Przesyłanie ofert czy zapytań ofertowych na maila to dość powszechna praktyka. I dla wielu firm jest to dobry kanał pozyskiwania nowych kontrahentów. Niestety wiąże się to z ryzykiem natrafienia na oszusta. I mieć opłakane skutki, bo można nie tylko stracić pieniądze, ale i podatkowo. Przekonała się o tym firma, która przez niefrasobliwe podejście do kontaktów biznesowych straciła towar, a do tego będzie musiała od niego zapłacić 23 proc. VAT. Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) odmówił jej bowiem prawa do zerowej stawki podatku przy dostawie do UE.

Wewnątrzwspólnotowa dostawa towarów: WDT a stawka 0 proc. VAT 

Kością niezgody w sprawie była interpretacja podatkowa, a wystąpiła o nią kolejna spółka, która padła ofiarą oszusta. We wniosku wyjaśniła, że od ponad 25 lat działa na rynku. Zajmuje się produkcją i współpracuje z wieloma kontrahentami. Około 90 proc. swoich wyrobów sprzedaje za granicę. Spółka dodała, że jest zarejestrowana również na potrzeby transakcji wewnątrzwspólnotowych jako podatnik VAT UE.

Wskazała, że w czerwcu 2019 r. – czyli przez Brexitem – na jej adres e-mail wpłynęła prośba od osoby podającej się za przedstawiciela znanej brytyjskiej firmy. Konkretnie chodziło o przesłanie katalogu i cennika produktów. Po otrzymaniu materiałów przedstawiciel wyraził chęć współpracy. Dostał ofertę cenową, którą zaakceptował, przesyłając oficjalne zamówienie na kilka partii towaru. 

Podatniczka zaznaczyła, że kontakt z osobą podającą się za przedstawiciela brytyjskiej firmy odbywał się w języku angielskim, zarówno w formie telefonicznej, jak i mailowej. Adres e-mail tej osoby i stopka wskazywały zaś, że działa ona w imieniu kontrahenta. 

Spółka podkreśliła, że w trakcie rozmów starała się pozyskać więcej informacji na temat zamawiającego. A żadna z pozyskanych ogólnodostępnych informacji, m.in. z VIES, strony internetowa czy opinii kontrahentów nie wzbudziła jej podejrzeń. Ponadto czynności sprawdzające nie odbiegały od stosowanych od ponad 20 lat. 

Z wniosku wynikało, że pierwsza partia towarów została dostarczona do Wielkiej Brytanii wynajętym przez spółkę transportem, pod wskazany adres. Odbiór został potwierdzony na dokumencie CMR i specyfikacji towarowej z datą, imieniem i nazwiskiem odbiorcy. Fakt otrzymania towaru potwierdził również drogą mailową rzekomy przedstawiciel firmy. Oryginał faktury sprzedaży ze stawką 0 proc. VAT został wysłany listem poleconym.

Problem zaczął się, gdy mimo upływu terminu płatności na konto spółki nic nie wpłynęło. Firma zwróciła się do przedstawiciela z prośbą o dokonanie zapłaty i po kilku dniach na e-maila otrzymała potwierdzenie przelewu. Jej podejrzenie wzbudziło jednak to, że dokument znacznie odbiegał w formie od standardowych. Spółka od razu podjęła decyzję o wstrzymaniu dalszych dostaw, a kolejne kroki, m.in. kontakt z centralą rzekomego kontrahenta i bankiem tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że padła ofiarą oszustwa. 

Centrala brytyjskiej spółki wskazała, że zamówienie było sfałszowane i nie zna zamawiającego. Osoba ta nie jest jej pracownikiem ani reprezentantem, a użyty przez nią adres e-mail też został sfałszowany. Oszustwo została zgłoszone w Polsce i w Wielkiej Brytanii.

Polska firma uważała, że od początku jednak działała w usprawiedliwionym przekonaniu, iż nawiązuje kontakty handlowe z realnym kontrahentem. O sfałszowaniu zamówienia, jak i użytego adresu e-mail dowiedziała się po wywiezieniu towaru. Dlatego chciała potwierdzenia, że ma prawo do 0 stawki VAT w odniesieniu do dokonanych wewnątrzwspólnotowych dostaw (WDT). Jej zdaniem do tej bowiem doszło, a ona ma dokumentację potwierdzającą prawo do zastosowania preferencji. Towar został dostarczony wynajętym przez nią transportem do wskazanej przez kontrahenta lokalizacji. Odbiór towaru został zaś potwierdzony na dokumencie CMR i specyfikacji towarowej. Dlatego należy uznać, że działa w dobrej wierze jako sprzedawca, który przedkłada dowody potwierdzające wywóz towarów do innego państwa członkowskiego i ma prawo skorzystać ze stawki 0 proc. dla WDT.

Fiskus nie był tak wyrozumiały. Stwierdził, że choć nastąpiło przemieszczenie towaru do innego państwa UE, to nie trafił on do tego odbiorcy, na rzecz którego dostawa została zafakturowana. A to skutkuje brakiem możliwości opodatkowania 0 stawką VAT.

Urzędnicy podkreślili, że zgodnie z orzecznictwem unijnym zastosowanie stawki z art. 42 ust. 1 ustawy o VAT możliwe jest wówczas, gdy podatnik dokonujący wewnątrzwspólnotowej dostawy pozostaje w dobrej wierze. Konkretnie, że dokonywana przez niego czynność nie prowadzi do udziału w oszustwie. A to wymaga dołożenia przez podatnika należytej staranności w prowadzeniu spraw i nie chodzi tu tylko o winę umyślną, ale i nieumyślną.

Tymczasem w ocenie fiskusa spółka swoje zaufanie do kontrahenta oparła jedynie na kontakcie telefonicznym lub e-mailowym z niezweryfikowaną osobą. W konsekwencji uznał, że dostawa podlega opodatkowaniem 23 proc. VAT. 

Spółka nie złożyła broni. Zaskarżyła interpretację i w pierwszej instancji wygrała. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie uznał, że od podatnika nie można wymagać nieograniczonego poszukiwania dowodów na rzetelność kontrahenta.

VAT i WDT. Dostawa towaru do UE a stawka VAT

Tak liberalnie do problemu nie podszedł jednak NSA. 

Nie zgodził się z tezą, że spółka działała w dobrej wierze i z należytą starannością. W jego ocenie jako dostawca nie przedsięwzięła wszelkich racjonalnych środków w celu zagwarantowania, by dana czynność nie prowadziła do udziału w oszustwie. 

Sąd nie kwestionował, że w świetle orzecznictwa unijnego podatnik dokonywający WDT ma prawo do 0 stawki VAT, gdy pozostaje w dobrej wierze, że dokonywana przez niego czynność nie prowadzi do udziału w oszustwie. A to wymaga dołożenia przez podatnika, należytej staranności w prowadzeniu spraw. Przy czym chodzi nie tylko z winę umyślną, ale także nieumyślną.

Jak tłumaczył sędzia NSA Marek Kołaczek należyta staranność podatnika VAT w relacjach handlowych to stan świadomości i związana z tym powinność oraz możliwość przewidywania określonych zdarzeń.

Przy czym w ocenie sądu do tego, by podatnik nie działał z należytą starannością nie potrzebna jest świadomość, że swoim zachowaniem, działaniem albo zaniechaniem narusza prawo. Wystarczające jest, że w danych okolicznościach może i powinien taki stan przewidzieć. Jest to wina w postaci niedbalstwa.

Należyta staranność a preferencja w VAT

W spornej sprawie spółka nie zawarła pisemnej umowy na dostawy towaru.

Jak podkreślił NSA swoje zaufanie do kontrahenta oparła tylko na kontakcie telefonicznymi i mailowym z niezweryfikowaną osobą, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie podejmowała współpracy z tym kontrahentem.

Tymczasem zdaniem sądu okoliczność czy osoba podająca się dla przedstawiciela firmy, faktycznie działa w jej imieniu powinna być sprawdzona. W szczególności dlatego, że spółka wcześniej nie miała relacji z tą firmą. To doprowadziło NSA do wniosku, że podatniczka dopuściła się winy w postaci niedbalstwa. I nie zmienia tego fakt, że w trakcie prowadzonych rozmów starała się pozyska więcej informacji o nowym kontrahencie, a czynności nie odbiegały od zasad stosowanych od ponad 20 lat.

Wręcz przeciwnie, zdaniem NSA te argumenty, mogą raczej świadczyć o tym, że stosowane od lat zasady są w pewnych okolicznościach niewystarczających i nie potwierdzają przezorności wymaganej w kontaktach handlowych.

Wyrok jest prawomocny. 

Sygnatura akt: I FSK 1662/20

doradca podatkowy, partner w ALTO
Tomasz Wagner

Wyrok NSA udowodni wielu podatnikom, że brak wdrożonych konkretnych i gruntownie przemyślanych procedur weryfikacji kontrahenta, szczególnie zagranicznego, to jak siedzenie na tykającej bombie. WSA słusznie wskazał, że rodzaj dokumentów i okoliczności potwierdzających dostawę jest katalogiem obiektywnym i zamkniętym, natomiast NSA przypomniał, że do tego należy krytycznej ocenie poddać działania weryfikacyjne towarzyszące zawieraniu nowej relacji handlowej. Jeżeli podatnik identyfikuje ryzyko dopiero po dokonaniu dostawy i nieotrzymaniu zapłaty, to wydaje się, że uprzednie czynności przeciwdziałające wyłudzeniu nie były skuteczne. W dobie wszelkiej maści cyberataków, phishingu, czy już nawet użycia AI do nadużyć, samo sprawdzenie bazy VIES wydaje się już zupełnie niewystarczające dla uniknięcia fatalnych skutków. Skoro wyrok dotyczy sytuacji sprzed 5 lat, wchodząc w rok 2025 podatnicy powinni zastanowić się, czy ich procedury są odpowiednio skuteczne i uwzględniające narzędzia stosowane przez wyłudzaczy w dobie przyspieszającej informatyzacji biznesowej.