Taki wniosek płynie z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z 20 grudnia w sprawie spółki Atlas World Trade, która importowała towary akcyzowe, takie jak ropa naftowa, olej napędowy, toluen, forbasol, ito-pentan (sygn. III SA/Wa 1184/07).
Wprowadzając te produkty na polski obszar celny, składała organom podatkowym oświadczenie, że nie będzie przeznaczała ich na cele napędowe. Następnie sprzedawała je innym podmiotom, a te również informowały, iż nie wykorzystają ich do napędu pojazdów ani jako domieszek do paliw. Spółka przyjmowała od nich stosowne oświadczenia, uznając, że daje jej to możliwość skorzystania ze zwolnienia od akcyzy na podstawie art. 11 ust. 1 pkt 2 i 3 rozporządzenia ministra finansów z 23 grudnia 2003 r. (obecne z 26 kwietnia 2004 r. zawiera analogiczne przepisy).
Zdaniem spółki art. 24 ust. 1 ustawy akcyzowej z 2004 r. daje jej prawo do preferencji już z tego tytułu, że paliwa i domieszki do nich zużywane są do innych celów niż napędowe. Przepis ten nie zawiera żadnych innych warunków, które powinien spełnić przedsiębiorca. Organy celne były jednak innego zdania.
Liczba sporów związanych z oświadczeniami o przeznaczeniu wyrobów akcyzowych ostatnio rośnie wręcz lawinowo. Podatnicy zarzucają ministrowi finansów przekroczenie granic uprawnienia przez wprowadzenie obowiązku ograniczającego ich ustawowe prawa. Tym razem chodziło jednak o sprawę wybitnie formalną. Wymagane przez ministra dokumenty były, tyle tylko że nie wszystkie trafiły na biurko urzędników celnych.
Spółka Atlas była de facto pośrednikiem w sprzedaży towarów akcyzowych. Wykonywała dwie czynności obciążone podatkiem: jedna to przywóz wyrobów na polski obszar celny, druga – sprzedaż. Obowiązek informowania organów o przeznaczeniu towarów na cele inne niż napędowe wykonała tylko dla pierwszej czynności. W wypadku drugiej – nie do końca. Odebrała bowiem od nabywców oświadczenia, ale nie dostarczyła wszystkich służbom celnym. To zaś jest integralną częścią obowiązku wynikającego z rozporządzenia ministra finansów, polegającego również na dostarczeniu oświadczenia o przeznaczeniu towaru akcyzowego organom do 25. dnia miesiąca następnego po tym, w którym został on sprzedany.
Spółka wyjaśniała, iż oświadczenia wysłała, tyle że listem zwykłym, a nie poleconym. Okazało się, iż nie dotarły one do urzędu celnego, a jego naczelnik zeznał w postępowaniu wyjaśniającym, że takich dokumentów nie otrzymał. Na tej podstawie organ celny nakazał firmie zapłacić akcyzę.Spór dotarł do WSA. Przedsiębiorca dowodził, że miał oświadczenia, a urząd powinien był przeprowadzić postępowanie, w którym dotarłby do ksiąg pocztowych. Z nich zaś wynika, że listy zostały wysłane. Organy wolały się jednak oprzeć na zeznaniu tylko jednego świadka, tj. naczelnika urzędu celnego. Nie chciały nawet przesłuchać osób wskazanych przez podatnika.
Na rozprawie pełnomocnik spółki podkreślał, że żaden przepis nie nakazuje mu wysyłać oświadczenia listem poleconym. Wypełnił zatem swój obowiązek prawidłowo.
Reprezentant dyrektora izby celnej argumentował w odpowiedzi, że zwolnienie towarów akcyzowych od podatku nie jest bezwarunkowe. Zależy do spełnienia określonego warunku. Ten zaś składa się nie tylko z odbioru oświadczeń o przeznaczeniu towarów na cele inne niż napędowe, ale również z ich skutecznego przekazania organom podatkowym.
WSA oddalił skargę spółki, wyjaśniając, że skoro minister finansów nakazał zbieranie i dostarczanie oświadczeń o przeznaczeniu towarów do urzędu celnego, to chcąc skorzystać ze zwolnienia od akcyzy, nie można wypełnić tylko części tego obowiązku. Brak chociażby potwierdzenia nadania ich na poczcie dowodzi niedopełnienia co najmniej należytej staranności przez przedsiębiorcę, który chce uzyskać dla siebie preferencje w akcyzie.
– Podatnik nie może przerzucać na organ celny obowiązku wykazywania, że zachował się tak, jak wymagały od niego przepisy. Sam musi przedstawić dowody potwierdzające jego racje. W rozpoznawanej sprawie mogła to być chociażby koperta z pieczątką nadania listu na poczcie. Trudno bowiem uwierzyć, że aż sześć razy, bo tyle było spornych nadań oświadczeń, przesyłki zwyczajnie zginęły – nawet jeżeli nie miały formy listów poleconych – uzasadniła wyrok sędzia Joanna Tarno.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.grabowska@rp.pl
Nawet jeżeli przepis wprost nie nakazuje wysyłać dokumenty listem poleconym, to przedsiębiorca powinien wiedzieć, jak zadbać o swoje interesy. Aby tak się stało, powinien zawsze mieć dowód nadania listu na poczcie, a przede wszystkim zrobić sobie kserokopie dokumentów, które przekazuje organom. Nie mając ich, prowokuje podejrzenie, że albo nie był do końca uczciwy, albo chociażby dopuścił się zaniedbania. Zdarza się przecież i tak, że ktoś wysyła pustą kopertę, a potem dowodzi, że przekazał urzędowi np. odwołanie od niekorzystnej dla siebie decyzji, a ten je zgubił. Posiadanie takich kopii nie gwarantuje wprawdzie sukcesu w sporze z urzędem, ale pozwala się bronić, wskazując, że zasadnicze znaczenie powinny mieć fakty, np. przeznaczenie towaru na cele inne niż opałowe, a nie formalizm, czyli dotarcie dokumentu do urzędnika.