wzrost gospodarczy byłby niższy.
Obecna inflacja w Polsce nie ma związku z członkostwem w UE. Jest wynikiem polityki polskich władz i NBP.
Obecne bodźce inflacyjne są obserwowalne na całym świecie.
Liczba czynników wpływających na poziom inflacji jest tak duża, że trudno z samego członkostwa w UE albo braku członkostwa wyprowadzać konsekwencje dla skali wzrostu cen. Pod tym względem większe znaczenie wydaje się mieć przynależność do Strefy Euro. Członkostwo w tej ostatniej winno sprzyjać trzymaniu inflacji w ryzach.