Zdaniem Ministerstwa Finansów nie ma powodów do automatycznego urealnienia wartości nieruchomości, wycenionych kilkanaście lat temu, skoro podatnicy mogą wybrać sposób ustalania wartości początkowej budynków i lokali mieszkalnych. Resort zastrzega, że raz wybraną metodę trzeba stosować aż do całkowitego rozliczenia wartości w kosztach. Dla nieruchomości to dziesiątki lat.
Na niskie stawki amortyzacyjne przewidziane w tzw. metodzie uproszczonej zwróciło uwagę w piśmie do MF Ogólnopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości z Gdyni. Podatnicy mogą ustalić wartość początkową budynków i lokali mieszkalnych wynajmowanych, wydzierżawianych albo wykorzystywanych przez firmę właściciela, mnożąc powierzchnię nieruchomości przez 988 zł/m kw.
– Stawka ta jest obecnie średnio w Polsce mniej więcej pięć razy niższa niż bieżąca rynkowa wartość 1 mkw. nieruchomości – zwraca uwagę stowarzyszenie. Stawia to właścicieli starszych budynków na znacznie gorszej pozycji konkurencyjnej niż nowych inwestorów. Ci zaliczają bowiem do kosztów uzyskania przychodów odpisy amortyzacyjne od ceny zakupu. Zdaniem stowarzyszenia to zakazana konstytucją dyskryminacja.
Dane o wartościach odtworzeniowych nieruchomości są publicznie dostępne i stawki amortyzacyjne powinny być automatycznie waloryzowane do tych wartości. Stowarzyszenie apelowało, by ewentualnie umożliwić też aktualizację wartości nieruchomości do stawek rynkowych ustalonych na podstawie opinii rzeczoznawcy.
Ministerstwo wskazuje, że przepisy przewidują aktualizację wartości nieruchomości, jeśli inflacja roczna (mierzona według cen z trzech pierwszych kwartałów) przekroczy 10 proc. Od 2001 r. tak się nie stało.
Na postulat zmiany przepisów MF odpowiada, że obecne zasady wykluczają zmianę raz wybranej metody amortyzacji, a wartość początkową ustala się albo według metody uproszczonej, albo na podstawie cen nabycia, kosztu wytworzenia lub według wartości rynkowej – w przypadku dziedziczenia i darowizny.
Ministerstwo Finansów uważa, że wybór metody amortyzacji jest wystarczającym ukłonem w stronę podatników.
– Trudno znaleźć racjonalne przesłanki, które uzasadniałyby postulowaną zmianę – twierdzi.