W ubiegłym tygodniu w Sejmie rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar złożył roczne sprawozdanie z działalności. Podsumował w nim swoje działania m.in. w sprawie podatków. Zauważył, że dotychczas aż sześć razy interweniował w sprawie niejasnych przepisów o budowlach w aspekcie podatku od nieruchomości. I choć ta kwestia od dawna stwarza problemy przedsiębiorcom i samorządom, postępu nie widać.
Przypomnijmy, że ustawa o podatkach i opłatach lokalnych sama nie definiuje budowli, ale odsyła do prawa budowlanego. Tam, i owszem, jest stosowna definicja, nawet wymieniająca przykładowo szereg obiektów, ale pozostawiająca też duże pole do interpretacji. Tymczasem odróżnienie budowli od budynku ma zasadnicze znaczenie dla opodatkowania. Stawka podatku od budowli wykorzystywanych w biznesie to rocznie 2 proc. jej wartości. Oznacza to realnie znacznie więcej niż w budynkach, od których stawki są ustalane kwotowo zależnie od powierzchni.
W swoich wystąpieniach RPO zauważał, że mimo kilkakrotnych wyroków Trybunału Konstytucyjnego (np. w sprawach P33/09 i SK 48/15) i prób zmian przepisów wciąż są one nieprecyzyjne i rodzą spory podatników z samorządami. „Nieprecyzyjna legislacja zdecydowanie utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej w takich branżach jak np. górnictwo, telekomunikacja, energetyka" – pisał Adam Bodnar do ministra finansów w jednym z ostatnich wystąpień, nawiązując do głośnych sporów np. o podziemną infrastrukturę czy elektrownie wiatrowe. Dodawał, że to także kłopot dla gmin, które muszą zwracać wielomilionowe kwoty podatku wraz z odsetkami po wyrokach sądów administracyjnych.
Klasycznym przykładem kłopotów, jakie powoduje brak jasnej definicji budowli, jest sprawa stacji transformatorowych. Mimo że najczęściej spełniają one definicję budynku, choćby z przyczyny posiadania ścian, dachu i fundamentów, to bywają one przez gminy i sądy klasyfikowane jako budowle. Taką właśnie dowolność w traktowaniu budynków napiętnował TK pod koniec 2017 r.
Jak na razie Ministerstwo Finansów nie przedstawiło koncepcji nowej definicji. W piśmie do RPO z lutego 2020 r. wiceminister Jan Sarnowski przyznaje, że sprawa wymagałaby pogodzenia rozbieżnych interesów samorządów i przedsiębiorców. Nie jest jeszcze możliwe podanie informacji na temat docelowego modelu opodatkowania budowli podatkiem od nieruchomości oraz harmonogramu prac nad jego realizacją.
– Najwyraźniej nie ma woli politycznej, by ten problem rozwiązać, i to niezależnie od tego, jakie ugrupowanie aktualnie rządzi – konkluduje adw. Piotr Mierzejewski, dyrektor zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego w biurze RPO. Zaznacza przy tym, że jednym z podstawowych praw obywateli jest prawo do jasnych przepisów, zwłaszcza gdy chodzi o kwestie podatkowe i finansowe.
Z kolei Michał Nielepkowicz, doradca podatkowy i partner w kancelarii Thedy&Partners, wskazuje, że problem nie jest bynajmniej niszowy.
– Od lat około 20 proc. wszystkich spraw podatkowych rozpatrywanych przez sądy administracyjne dotyczy podatku od nieruchomości, i to w znacznej części z powodu sporu o definicję przedmiotu opodatkowania. W tych statystykach podatek od nieruchomości jest drugim zaraz po VAT podatkiem generującym najwięcej sporów – zauważa ekspert, powołując się na dane ogłaszane przez Naczelny Sąd Administracyjny. Zdaniem Nielepkowicza, jakkolwiek chodzi o podatek zasilający budżety samorządów, odpowiedzialność za naprawienie prawa w tym aspekcie powinno wziąć na siebie Ministerstwo Finansów. – Leżałoby to w interesie wszystkich zainteresowanych: samorządów, przedsiębiorców i sądów – sugeruje Nielepkowicz.
RPO podjął próbę wypracowania koncepcji nowej definicji, organizując w styczniu podatkowy okrągły stół z udziałem przedstawicieli samorządów i przedsiębiorców. Na razie nie przyniosło to rezultatu.