Przy zawieraniu umowy strony próbują na różne sposoby zabezpieczyć swoje interesy. Zawsze jednak działania te mają określone granice, a jedną z nich są próby torpedowania restrukturyzacji.

Przedsiębiorca, który rozpoczął prowadzenie wobec siebie postępowania restrukturyzacyjnego, ma obowiązek dodać do nazwy swojej firmy określenie „w restrukturyzacji”. Dzięki temu wszyscy zainteresowani mogą w prosty sposób uzyskać informacje o położeniu przedsiębiorstwa. Taki komunikat należy odczytywać jako podjęcie przez dłużnika działań zmierzających do rozwiązania jego problemów finansowych, a nie jako komunikat o dążeniu do likwidacji działalności. Nie zmienia to faktu, że konieczności rozpoczęcia restrukturyzacji lepiej unikać – ale nie za wszelką cenę. Niedopuszczalne jest również umówienie się przez strony, że taka procedura nie zostanie zainicjowana.

Ustawodawca w art. 225 ust. 1 Prawa restrukturyzacyjnego – odnoszącym się do postępowania o zatwierdzenie układu – stanowi, że nieważne są postanowienia umowy zawartej z dłużnikiem, które przewidywałyby, że w przypadku złożenia wniosku o zatwierdzenie układu, zatwierdzenia układu lub dokonania obwieszczenia o ustaleniu dnia układowego nastąpi zmiana albo rozwiązanie stosunku prawnego. Analogiczny zakaz dotyczy przyspieszonego postępowania układowego. W tym przypadku, na mocy art. 247 Prawa restrukturyzacyjnego, postanowienia umowy zastrzegające na wypadek złożenia wniosku o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego lub jego otwarcia zmianę lub rozwiązanie stosunku prawnego, którego stroną jest dłużnik, są nieważne.

W ten sposób ustawodawca chroni zarówno prawidłowy bieg restrukturyzacji, jak i interesy dłużnika. Gdyby okazało się, że kontrahenci restrukturyzowanego mają nieograniczone możliwości wypowiadania łączących ich z nim umów, to mogłoby doprowadzić przedsiębiorcę do bankructwa. Tymczasem restrukturyzacja służy ratowaniu firmy i poszukiwaniu optymalnych sposobów spłaty wierzycieli. Należy więc ją traktować jako szansę dla wszystkich zainteresowanych – począwszy od dłużnika, poprzez jego wierzycieli, a skończywszy na kontrahentach i klientach przedsiębiorcy niebędących jego wierzycielami.

Nie oznacza to, że każdy dłużnik ma prawo skorzystać z postępowania restrukturyzacyjnego. W pierwszej kolejności musi on posiadać zdolność restrukturyzacyjną, którą ustawodawca zwykle wiąże z prowadzeniem działalności gospodarczej. Dlatego restrukturyzacji pozostaje w pierwszej kolejności dedykowana przedsiębiorcom. Poza tym wskazana procedura może zostać zainicjowana jedynie w stosunku do dłużnika niewypłacalnego lub zagrożonego niewypłacalnością. Co to znaczy?

Niewypłacalny jest ten dłużnik, który utracił możliwość wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych. Natomiast zagrożenie niewypłacalnością oznacza stan, w którym sytuacja ekonomiczna dłużnika wskazuje, że w niedługim czasie może on stać się niewypłacalny. Warto podkreślić, że zarówno niewypłacalność, jak i zagrożenie nią to stany faktyczne. Trzeba więc realnie ocenić, jaka jest kondycja ekonomiczna przedsiębiorcy, w tym zwłaszcza faktyczna perspektywa uregulowania zobowiązań wierzycieli. W każdej restrukturyzacji mierzenie sił na zamiary to naprawdę kluczowe zagadnienie, nierzadko decydujące o powodzeniu całego przedsięwzięcia.

Jedno jest pewne: czy to niewypłacalność, czy też zagrożenie niewypłacalnością nie mają nic wspólnego z przypadkami, w których dłużnik ma zasoby niezbędne do bieżącej spłaty wierzycieli, ale tego nie robi. W takich przypadkach restrukturyzacja nigdy nie jest dopuszczalna. Jej rozpoczynanie nie może być traktowane instrumentalnie, np. po to, aby zatrzymać egzekucję komorniczą. Postępowanie restrukturyzacyjne to bardzo dobry sposób ratowania firmy, ale musi być wykorzystywane zgodnie z prawem. Bez tego istnieje ryzyko, że czas przeznaczony na przygotowanie postępowania po prostu zostanie zmarnowany.

Konrad Radwan

Kancelaria Restrukturyzacyjna KPR

Artykuł powstał we współpracy z siecią Kancelarie RP