Dobra wiadomość dla lubiących załatwiać interesy przy stoliku. Fiskus zmienia wcześniejsze, niekorzystne dla firm interpretacje dotyczące wydatków na spotkania z kontrahentami w restauracjach.
– Po wielu latach niepewności księgowych i ewolucji poglądów urzędników wygląda na to, że czasy sporów minęły i można śmiało wrzucać w koszty takie wydatki – mówi Radosław Żuk, doradca podatkowy, prezes kancelarii ADN Podatki.
Oto przykład. Spółka działająca w branży handlowej często spotyka się z klientami w restauracjach. Omawia tam sprawy biznesowe: przedstawia ofertę, ustala warunki sprzedaży, negocjuje umowy. Wystąpiła kilka lat temu o interpretację i zapytała, czy wydatki na posiłki może zaliczyć do kosztów. Fiskus się na to nie zgodził, teraz jednak szef Krajowej Administracji Skarbowej zmienił interpretację na korzystną dla spółki.
Faktura z opisem
Podobnie było w sprawie sprzedawcy płatków, producenta stolarki oraz spółki zajmującej się galwanotechniką.
– Spotkania z klientami są niezbędnym elementem działalności. Dobrze, że fiskus w końcu to zrozumiał – mówi Tomasz Piekielnik, doradca podatkowy, partner zarządzający w kancelarii PBC.
Eksperci podkreślają jednak, że korzystne interpretacje nie zwalniają przedsiębiorców z obowiązku dokładnego dokumentowania spotkań.
– Na fakturze z restauracji trzeba napisać, z kim i w jakim celu się spotkaliśmy. Po paru latach, gdy przyjdą kontrolerzy, możemy już bowiem tego nie pamiętać. I wtedy trudno będzie uzasadnić rozliczenie kosztu – mówi Radosław Żuk.
Nie wolno oszukiwać
Firmy nie mogą też przesadzać w rozliczaniu wydatków na konsumpcję. Fiskus zawsze może sprawdzić, czy odpowiadają skali działalności i co tak naprawdę działo się na spotkaniu.
– Takie sytuacje się zdarzają – mówi Tomasz Piekielnik. Opowiada o przedsiębiorcy, który zaliczył do kosztów wydatki na przyjęcie w restauracji, opisując je jako spotkanie służbowe. Duża kwota z faktury wzbudziła podejrzenia. Urzędnicy poszli do menedżera restauracji, a ten powiedział: pamiętam tego pana, urządzał u nas wesele córki.
– Trzeba też pamiętać, że fiskus jest wyczulony na zakupy alkoholu – dodaje Radosław Żuk. – Lampka wina dla przypieczętowania kontraktu powinna przejść, ale faktura, na której jest dziesięć piw i paluszki, już nie.
– Problemy z rozliczeniem będą też wtedy, gdy spotkanie ma na celu tylko poprawę wizerunku firmy, czyli wyłączoną z kosztów reprezentację – mówi Tomasz Piekielnik.
Opinia dla "Rzeczpospolitej"
Przemysław Ruchlicki, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej
Prowadzenie biznesowych negocjacji na zewnątrz firmy, w swobodniejszej i luźniejszej atmosferze, staje się coraz powszechniejsze. Dobrze, że fiskus idzie z duchem czasu i to dostrzega. Warto jednak pamiętać – o czym pisze się w interpretacjach – że spotkania nie mogą być organizowane tylko w celu budowy wizerunku firmy, będzie to bowiem wykluczona z kosztów reprezentacja. Tu widzę pewno niebezpieczeństwo dla przedsiębiorców: niektóre przyjęcia, zwłaszcza okolicznościowe, mogą bowiem być uznane właśnie za taką reprezentację. Skarbówka może też zweryfikować, jakie były efekty spotkań z kontrahentem. Na pewno będzie łaskawszym okiem patrzyła na rozliczane w kosztach faktury, jeśli udało się z nim dobić targu.