Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe oddalił powództwo kierowniczki zespołu w fabryce czekolady, która domagała się przywrócenia do pracy na dotychczasowych warunkach lub wypłaty odszkodowania. Nie zgodziła się na wypowiedzenie i przeniesienie jej na inne stanowisko. Pracodawca przekonywał zaś, że główną przyczyną takiego obrotu sprawy były jej niewłaściwe relacje z podwładnymi.

Wcześniej, jako liderka kilkuosobowej grupy produkcyjnej, odpowiedzialna była za zarządzanie nią. Do pracodawcy dotarły jednak informacje o jej nieprawidłowych relacjach z członkami zespołu. Próbował wyjaśnić sprawę, przeprowadzając z kierowniczką kilka spotkań w różnym gronie, jednak podwładni jej zachowanie określali jako „męczenie i dręczenie ludzi” oraz „traktowanie ludzi jak niewolników”.

Ostatecznie kierowniczka otrzymała oświadczenie o wypowiedzeniu jej warunków pracy i płacy, w którym jako główną przyczynę wskazane zostało naruszenie przez nią jej podstawowych obowiązków. Wśród nich wymieniono m.in. „utratę kompetencji osobowościowych”, niezbędnych do zajmowania takiego stanowiska. Ono miało zostać zlikwidowane na rzecz dwóch innych, nowo utworzonych, ale – jak zaznaczył pracodawca – nie miało to bezpośredniego wpływu na jego decyzję. Kierowniczka na degradację jednak się nie zgodziła.

Sprawa trafiła na wokandę, ale sąd – dając wiarę zeznaniom podwładnych pozywającej – oddalił jej powództwo. Przyznał przy tym, że samo wskazanie na „utratę kompetencji osobowościowych” do kierowania zespołem czy powołanie się na „naruszenie obowiązków pracowniczych” mogłoby – jako powód wypowiedzenia – zostać uznane za zbyt mało konkretne. Jednak sprawy kierowniczki nie można rozpatrywać w oderwaniu od wcześniejszych wydarzeń i całego ich kontekstu.

– Świadkowie wyjawili, że doświadczali ze strony powódki terroru psychicznego, silnego uczucia stresu, odczuwali strach przed przychodzeniem do pracy – wskazał sąd.

SR nie wykazał jednak, że „błędne” podejście szefowej można zakwalifikować jako mobbing. Jest to jedynie potwierdzenie, że nie ma ona potrzebnych do zarządzania ludźmi umiejętności miękkich i cech osobowości. Co najmniej kilkakrotnie naruszyła dobra osobiste podwładnych, a to można już zakwalifikować jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Sąd przyznał jednak, że kierowniczka sama pracowała pod silną presją, a swoim działaniem chciała też zachęcić pracowników do rozwoju, co umożliwiłoby im późniejszy awans. To wszystko jednak jej zachowania nie usprawiedliwia.

Sygnatura akt: VI P 115/20