Według założeń do ustawy o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce mali przedsiębiorcy mogliby rozliczać VAT korzystniej niż dziś. Chodzi o firmy, których obroty nie przekraczają 2 mln euro (ok. 8 mln zł) rocznie.
Więcej czasu na rozliczenia
Zamiast sztywnych terminów zapłaty podatku związanych z datą sprzedaży towarów czy usług firmy mogłyby rozliczać się z urzędem skarbowym dopiero, gdy dostaną od kontrahenta zapłatę. Wprawdzie i dziś taka możliwość istnieje, ale z licznymi szykanami, np. termin zapłaty podatku nie może być dłuższy niż 90 dni, a pułap rocznych obrotów przedsiębiorcy, który może skorzystać z tych udogodnień, to 1,2 mln euro. Tymczasem z badań ministerstwa wynika, że dla 16 proc. małych i średnich przedsiębiorstw zatory płatnicze przeciągają się ponad owe 90 dni. Stąd propozycja wydłużenia rozliczeń – firma zapłaci podatek dopiero wtedy, gdy dostanie od kontrahenta pieniądze, by sfinansować podatek do zapłaty. Opóźniający się z zapłatą kontrahent nie będzie mógł jednak skorzystać z prawa do odzyskania VAT do momentu zapłaty. W ten sposób – jak zapewnia Ministerstwo Gospodarki – planowane zmiany będą neutralne dla budżetu. Wprawdzie od jednego przedsiębiorcy pieniądze wpłyną później, ale jego partner później odniesie podatkową korzyść.
Ministerstwo proponuje też, by firmy, którym przysługuje zwrot VAT, mogły dostawać go w ciągu miesiąca zamiast dzisiejszych 60 dni. Twierdzi, że szybszy zwrot podatku będzie oznaczał więcej pieniędzy pracujących dla przedsiębiorców, a więc odblokowanie zatorów płatniczych.
Problem niepłacenia sobie za towary i usługi ma być zwalczany na jeszcze jeden sposób. Otóż MG chce poprawić przepisy dotyczące tzw. ulgi na złe długi, gdy w żaden sposób nie można wyegzekwować należności od kontrahenta. Wtedy można odzyskać VAT związany z taką transakcją, jeśli od terminu zapłaty upłynęło 180 dni i przedsiębiorca przekona urząd skarbowy o nieściągalności tej zapłaty.
Gdynia konkurencyjna
Wśród propozycji MG są śmiałe plany pobudzenia także większego biznesu związanego z portami morskimi, transportem, spedycją i przemysłem przetwórczym. Dziś wielu importerów towarów z Ameryki czy Chin woli odprawiać je w Hamburgu czy Rotterdamie, a dopiero potem wieźć do Polski, już z opłaconym unijnym cłem. Odprawa w Gdyni czy Szczecinie jest mniej opłacalna m.in. dlatego, że VAT od importu trzeba uiścić już w ciągu dziesięciu dni od odprawy celnej. Według nowych zasad ten podatek miałby być rozliczany dopiero pod koniec miesiąca następującego po miesiącu odprawy towarów. Równocześnie mają być uproszczone przepisy o kontroli towarów w portach przez inne służby (np. weterynaryjne czy sanitarne).
Taki system zbliżyłby nasze rozwiązania do tych stosowanych w Niemczech czy Holandii i zachęcił do odpraw w Polsce nie tylko rodzimych przedsiębiorców, ale też tych z Czech czy Słowacji. Do polskiego budżetu wpłynęłoby też więcej pieniędzy z cła. Choć zasila ono budżet całej Unii Europejskiej, to jednak państwo, które je pobiera, zatrzymuje dla siebie ćwierć zebranej kwoty. Ministerstwo Gospodarki szacuje, że w cztery lata po wprowadzeniu tego systemu budżet zyskiwałby 104 mln zł rocznie. Także wskutek ożywienia działalności firm transportowych i spedycyjnych.
Wśród pakietu proponowanych zmian ma być też uwolnienie od podatków bezpłatnej pomocy prawnej. Zwracają na to od dawna uwagę samorządy prawników i różne organizacje korzystające z ich pomocy świadczonej pro publico bono. Byłoby to jednoznaczne wyjaśnienie sytuacji, bo dziś powstało na jej temat wiele różnych interpretacji fiskusa. Na tym polu MG ma inne zdanie niż minister finansów, który argumentuje: takie proste rozwiązanie naruszałoby dyrektywy unijne.
Ministerstwo Gospodarki chce wszystkie te propozycje ująć w jednym akcie prawnym zmieniającym wiele ustaw. Zakłada, że większość zmian wejdzie w życie w 2013 r. Prawdopodobnie zmiany podatkowe (zwłaszcza w podatkach dochodowych) będą musiały poczekać na początek 2014 r. Istnieje bowiem konstytucyjna zasada zakazująca wprowadzania zmian podatkowych w trakcie roku podatkowego.