W połowie stycznia Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował wyniki badań, wedle których na świecie niemal 40 proc. miejsc pracy zostanie przekształconych przez wykorzystanie sztucznej inteligencji (SI). W krajach najbardziej rozwiniętych gospodarczo ten odsetek jest bliższy 60 proc., a w krajach o niskim dochodzie — nieco niższy niż 30 proc. Różnica, jak tłumaczą autorzy badania, wynika z odmiennej struktury zatrudnienia w krajach na różnym etapie rozwoju.
„W przeszłości automatyzacja i technologie informacyjne zwykle oddziaływały na rutynowe czynności, ale AI wyróżnia się m.in. zdolnością do wpływania także na prace wymagające wysokich kwalifikacji” - tłumaczą badacze z MFW. Pracy w zawodach, w których potrzebne są właśnie wysokie kwalifikacje, więcej jest zaś w krajach wysoko rozwiniętych. Jak jednak podkreślają ekonomiści z waszyngtońskiej instytucji, ten wpływ nie zawsze musi być negatywny. Według MFW, SI będzie komplementarna wobec mniej więcej połowy z owych 60 proc. miejsc pracy, na które będzie oddziaływała w krajach rozwiniętych. To oznacza, że ci pracownicy staną się bardziej wydajni, a przez to — być może — nawet bardziej potrzebni. Druga połowa z tych 60 proc. pracowników będzie jednak przez SI częściowo zastępowana.
Czy to oznacza, że należy się liczyć z istotnym wzrostem bezrobocia na świecie? Raczej nie. Jak wynika z naszej sondy wśród uczestników panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”, postęp technologiczny w przeszłości zawsze prowadził do likwidacji niektórych zawodów, ale jednocześnie stwarzał nowe. A w tej mierze, w jakiej pobudzał wzrost gospodarczy, wzmacniał popyt na pracowników w wielu zawodach istniejących wcześniej. Większość spośród ankietowanych przez nas ekonomistów nie widzi powodów, aby tym razem miało być inaczej.
Teza 1: Rozwój Sztucznej Inteligencji (SI) w horyzoncie dekady doprowadzi do pojawienia się w Europie tzw. technologicznego bezrobocia.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Choć technologia zastępuje pewne umiejętności i zadania wykonywane przez pracowników, to jednocześnie zwiększa całkowity produkt w gospodarce. Firmy mają więcej środków na inwestycje (np. opracowywanie nowych produktów i usług), które pociągają za sobą tworzenie nowych miejsc pracy. Jeśli wzrost produktu będzie wystarczająco duży, popyt na pracę przy nowych zadaniach może w pełni zrekompensować spadek popytu na umiejętności zastąpione przez technologię. Wzrost produktu będzie większy, jeśli postęp technologiczny zastąpi umiejętności najbardziej produktywne. Ponieważ najbardziej produktywne zajęcia są najlepiej opłacane, zastąpienie ich technologią uwolni najwięcej środków, które będzie można przeznaczyć na inwestycje. Obecna trajektoria postępu technologii pozwala mieć nadzieję, że SI będzie zastępować właśnie te najlepiej płatne zajęcia. Dodatkowo, w dzisiejszych czasach gospodarki Unii Europejskiej borykają się raczej z niedoborem pracowników, a więc technologie SI wspomagające wykwalifikowanych pracowników są bardzo pożądane.
Nieco inaczej sprawa wygląda z tak zwaną ogólną sztuczną inteligencją, czyli doskonałą kopią ludzkiego umysłu lub nawet jego lepszą wersją. To nie jest jednak perspektywa najbliższej dekady.
Nie. Skalowanie nowych technologii jest procesem znacznie wolniejszym niż się to nam na ogół wydaje tj. zajmuje kilkadziesiąt lat. W tym czasie gospodarki się restrukturyzują, tworząc nowe zawody i branże. Wzrost gospodarczy jest bowiem procesem polegającym na produkowaniu większej ilości dóbr i usług przy mniejszych nakładach. A więc zmniejszenie nakładów pracy na jednostkę produktu w sektorze automatyzowanym umożliwia rozwój innych branż. Tylko w przypadku bardzo szybkiego skalowania technologii zwiększającej produktywność pracy, może pojawić się przejściowe bezrobocie, wynikające z niemożności dostosowania się podaży pracy i popytu na pracę w krótkim okresie tj. stare firmy z nową technologią zwalniają, nowe firmy jeszcze nie powstały i lub pracownicy nie zyskali niezbędnych im nowych umiejętności.
Nie. Historia światowej gospodarki pokazuje, że szoki technologiczne nie prowadzą do wzrostu bezrobocia w skali całej gospodarki. Tak samo było z np. Internetem. Nie ma powodu, aby spodziewać się, że z SI będzie inaczej. Dodatkowo, wbrew wielu katastroficznym prognozom, mimo rozwoju automatyzacji, intensyfikacji wykorzystania robotów i coraz większej absorpcji SI, światowa stopa bezrobocia spadła a nie wzrosła. Gros rozwiniętych krajów na świecie zmaga się z niedoborem rąk do pracy, a nie z ich nadmiarem. Rozwój SI jest w większym stopniu szansą na redukcję braków na rynku pracy, a nie zagrożeniem dla zwiększenia bezrobocia.
Moja odpowiedź wynika z przekonania, że nie brakuje potrzeb społecznych, których realizacja wymaga intensywnej pracy ludzkiej (np. usługi opieki) i z nadziei, że istnieje w sferach politycznych powszechna świadomość tych potrzeb. Dlatego ewentualne bezrobocie technologiczne traktuję jako efekt jakiejś decyzji politycznej, a nie efekt działania bezosobowego rynku. W praktyce ograniczenie zatrudnienia w branżach o wysokim potencjale nasycenia AI jest (pod pewnymi warunkami, związanymi ze zużyciem zasobów) równoznaczne z poprawą wydajności procesów gospodarowania. Innymi słowy, w konsekwencji tych procesów mogą się pojawić "wolne ręce" do realizacji innych użytecznych społecznie działań. Kluczowe pytanie, na które musimy sobie społecznie odpowiedzieć brzmi, czy oddać te "wolne zasoby" w dyspozycję sił rynkowych (przy wsparciu popytu ze strony państwa), czy zaangażować je w realizację usług publicznych. Z różnych względów jestem wyraźnie bliższy drugiej opcji.
Tak, choć niekoniecznie będzie to masowe bezrobocie w skali całych gospodarek narodowych. Można jednak spodziewać się coraz częstszych zwolnień (indywidualnych i grupowych) w różnych segmentach nisko- i średnio-wykwalifikowanej pracy umysłowej, przede wszystkim w różnorodnych usługach biznesowych. Tam SI może być stopniowo wdrażana przy umiarkowanych nakładach inwestycyjnych, w porównaniu do przemysłu, magazynowania czy transportu, gdzie robotyzacja jest droga i wymaga sporej skali. Bezrobocie technologiczne może występować w szczególności w regionach wysoko wyspecjalizowanych w usługach biznesowych, w połączeniu z relatywnie wysokimi w ujęciu międzynarodowym kosztami pracy. Tam możliwości przekwalifikowania się mogą być ograniczone i będą wymagały czasu lub interwencji rządowych.
Ważnym pytaniem jest to, na ile aktualnie rozwijane technologie sztucznej inteligencji zastąpią pracowników, a na ile doprowadzą do wzrostu ich produktywności. Wcześniejsze doświadczenia w zakresie nowych odkryć technologicznych wskazują, że w długim okresie następuje wzrost produktywności, zaś w krótkim okresie spadek zatrudnienia. Od momentu udostępnienia ChatGPT obserwowane są wyraźne zmiany w wybranych segmentach rynku pracy, głównie w sektorze IT. W horyzoncie dekady możemy spodziewać się zmiany struktury zatrudnienia, a mianowicie zmniejszenia popytu na pracę w sektorach, które mogą być zautomatyzowane z wykorzystaniem narzędzi SI.
Pojawi się zwiększona presja na dostosowanie do zmian. Będzie jednak pewna grupa osób, która będzie miała z tym problem. Wielkim wyzwaniem będzie zbudowanie powszechnie dostępnych form wsparcia takiego dostosowania do zmieniających się warunków, raczej niż jedynie wsparcia dochodowego. Potrzebne jest również wspieranie pozytywnego nastawienia do zmian. Czyli nie straszmy ludzi, a raczej pomagajmy dostrzec nowe możliwości.
Oczywiście nie można mieć pewności, ale historycznie technologiczne bezrobocie nie było częstym zjawiskiem. Na przykład automatyzacja w ostatnich dekadach nie doprowadziła do wzrostu bezrobocia - dzisiaj na świecie jest więcej pracy niż kiedykolwiek wcześniej. Dzieje się tak dlatego, że nowe technologie, także SI, prowadzą zwykle do tworzenia się nowych zawodów czy nawet całych nowych sektorów. Poza tym wydaje się, że efekt technologii bardziej uderza w płace pracowników najbardziej przez te technologie zastępowanych, niż wpływa bezrobocie (jeśli już to wzrasta stopa nieaktywności).
Wiele zależy od systemu edukacji i od chęci społeczeństwa do nabywania nowych umiejętności. SI zastąpi powtarzalne, rutynowe czynności, ale potrzebny będzie i tak ludzki nadzór. Wymienione technologiczne bezrobocie może dotyczyć głównie osób starszych, które nie będą miały motywacji do przekwalifikowania się.
Po pierwsze, SI raczej zmieni charakter pracy niż doprowadzi do całkowitej automatyzacji konkretnych zawodów. Po drugie, Europa stoi przed niedoborem pracowników, który będzie się nasilał, więc automatyzacja (przez AI czy roboty) jest sposobem na podniesienie produktywności w kontekście niedoborów pracowników. Wyzwanie ma głównie charakter szoku realokacyjnego - niektóre zawody stracą, inne zyskają, przejście z pierwszych do drugich będzie jednak niebanalne - niż zagregowanego.
Wzrost produktywności w jednym sektorze zazwyczaj wiąże się ze spadkiem zatrudnienia w tym sektorze, z jednoczesnym wzrostem zatrudnienia w innych, mniej produktywnych sektorach. Takie zjawisko obserwujemy wszędzie na świecie: w porównaniu do Polski, gospodarki wyżej rozwinięte mają wyższe zatrudnienie w sektorze usług, który jest mniej produktywny niż wytwórczy. Wzrost bezrobocia na skutek zmian technologicznych jest obecnie mało prawdopodobny ze względu na demografię: wzrost populacji świata obecnie spowalnia, a w perspektywie pokolenia zacznie spadać. To rodzi potężne skutki zarówno dla podaży pracy, jak i popytu na pracę. Po stronie podaży, kraje rozwinięte od dawna, a Polska od niedawna, borykają się z problemem braku rąk do pracy. Obecnie dotkliwym wyzwaniem dla polskiej polityki gospodarczej jest zaprojektowanie dobrej polityki migracyjnej, która ten brak uzupełni, bez generowania napięć społecznych.
Po stronie popytu, demografia będzie generowała wzrost zapotrzebowania na pracę w sektorach związanych z opieką nad osobami starszymi - to szczególny sektor, w którym pracy nie będzie się dało zastąpić SI, bo wymaga empatii.
Prawdę mówiąc, nie widzę przestrzeni na technologiczne bezrobocie. Pracy nie zabraknie.
Ale będzie to dotyczyć tylko niektórych grup zawodów.
To będzie chyba trochę bardziej złożone, bo wraz z pojawieniem się technologicznego bezrobocia zwiększy się popyt na siłę roboczą w mało skomputeryzowanych (zrobotyzowanych?) sektorach. Jeżeli będzie politycznie spokojnie, to wzrost dochodu wskutek postępu technicznego zwiększy popyt na różne niezrobotyzowane usługi; jeżeli nie, to wzrośnie popyt na pracę w sektorach obronnych.
Pojawią się nowe zawody w obszarze "obsługi" AI.
Możliwe, że takie zjawisko dotknie wybrane zawody, ale nie spodziewam się, by było masowe.
To pytanie futurologiczne, na które nie ma na dziś odpowiedzi. Za to umiemy odpowiedzieć na pytanie: czy gdyby faktycznie SI miało duży destrukcyjny wpływ na miejsca pracy, to umiemy coś z tym zrobić? Umiemy, bo już były duże fale zmian technologicznych i wiemy, że jedne kraje radzą sobie gorzej, inne lepiej, są koszty i korzyści, a tempem adopcji technologii można sterować (choć nie bez kosztów w innych obszarach).
W ujęciu "brutto" widzę zarówno wypieranie człowieka z pewnych aktywności przez SI, jak i pojawianie się nowych zadań związanych z rozszerzającą się skalą zastosowania SI, które powinny być wykonywane przez człowieka (compliance z regulacjami, sprawdzanie wyników sugerowanych przez SI w zastosowaniach krytycznych). Nie potrafię oszacować, jaki będzie efekt "netto" tych dwóch zjawisk dla zatrudnienia.
Wystąpienie tzw. technologicznego bezrobocia jest normalne w przypadku pojawienia się nowej, przełomowej technologii. Tak było chociażby w przypadku maszyny parowej i tak samo będzie wraz z rozwojem sztucznej inteligencji.
Ten pogląd ma swoich zwolenników, wzorujących się na poprzednich rewolucjach rynku pracy. Jednak poprzednie rewolucje spowodowały pojawienie się nowych zawodów i zwiększenie zatrudnienia. Podobnego efektu można się spodziewać odnośnie do SI.
Zarówno teoria, jak i przeszłe doświadczenie, nie dają jasnej odpowiedzi w tej sprawie.
To nie jest pierwsza technologiczna zmiana w historii i żadne wcześniejsze nie prowadziły do masowego bezrobocia w skali całej gospodarki, wręcz przeciwnie (choć oczywiście czasem miały skoncentrowane efekty w konkretnych miejscach i sektorach). Postęp w sztucznej inteligencji w ciągu ostatnich kilku lat jest ciekawy i ważny, ale przynajmniej na dzień dzisiejszy nie wydaje mi się, że to jest zmiana, do której się nie zaadaptujemy i która zmniejszy popyt na pracę.
Uważam, że takie ryzyko istnieje i jest istotne, choć oczywiście niepewność jest wielka.
Przy obecnym poziomie rozwoju tej technologii, jest stosunkowo niewiele zawodów, które da się w całości zastąpić SI. Podejrzewam, że SI może mieć duży wpływ na to, jak będzie wyglądać praca w niektórych sektorach, ale nie spodziewam się dużego wzrostu bezrobocia na poziomie makroekonomicznym.
AI odbierze pracę Polakom?
Choć badania MFW sugerują, że kraje rozwijające się są co do zasady mniej eksponowane na wpływ SI na rynek pracy, Polska — wciąż zaliczana do tej grupy — może być przypadkiem specyficznym. Wynika to z prężnego w ostatnich latach rozwoju sektora usług dla biznesu. „Centra usług wspólnych to oddziały firm, które świadczą różnorodne usługi dla innych oddziałów w ramach tej samej organizacji. Usługi te obejmują często powtarzalne, rutynowe procesy biznesowe, takie jak księgowość, obsługa klienta, IT czy inne zadania administracyjne. Jednak szybki postęp technologiczny, robotyzacja i automatyzacja procesów oparta na RPA, IPA i AI, zagrażają rutynowym zadaniom w centrach usług wspólnych” - tłumaczą w opublikowanym w grudniu ub.r. artykule ekonomiści z Instytutu Badań Strukturalnych.
Niemal 60 proc. ankietowanych przez nas ekonomistów odrzuciło jednak tezę, że Polska — ze względu na strukturę zatrudnienia — jest bardziej zagrożona technologicznym bezrobociem niż wysoko rozwinięte gospodarki. Jedną z przyczyn tego optymizmu jest duża dywersyfikacja sektorowa polskiej gospodarki, inną - szybkie starzenie się ludności i pogłębiający się deficyt pracowników. W przewidywalnej przyszłości, jak wskazuje wielu uczestników naszej sondy, to właśnie niedobór pracowników będzie większym problemem niż ich nadmiar.
Teza 2: Ze względu na strukturę zatrudnienia, Polska jest bardziej zagrożona technologicznym bezrobociem niż gospodarki wysoko rozwinięte.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Nie ma żadnych wskazań, żeby tak było. Dotąd Polska korzystała na automatyzacji (nie SI, tylko takiej zwykłej), bo przeniesienie wielu zadań do Polski było tańsze niż ich zautomatyzowanie. Jeśli rozwój SI pójdzie w kierunku obniżenia kosztów automatyzacji, to Polska straci swoją uprzywilejowaną obecnie pozycję, ale wydarzyłoby się tak prędzej czy później. Nie ma znaczenia to, która technologia to spowoduje, ma natomiast znaczenie to, czy i jak będziemy tym procesem zarządzać po stronie firm, polityki edukacyjnej i gospodarczej.
Niedobór pracowników w Polsce będzie w przyszłości największy w zawodach wymagających wyższych kwalifikacji, a więc w tych, w których SI ma większe zastosowanie (w porównaniu do wcześniejszych technologii). Zwiększenie wykorzystania SI może pozwolić ograniczyć problem niedoboru pracowników.
Nie. Biorąc pod uwagę braki na polskim rynku pracy, trzeci najniższy poziom bezrobocia wśród krajów OECD, i szybko starzejące się społeczeństwo, SI to bardziej szansa a nie zagrożenie.
Nie. Automatyzacja pozwoli za to podnosić płace.
Polska może doświadczyć mniej pozytywnych efektów SI niż gospodarki takie jak Stany Zjednoczone, ale problemem nie jest struktura zatrudnienia. Źródłem problemu jest to, że polskie firmy nie rozwinęły jak na razie własnej technologii SI, która może konkurować z technologią zza granicy. W konsekwencji, zyski generowane przez SI, będą płynęły do zagranicznych firm, a to przecież firmy będą decydowały w co i gdzie zainwestować. Natomiast SI (nawet ta importowana z Zachodu) wciąż może być pozytywna dla Polski poprzez zwiększenie produktywności polskich firm i umożliwienie im tworzenia nowych miejsc pracy w Polsce.
Wysokie bezrobocie "strukturalne", które pojawiło się w Polsce w latach 90. XX w. i utrzymywało do połowy lat dwutysięcznych, wystąpiło w sytuacji zupełnie odmiennej od obecnej: w warunkach gwałtownej transformacji ustrojowej, w obecności pokolenia wyżu demograficznego na rynku pracy i przy bardzo słabej polityce społecznej. Obecne zmiany nie mają tak gwałtownego charakteru, bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie, bo na rynku pracy znajduje się pokolenie niżu demograficznego (i żaden wyż już się nie pojawi), nie ma tak dotkliwych strukturalnych niedostosowań (wykluczenie cyfrowe jest nieporówywalnie niższe niż 20 lat temu), a i polityka społeczna jest obecnie nieporównywalnie lepsza.
Niekoniecznie, z tych samych powodów co powyżej. Poza tym, SI będzie mogła mieć większy wpływ w usługach niż w przemyśle.
W Polsce będzie to kompensować demografia.
Chyba odwrotnie. Polska ma ciągle komparatywną przewagę nad wieloma innymi krajami Unii Europejskiej. Mówiąc prościej, jest tańsza, a siła robocza jest obecnie bardzo mobilna.
Z jednej strony, w Polsce mamy sporo pracowników biurowych w centrach usług wspólnych, których zatrudnienie rzeczywiście może być redukowane mocniej niż w innych sektorach. Z drugiej strony, Polska ma mocno zdywersyfikowaną strukturę zatrudnienia, więc jest generalnie bardziej odporna na większość szoków.
Chyba jeszcze za mało wiemy o tym, co i w jaki sposób AI zmieni w naszym życiu. Wiele z tego, co jest w publicznym obiegu medialnym to futurologia (na ogół katastroficzna).
W skali makroekonomicznej, biorąc pod uwagę relatywnie spore zatrudnienie w przemyśle i usługach pozabiznesowych - nie. Na korzyść stabilności zatrudnienia w Polsce będą też działały ciągle niskie w porównaniu z Europą Zachodnią wynagrodzenia nominalne. Niemniej jednak w najbliższych latach można spodziewać się zwolnień grupowych w przynajmniej części oddziałów korporacji zagranicznych (centra usług wspólnych), które będą dotknięte restrukturyzacjami czy przetasowaniami w hierarchii całej firmy. Może to oznaczać, że w dużych miastach w Polsce pojawi się pewna skala bezrobocia, bądź też podtrzymanie możliwości zatrudnienia będzie warunkowane obniżką wynagrodzeń.
We wskazanym kontekście pewnym specyficznym problemem polskiej gospodarki może być rozmiar sektora BPO/SSC (centra usług wspólnych - red.). Nie uważam jednak, że stwarza to istotnie wyższe zagrożenie technologicznym bezrobociem niż w gospodarkach wysoko rozwiniętych.
Wydaje się, że w Polsce udział zatrudnienia w zawodach bezpośrednio zagrożonych przez SI jest niższy niż w krajach wysoko rozwiniętych.
O ile uważam, że w skali świata, czy nawet Europy, w ostatecznym rozrachunku bezrobocie technologiczne byłoby zjawiskiem w dużej mierze politycznym, o tyle w skali niedużej gospodarki zależnej od eksportu (w tym - co szczególnie istotne - eksportu relatywnie prostych usług biznesowych) realizowanego w istotnej mierze przez firmy zagraniczne, automatyzacja substytuująca pracę (w odróżnieniu od komplementarnej) może być trudna do zneutralizowania. Będzie ona bowiem powodowała pogorszenie naszego salda handlowego i w konsekwencji, przy braku nowych źródeł popytu zewnętrznego, wymusi redukcję importu, co w rozsądnym czasie będzie wymagało albo wdrożenia strategii substytucji importu, albo zmniejszenie popytu krajowego. Ta pierwsza opcja jest oczywiście mocno złożona ze względu na wysoką zależność konsumpcji od importu dóbr technicznych. Druga opcja nie stoi na przeszkodzie zatrudnieniu "uwolnionych do pracy rąk" pod warunkiem intensywnej redystrybucji, która będzie politycznie trudna. Na szczęście niedawne badania zrealizowane przez IBS (autorstwa m.in. obecnych w panelu P. Lewandowskiego i M. Grodzickiego) wskazują, że technologie wdrażane w centrach usług biznesowych w Polsce raczej uzupełniają kompetencje pracowników, a nie substytuują ich.
Polacy w wielu obszarach życia gospodarczego i prywatnego szybciej nadążają za rozwojem nowoczesnych technologii niż społeczeństwa innych państw rozwiniętych.
Struktura gospodarki Polski jest bardzo zdywersyfikowana, mamy największe szanse z tego właśnie powodu skorzystać na wdrożeniu SI.
Zapewne w Polsce występuje wyższy odsetek zatrudnionych wykonujących zadania rutynowe, które łatwiej zautomatyzować.
Sądzę, że dla celów analitycznych należałoby nałożyć na strukturę zatrudnienia także strukturę wieku oraz wykształcenia.
ChatGPT pobudzi wzrost gospodarczy
Jednym z powodów przekonania większości ekonomistów, że ostatecznie wpływ sztucznej inteligencji na rynek pracy nie będzie negatywny, jest oczekiwanie, że technologia, której symbolem stał się ChatGPT, pobudzi wzrost gospodarczy. Część ankietowanych podkreśla jednak, że właściwe rozdzielanie owoców tego wzrostu - tak, żeby na rewolucji technologicznej nikt nie stracił - będzie wymagało odpowiedniej polityki gospodarczej i społecznej.
Teza 3: Rozwój SI przyspieszy wzrost gospodarczy w stopniu wystarczającym, aby skompensować negatywny wpływ tej technologii na poziom zatrudnienia.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Trzeba powiedzieć, że dzisiaj nikt nie wie jak duży wpływ będzie miała SI na produktywność, a każdy kto twierdzi inaczej nie docenia skali tej niepewności. Widełki wpływu na tempo wzrostu produktywności rok do roku wg. np. Goldman Sachs to od 0,1 do 3 punktów procentowych - to przedział, który zawiera wszystko od "w zasadzie bez wpływu" do "cudu technologicznego". Jakikolwiek by ten wpływ nie był, ponieważ jest to progres technologiczny, rozmiar gospodarki będzie się powiększał, jest więc oczywiste, że przy odpowiedniej redystrybucji będzie można, teoretycznie, rozlokować benefity tak, aby nikt nie stracił. Oczywiście w praktyce wygląda to zupełnie inaczej - taka redystrybucja jest bardzo trudna do wprowadzenia praktycznie i politycznie, a zmiany które powiększają rozmiar ekonomicznego tortu - automatyzacja, globalizacja, a teraz SI - tworzą zwycięzców i przegranych. Starania, aby do tej odpowiedniej redystrybucji dochodziło, to jedno z najważniejszych wyzwań w obliczu SI, szczególnie że nie jest jasne, czy SI będzie korzystne dla tych, którym teraz jest najciężej czy wręcz odwrotnie. Trzeba to badać i obserwować. Teoretycznie da się to zrobić. W praktyce może być ciężko.
Makrokonomia akademicka wie co najmniej od 80 lat (model Samuelsona-Stoplera,1941), że zmiany technologiczne (lub - jak konkretnie w tym modelu - wolny handel) średnio zwiększają poziom dobrobytu, jednocześnie generując zwycięzców i przegranych. Takie zmiany nigdy nie "kompensują" niczego same z siebie. Do tej kompensacji potrzeba polityki społecznej. Obserwowaliśmy to zjawisko bardzo dokładnie w czasie globalizacji w ostatnich 20 latach, gdy politycy neoliberalni w krajach rozwiniętych pamiętali tylko o pierwszym wyniku modelu i zupełnie zapomnieli o drugim. Globalizacja podniosła średni poziom dobrobytu, ale bez polityki społecznej, która kompensowałaby przegranych tego procesu, doszło do wzrostu nierówności i powstania niepokojów społecznych, które wyniosły do władzy populistów. Poparcie dla Brexitu w Wielkiej Brytanii bardzo dobrze koreluje się z dotkliwością polityk oszczędnościowych, a dla Donalda Trumpa w USA z miejscami dotkniętymi offshoringiem. Podobnie będzie ze sztuczną inteligencją: pojawi się grupa, która korzystając z tej technologii odniesie wielki sukces gospodarczy i finansowy. Od polityki społecznej zależy jak szeroka - lub jak wąska - to będzie grupa.
Po pierwsze, nie spodziewam się negatywnego wpływu SI na całkowity poziom zatrudnienia. Po drugie, spodziewam się umiarkowanego wpływu SI na wzrost w najbliższych latach/dekadzie, zgodnie z paradoksem Solowa.
Historia gospodarcza pokazuje, że do tej pory tak to właśnie było. Udział pracy w całkowitym dochodzie jest w miarę stały w czasie, co oznacza, że tempo zanikania miejsc pracy jest przeciętnie równe tempu pojawiania się nowych zawodów. Nic nie wskazuje na to, aby technologie SI, z którymi mamy do czynienia obecnie, odbiegały od tej historycznej normy.
Pytanie jest źle skonstruowane bo zakłada, że ten wpływ na zatrudnienie będzie negatywny, co nie jest pewne - a moim zdaniem jest raczej mało prawdopodobne. Jeśli jednak założymy, że proliferacja SI będzie bardzo szybka i dotknie wielu firm/sektorów zanim nowe miejsca pracy będą stworzone w nowych branżach, dostosowanie możliwe będzie różnymi kanałami, np. przez spadek przeciętnego nakładu pracy (mniej godzin pracy w roku) a nie spadek liczby pracujących. W sytuacji starzenia się ludności SI może wręcz pomóc łagodząc problem niedoborów pracujących w skali makro poprzez automatyzację procesów wszędzie tam, gdzie to będzie najefektywniejsze i wolniejszą automatyzację lub jej brak tam, gdzie to trudniejsze lub mniej opłacalne. Wymagać to będzie jednak realokacji i adaptacji od samych pracujących.
Ekonomiści nie są zgodni co do makroekonomicznego wpływu technologii wykorzystujących SI na wzrost gospodarczy. Teoretycznie rzecz biorąc, sztuczna inteligencja może przyspieszać wzrost gospodarczy poprzez automatyzację zadań (i co za tym idzie zmniejszanie udziału siły roboczej) oraz poprzez pozytywny wpływ na samą „produkcję wiedzy” (samodoskonalenie się). Jednak dostępne dowody na to, że faktycznie SI przyspiesza wzrost produkcji czy produktywność są – póki co – bardzo skromne. Wiąże się to głównie z problemem pomiaru ekonomicznej roli technologii typu SI oraz opóźnieniem pomiędzy odkryciem technologii, ich wprowadzeniem do użytku, a faktycznym wpływem na wzrost.
Vide "paradoks Solowa".
Współczesne gospodarki raczej nie radzą sobie z redystrybucją owoców nierównego wzrostu. Wzrost związany z rozwojem sztuczne inteligencji może być szczególnie nierówny i szczególnie gwałtowny/nieprzewidywalny, co potęguje trudność tego zadania.
W długim okresie o wzroście gospodarczym decyduje tempo postępu technologicznego, więc negatywny wpływ SI na zatrudnienie ma tylko przejściowy wpływ na wzrost gospodarczy. SI może teoretycznie podwyższyć tempo wzrostu gospodarczego w długim okresie (SI dokonująca innowacji) i skompensować spadek wzrostu z tytułu starzenia się populacji (i zmniejszonej liczby kreatywnych osób, które dokonują innowacji). Wtedy pomimo starzenia się i kurczenia populacji świata wzrost gospodarczy na poziomie około 2 proc. rocznie zostałby utrzymany. Zupełnie nie wiadomo jednak, czy faktycznie SI będzie dokonywało innowacji. W praktyce w przeszłości automatyzacja raczej tempa wzrostu gospodarczego nie podnosiła.
Przyspieszenie jest w moim odczuciu sprawą niejednoznaczną. To czego się spodziewać należy, to zmiany substancjalne wzrostu, tj. zmiany jego jakości.
Głównym powodem mojej niezgody jest doświadczenie z dotychczasową informatyzacją i jej wpływem na "pracochłonny" wzrost.
Moim zdaniem potencjalne podwyższenie wzrostu gospodarczego, wynikające z samego wdrożenia SI, będzie polegało na podwyższeniu wydajności pracy i zwiększeniu udziału zysków w wartości dodanej. Samo podwyższenie wydajności, jeśli mowa o technologii potencjalnie substytuującej pracę, będzie zgodnie z prawem Okuna działało w kierunku ograniczenia zatrudnienia. Wyższy wzrost gospodarczy niż wynikający z tej poprawy wydajności może być osiągnięty przez zatrudnienie zwolnionych pracowników do nowych zadań, a to wymaga dodatkowego popytu, którego proces przesunięcia dochodów w stronę kapitału nie będzie stanie zapewnić. Więc w tym sensie przyspieszenie wzrostu przez wdrożenie SI nie jest przesłanką za myśleniem o samodzielnej, stabilizującej zatrudnienie roli tego czynnika. Co z mojej perspektywy jest kluczowym czynnikiem wpływającym na stabilizację zatrudnienia, to natura wdrożonych technologii, która będzie znajdowała odzwierciedlenie w ich pracochłonności.
Znów futurologiczne pytanie, ale dotąd taki efekt miała każda nowa technologia od czasów pługa i płodozmianu. Jedyną nowością są kurczące się populacje, czyli demografia, która nie zwiększa liczby pracowników.
Biorąc pod uwagę spadającą liczbę osób aktywnych zawodowo, co jest związane z trendami demograficznymi, Europa będzie w najbliższych latach borykać się z problemem braku aniżeli nadmiaru pracowników. Rozwój SI przyspieszy wzrost przy ograniczonych zasobach w zakresie liczby osób pracujących.
To twierdzenie jest chyba postawione w niewłaściwy sposób.