Nowoczesne elektroniczne formy dyspozycji bankowych mają zalety, ale niosą także ryzyko. Taki wniosek płynie z najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Bez weryfikacji
Przekonała się o tym spółka z Poznania, której przelew w wysokości 54 tys. USD trafił do oszusta podszywającego się pod przedstawiciela chińskiego kontrahenta.
Spółka dostała 17 maja 2011 r. e-maila od przedstawiciela chińskiej huty, że nie można dokonać kolejnego przelewu na dotychczasowy rachunek. Podał nowy, w londyńskim banku. Spółka natychmiast poleciła wykonać przelew elektroniczny na wskazany rachunek.
Po tygodniu huta poinformowała, że przelew do niej nie dotarł. Okazało się, że autor informacji e-mailowej nie był jej przedstawicielem, a rachunek w Londynie nie był jej rachunkiem. Oszust natomiast natychmiast podjął pieniądze i przepadł.
Wszczęta procedura reklamacyjna nic nie dała. Londyński bank, zasłaniając się ochroną danych osobowych klientów, odmówił podania danych posiadacza rachunku, na który przelano dolary.
W tej sytuacji spółka pozwała swój bank. Domagała się odszkodowania odpowiadającego utraconej kwocie. Zarzuciła mu nienależyte wykonanie polecenia przelewu. Wcześniej bowiem bank nieraz dokonywał weryfikacji danych zawartych w poleceniu, kontaktując się ze spółką i żądając wyjaśnień.
Bank wyjaśniał, że zgodnie z regulaminem otwierania i prowadzenia rachunku nie miał obowiązku weryfikacji danych podanych w poleceniu. Według regulaminu bank odpowiada za wykonanie dyspozycji klienta zgodnie z jej treścią. To klient ponosi wszelkie konsekwencje wynikłe z wydania mylnego polecenia. Jeżeli chodzi o zlecenia z zagranicy bądź z innego polskiego banku w walucie obcej, podstawą identyfikacji beneficjenta jest wyłącznie numer jego rachunku bankowego.
Powołując się na ów regulamin, sądy niższych instancji w tym Sąd Apelacyjny w Poznaniu, uznały, że bankowi nie można przypisać winy i pozew oddaliły. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Spółka próbowała przekonać SN, że regulamin banku nie był wiążący dla pomocniczego konta dolarowego. Nie został bowiem spółce przedstawiony podczas jego zakładania w 2007 r.
Wiążąca jest umowa
SN (sygnatura akt: II CSK 456/12) uznał jednak, że konto zostało otwarte tylko na podstawie aneksu rozszerzającego starą umowę. Zresztą w relacjach niekonsumenckich nie jest obowiązkowe doręczanie regulaminu, tym bardziej gdy dochodzi do modyfikacji umowy. Bank zatem nie miał obowiązku weryfikowania, czy wskazany w dyspozycji przelewu beneficjent jest istotnie posiadaczem podanego rachunku.
– Oznacza to, że ryzyko pomyłki obciążało składającego polecenie posiadacza rachunku – wskazał w uzasadnieniu wyroku Mirosław Bączyk, sędzia SN. – To, że wcześniej bank weryfikował takie dane, nie oznacza, że strony trwale zmodyfikowały regulamin. Nie bez znaczenia jest – dodał sędzia Bączyk – że spółka wybrała elektroniczną formę przelewu, która ze swej natury znacząco redukuje możliwość weryfikowania zleceń – wyjaśnił sędzia.
Wyrok SN jest ostateczny.