Taka praktyka jest demoralizująca przede wszystkim dla osób zatrudnionych i wykonujących swoją pracę, zdobywających nowe umiejętności i poszerzających kompetencje. Co ma sobie pomyśleć specjalista pracujący w danej firmie latami, chodzący na studia podyplomowe, szkolenia, czy zdobywający inne certyfikaty, który dowiaduje się, że w jego departamencie na tożsamym stanowisku i za takie same pieniądze została zatrudniona osoba, która nie ma ani doświadczenia, ani wykształcenia, ani nawet do pracy nie musi przychodzić? Oprócz tego, że takie zatrudnienie jest niemoralne, to jest też nielegalne – a mówiąc wprost jest przestępstwem i to popełnianym zarówno przez pracownika jak przez pracodawcę.
Oszustwo pracownika
Od strony pracownika mamy do czynienia z przestępstwem oszustwa, na które muszą złożyć się takie elementy jak: wprowadzenie w błąd, cel w postaci otrzymania korzyści majątkowej oraz niekorzystne rozporządzenie przez pracodawcę mieniem.
Czytaj więcej:
Wprowadzenie w błąd jest elementem względnie oczywistym – jeżeli pracownik otrzymuje co miesiąc wypłatę, to w zamian powinien świadczyć pracę. Jeżeli do pracy nie przychodził, to naturalnie mógł pracować zdalnie lub mieć nienormowany czas pracy. Jednak w takich przypadkach wykonywana praca powinna przynosić efekty – jak chociażby maile, analizy, wytworzone dokumenty, uczestnictwa w spotkaniach itp. Raczej mało wiarygodne będą twierdzenia, że ekspert udzielał wyłącznie konsultacji osobistych w porze lunchu lub telefonicznie, a wszystko to robił ad hoc bez zaznajomienia się z dokumentacją. Jeżeli z list obecności wynika, że pracownik w pracy nie bywał, a jego skrzynka e-mail nie wskazuje, aby wysyłał i otrzymywał maile, a w firmie na próżno szukać wytworzonych przez niego dokumentów, to niewątpliwie mamy do czynienia z wprowadzeniem pracodawcy w błąd, polegającym na nieświadczeniu pracy w sytuacji, gdy jest to obowiązkiem pracownika i jego świadczeniem, za które otrzymuje wynagrodzenie.
Oczywisty jest również cel działania pracownika, którym jest uzyskanie korzyści w postaci wynagrodzenia za pracę, które mu się w istocie nie należy, bo żadnej pracy nie świadczył. Z kolei firma, która wynagrodzenie płaci dokonuje niekorzystnego rozporządzenia mieniem, płacąc wynagrodzenie i nie uzyskując za nie ekwiwalentu w postaci wykonanej pracy.
Takim sposobem dochodzi do spełnienia wszystkich przesłanek oszustwa. Oczywiście rzeczywistość może być bardziej zniuansowana i polegać na płaceniu pracownikowi wynagrodzenia nieadekwatnego do posiadanych kompetencji lub akceptowaniu wyników pracy, które są warte nieproporcjonalnie mniej niż zapłacone wynagrodzenia. Takie sytuacje – o ile nie są rażące – mogą napotykać trudności dowodowe, a pytanie polega na tym, w którym momencie przepłacanie zaczyna być oszustwem?
Niekorzystne rozporządzenie mieniem pracodawcy
Fikcyjne zatrudnienie w spółkach z udziałem Skarbu Państwa jest szkodliwe nie tylko dla głównego udziałowca, ale w pewnym sensie dla każdego, nawet najmniejszego akcjonariusza. Skutkuje bowiem zwiększeniem kosztów i tym samym zmniejszeniem zysków, co bezpośrednio wpływa na wartość całego przedsiębiorstwa i cenę akcji na giełdzie.
Umowa o pracę, zlecenie, czy jakakolwiek inna umowa wzajemna polegają na tym, że firma płaci wynagrodzenie, za które otrzymuje świadczenie o adekwatnej wartości. Jeżeli firma płaci swojemu doradcy kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, to powinna uzyskiwać efekty tej pracy o porównywalnej wartości. Jeżeli efektów pracy nie ma, a w szczególności jeśli nie ma ich w długim okresie, to firma niekorzystnie rozporządza swoim mieniem. Okazuje się bowiem, że płaci za nic.
Wersja zniuansowana polega z kolei na przepłacaniu za otrzymane usługi. Płacąc wynagrodzenie na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie, racjonalnie należałoby oczekiwać ponadprzeciętnych - o ile nie wybitnych - efektów pracy. Jeżeli zaś efekty są na poziomie przeciętnie zdolnego studenta, to rozsądny manager, podchodzący odpowiedzialnie do powierzonego mu mienia powinien takiemu doradcy lub innemu specjaliście za współpracę podziękować, nie zaś utrzymywać zatrudnienie miesiącami, czy latami. Podobnie jak w przypadku oszustwa pracownika, problemem będzie tu udowodnienie karalnej niegospodarności, a osią sporu będzie wycena ile warte są usługi, które ze swej natury są bardzo trudne do wyceny, a różnice pomiędzy ceną najniższą a najwyższą są olbrzymie.
Problem nie tylko prawny
Znajdowanie zatrudnienia w spółkach Skarbu Państwa dla osób powiązanych z ośrodkami władzy ma w Polsce wieloletnią tradycję. Jedynie skala ostatnimi laty przybrała rozmiar dotąd niespotykany. Pytanie dotyczy tego, czy nowe zarządy będą miały wolę wypalania nieprawidłowości żelazem, mając świadomość, że władza kiedyś się zmieni, a oni sami będą oceniani tak samo surowo, jeśli nie bardziej.
Leszek Kieliszewski, adwokat, partner zarządzający LEGALITY Kancelaria Adwokacka
Kancelaria jest zrzeszona w sieci Kancelarie RP działającej pod patronatem dziennika „Rzeczpospolita”.