Nawet pobieżna obserwacja ulic i dróg wskazuje na to, że niektórzy kierowcy nie przestrzegają standardów, jakich należałoby oczekiwać od uczestników ruchu kołowego i pieszego. I nie chodzi tylko o naruszanie przepisów drogowych, ale też o egoizm, brak wyobraźni czy agresję, najczęściej słowną, wobec innych.
Niektórymi kierowcami-agresorami są osoby korzystające z aut służbowych. Samochodów służących za narzędzie pracy, zwłaszcza wtedy, gdy obowiązki pracownicze wymagają częstego przemieszczania się.
Do retorycznych należy zaliczyć pytanie, czy pracowniczy obowiązek przestrzegania zasad współżycia społecznego (tj. m.in. dobrych obyczajów), przewidziany w art. 100 § 2 pkt 6 kodeksu pracy, dotyczy też czasu, gdy pracownik w godzinach pracy prowadzi auto służbowe. A co za tym idzie, czy powinien tych zasad przestrzegać wobec osób trzecich – innych uczestników ruchu, pieszych. Oczywiście tak – zakres przestrzenny i czasowy wymogów pracowniczych absolutnie upoważnia do takiego wniosku.
Donos uspokajający
Pracodawcy na ogół trudno egzekwować przestrzeganie tych zasad (jeżeli w ogóle jest to możliwe). Jednak w przypadkach, kiedy szef poweźmie wiarygodne informacje o niepożądanych wyczynach podwładnego za kierownicą auta służbowego, jak najbardziej może je oceniać pod kątem naruszenia obowiązków pracowniczych. Oczywiście dotyczy to sytuacji, gdy takie zachowania występują w godzinach pracy. Nie wspominam tu o sprawie oczywistej, czyli o umyślnym naruszaniu przepisów ruchu drogowego kończącym się mandatem lub wymierzeniem kary przez sąd. Przestrzeganie prawa w każdym przypadku należy bowiem do podstawowych powinności pracowniczych.
Bywa, że źródłem wiedzy pracodawcy o niepożądanych zachowaniach na drodze są inne osoby, które powiadomią o tym szczególnie wtedy, gdy samochód jest oznakowany czytelnymi danymi firmy i namiarami do niej. Niektórzy szefowie sięgają po daleko idące rozwiązania, aby powściągnąć drogowe temperamenty podwładnych >patrz ramka. Prawdopodobnie firmy miały sygnały o niepożądanych zachowaniach pracowników, skoro zrodził się pomysł wykorzystania do ich kontroli innych uczestników ruchu.
Po robocie inaczej
Przestrzeganie dobrych obyczajów za kierownicą służbowego samochodu w godzinach pracy niewątpliwie należy zaliczyć do obowiązków wynikających ze stosunku pracy. Wprawdzie są one trudno egzekwowalne, bo chodzi o czas, w którym pracownik pozostaje faktycznie poza kontrolą pracodawcy, ale w razie ich naruszenia (w zależności od stopnia winy) przełożonemu wolno stosować wobec pracowników różne sankcje przewidziane prawem pracy.
Nieco odmiennie należałoby oceniać ich zachowania po godzinach pracy. To silnie chroniona prawem sfera prywatności pracownika – obszar jego wyborów dokonywanych na własny rachunek. Poza sytuacjami zupełnie wyjątkowymi, gdy zachowania podwładnego po godzinach pracy mogą naruszać skonkretyzowane dobra pracodawcy, jego życie prywatne pozostaje poza zasięgiem stosunku pracy. Również to, co się dzieje za kierownicą auta służbowego, gdy pracownik używa go do celów prywatnych.
Tu już władza szefa nie sięga. Pozostaje mu więc wiara, że korzystający z takiego dobrodziejstwa, w szczególności gdy używają samochodu oznakowanego firmowymi napisami i emblematami, będą przestrzegali dobrych obyczajów drogowych. Poza wiarą przyda się też świadomość, że udostępnienie podwładnemu auta firmowego do celów prywatnych nie należy do podstawowych obowiązków pracodawcy.
Z doświadczenia autora
Grzegorz Orłowski, radca prawny w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak
Kiedyś jechałem za samochodem, który na drzwiach bocznych i z tyłu miał umieszczone znaki firmowe. Kierowca, najwidoczniej w dobrym humorze, nie pozwalał się wyprzedzić i przy każdej próbie takiego manewru zjeżdżał na lewą stronę drogi. Bawił się tak kilka minut. Chyba nigdy nie przeczytał, jaki napis miał z tyłu swojego wozu, a brzmiał on: „Jeżeli naruszam przepisy, jadę niebezpiecznie lub niekulturalnie – dzwoń pod numer.........." . Czasami takie oznakowania spotyka się na ciężarówkach, rzadziej na autach osobowych. Prawdopodobnie jeden ze zniecierpliwionych prowadzących zadzwonił pod wskazany numer, bo kierowca służbowego samochodu gwałtownie się uspokoił i pozwolił się wyprzedzać. Co było dalej, nie wiem.