Dorota Gajos-Kaniewska
Tak wynika z wyroku, który zapadł 7 maja 2015 r. przed Sądem Apelacyjnym w Szczecinie (I ACa 30/15).
Tadeusz M. został pozwany przez klientkę komisu należącego do jego żony. Barbara B. wskazała w pozwie, że Tadeusz M. zapewniał ją przed zakupem, że interesujący ją sześcioletni samochód jest w pełni sprawny. Zapłaciła za auto 24 tys. zł, przy czym na fakturze VAT została wskazana kwota 21 tys. zł. Oprócz tej faktury żadnego dokumentu zakupu nie sporządzono.
Dym z rury
Jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji, podczas wizyty w stacji diagnostycznej, w aucie zostały stwierdzone usterki, m.in. niesprawny układ ABS. Jednocześnie diagnosta poinformował, że pojazd i silnik są sprawne. Tadeusz M. zobowiązał się do usunięcia usterek i wziął od klientki zaliczkę.
Po kilku miesiącach użytkowania auta i przejechaniu nim 2700 km ujawniły się poważniejsze usterki: trudności z uruchomieniem silnika, po uruchomieniu i nagrzaniu z rury wydechowej wydobywał się ciemny dym, silnik pracował nieprawidłowo. Stwierdzono także uszkodzenie sprzęgła i konieczność niezwłocznej wymiany koła dwumasowego, tarczy sprzęgła, docisku. Po wymianie tych elementów pierwotne nieprawidłowości nie ustąpiły. Barbarę B. poinformowano, że konieczna będzie wymiana silnika.
Barbara B. bezskutecznie wzywała komis do bezpłatnej naprawy. Jak twierdziła, Tadeusz M. jej unikał. W końcu sama zapłaciła za wymianę lub naprawę wadliwych części niebagatelną kwotę 11 674,05 zł. Wezwała autokomis do zapłaty, ale oprócz pokwitowania odbioru wezwania nic nie uzyskała.
W pozwie do sądu zażądała 11 764 zł odszkodowania, przeprosin w lokalnej gazecie oraz zasądzenia od pozwanego 2 tys. zł na cel publiczny. Na dowód przedstawiła ekspertyzę rzeczoznawcy samochodowego, z której wynikało, że pojazd był wadliwy w chwili sprzedaży.
To nie ja, lecz żona
Nakazem zapłaty w postępowaniu upominawczym sąd rejonowy uwzględnił jej żądanie w zakresie odszkodowania. Pozostałych roszczeń nie rozpatrywał. Od nakazu zapłaty sprzeciw wniósł Tadeusz M. Stwierdził, że swoje roszczenia Barbara B. powinna kierować do jego żony Ewy M., gdyż to ona jest właścicielką komisu, a on jest tylko jej pełnomocnikiem w prowadzonej działalności. Dodatkowo Tadeusz M. złożył wniosek o wezwanie do udziału w sprawie Lucjana K., który wstawił samochód do autokomisu.
Właścicielka komisu została wezwana do udziału w sprawie jako pozwana. Natomiast roszczenie przeciwko Tadeuszowi M. zostało oddalone, bo zdaniem sądu, podejmowanie przez niego wszystkich czynności związanych z zawarciem umowy nie powoduje, że ponosi on odpowiedzialność – na fakturze VAT jako sprzedawca widniała Ewa M. Na podstawie opinii biegłego sąd uznał, że doszło do nienależytego wykonania umowy sprzedaży łączącej Ewę M. i Barbarę B. Wbrew zapewnieniom swego pełnomocnika właścicielka komisu sprzedała powódce niesprawny technicznie pojazd. Sąd odmówił wezwania do udziału w sprawie Lucjana K., który wstawił pojazd do komisu.
– Sprzedaż używanego pojazdu podlegać może indywidualnemu uzgodnieniu właściwości towaru. Na sprzedawcy spoczywał jednak obowiązek poinformowania nabywcy nie tylko o takich cechach jak rok produkcji, przebieg, rodzaj silnika, ale również o istniejących wadach pojazdu. Z treści jedynego dokumentu, który dotyczy tej transakcji, w postaci faktury VAT nie wynika, aby sprzedawca informował nabywców o wadzie rzeczy. Obowiązek zbadania, czy pojazd nie ma wad, spoczywał na sprzedawcy, skoro ma obowiązek dostarczyć konsumentowi towar zgodny z umową. Zapewnienie, iż samochód jest sprawny technicznie, oznacza, że nadaje się on do użytku i nie wymaga żadnych napraw od razu po zakupie – uznał sąd okręgowy.
Jego zdaniem pozwana odpowiada za szkodę powódki w postaci wydatków poniesionych na naprawy samochodu. Dlatego sąd I instancji zasądził od Ewy M. na rzecz Barbary B. 11 674,05 zł wraz z ustawowymi odsetkami. Pozostałe roszczenia oddalił.
Apelację od wyroku złożyła Ewa M. Zarzuciła, że sąd I instancji bezpodstawnie uznał, że to ona jako komisant odpowiada za wady pojazdu. Twierdziła, że Barbara B. odbyła jazdę próbną, że zostały jej udzielone pełne informacje o pojeździe i klientka świadomie wybrała ten konkretny samochód.
Sąd apelacyjny uznał jednak, Ewa M. nie sprzedała wadliwego auta jako komisant, lecz jako jego właściciel. Tak wynikało z treści umowy zawartej między właścicielką komisu a Lucjanem K. Zgodnie z art. 765 kodeksu cywilnego przez umowę komisu przyjmujący zlecenie (komisant) zobowiązuje się za wynagrodzeniem w zakresie działalności swojego przedsiębiorstwa do kupna lub sprzedaży rzeczy ruchomych na rachunek dającego zlecenie, lecz w imieniu własnym.
– W umowie z Lucjanem K. nie sposób dostrzec jakiegokolwiek zapisu pozwalającego uznać ją za umowę komisu. Z § 1 umowy wynika, że jej przedmiotem jest sprzedaż pojazdu, a nie zobowiązanie do sprzedaży za wynagrodzeniem. W związku z tym w dniu dokonania sprzedaży auta Barbarze B. pozwana była jego właścicielką i odpowiada jak poprzedni właściciel za tę wadę, której nawet podczas jazdy próbnej nie dałoby się zauważyć – stwierdził sąd apelacyjny.
Normalne zużycie to nie wada
Sąd apelacyjny uznał częściowo apelację Ewy M. Chodziło o odpowiedzialność za niektóre niesprawne elementy pojazdu, które zdaniem sądu normalnie zużyły się podczas eksploatacji 6-letniego auta.
– Powódka kupiła pojazd z rocznika 2006 przy stanie licznika 115 000 km. Domniemywać należy, że zaistniała już konieczność wymiany koła dwumasowego oraz sprzęgła, skoro po przekroczeniu 100 000 km części te są eksploatacyjnie zużyte. Jednocześnie nawet biegły nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, jaki konkretnie przebieg informuje już o konieczności wymiany tych elementów. Nie sposób więc uznać, że taki stan techniczny spornego pojazdu jak w przypadku samochodu nabytego przez powódkę jest jego wadą. Zarazem pozwana, nie będąc producentem koła dwumasowego, nie mogła wiedzieć o istnieniu wady, dopóki się ona nie ujawniła – podkreślił sąd apelacyjny.
Innymi słowy SA uznał, że nieuzasadnione jest wymaganie od komisanta takiej wiedzy, dzięki której byłby on w stanie dostrzec, bez wymontowywania sprzęgła i koła dwumasowego, że są one niesprawne. Dla sądu było także jasne, że nawet jeśli sprzedawca o tym nie informował, kupujący powinien liczyć się z koniecznością wymiany akumulatora w sześcioletnim pojeździe, bo jest to fakt powszechnie znany.
Z tych powodów sąd obniżył odszkodowanie dla Barbary B. o koszt wymiany akumulatora oraz koła dwumasowego wraz ze sprzęgłem. Prowadząca autokomis Ewa M. musi zapłacić klientce 4861,05 zł odszkodowania.
Wyrok jest prawomocny.