Resort pracy ma przedstawić Komisji Trójstronnej zmiany w przepisach o telepracy. Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej, zapowiada, że będą one sprzyjały elastyczności zatrudniania, ale nie chce zdradzić szczegółów.

Z naszych informacji wynika, że resort zamierza ograniczyć obowiązki pracodawcy z zakresu BHP, a także zmienić nieco definicję telepracy. Dorota Głogosz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych uważa, że to niezbędne, bo obecne przepisy są niedostosowane do rzeczywistości.

W domu przez Internet

Zgodnie z art. 67

5

kodeksu pracy telepraca to regularne wykonywanie obowiązków poza zakładem pracy, z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej.

Taką umowę można zatem zawrzeć z informatykiem lub przedstawicielem handlowym, którego zadaniem jest wyszukiwanie klientów czy sprzedaż produktów przez Internet.

Zatrudniający musi zapewnić bezpieczne warunki pracy w domu. Sprzęt musi spełniać wymagania BHP, m.in. zabezpieczać przed urazami czy porażeniem prądem.

– Jeśli w godzinach pracy ktoś się potknie i złamie rękę, to za wypadek odpowiada pracodawca. Ten jednak może twierdzić, że do zdarzenia nie doszło w czasie wykonywania pracy – mówi Głogosz.

Przepisy nie pozwalają na pracę niepełnosprawnych w mieszkaniach, w których są bariery komunikacyjne, choć ci ludzie przebywają w nich na co dzień. A ta forma zatrudnienia jest przeznaczona właśnie dla tej grupy osób. Zdaniem Moniki Gładoch, eksperta Pracodawców RP, to zbyt restrykcyjne przepisy BHP stoją na przeszkodzie w powszechniejszym stosowaniu telepracy.

Eksperci uważają jednak, że pobieżne zmiany nie zwiększą zainteresowania tą formą zatrudniania.

Kłopoty z fiskusem

Grzegorz Gołębiewski, radca prawny z kancelarii Chajec, Don-Siemion & Żyto, wskazuje, że z punktu widzenia pracodawcy umowy o dzieło czy zlecenia stwarzają mniej kłopotów niż te o telepracę, bo nie wprowadzają np. sztywnych reguł czasu pracy.

Ważną kwestią są rozliczenia podatkowe dotyczące wyposażenia. Firma ma obowiązek zapewnić telepracownikowi narzędzia pracy. Ten jednak wszystko, co otrzyma (komputer, oprogramowanie), może wykorzystywać do celów prywatnych. Wtedy jest to przychodem, który trzeba opodatkować. Według fiskusa jest nim też zwrot kosztów abonamentu internetowego.

Dorota Głogosz uważa, że telepraca nie powinna być formą zatrudnienia, ale wykonywania pracy na podstawie normalnej umowy. Osoby zatrudnione w ten sposób mogłyby np. trzy dni wykonywać zadania w pracy, a dwa w domu. Dzięki temu miałyby bezpośredni kontakt z firmą.

Jacek Męcina, wiceminister pracy i polityki społecznej, podkreśla, że zmiany dotyczące telepracy są istotne także dlatego, że projekt założeń do nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia przewiduje granty na telepracę. Będą przysługiwać przedsiębiorcy, który zdecyduje się zatrudnić jako telepracownika bezrobotnego rodzica dziecka do sześciu lat lub osobę, która opiekowała się bliskim i pobierała świadczenie pielęgnacyjne.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.ojczyk@rp.pl

Co mówią badania

Sposób mało popularny

GUS nie zbiera danych o telepracownikach. Z informacji Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że w 2010 r. tylko 3,2 proc. małych i średnich przedsiębiorstw zatrudniało pracowników w formie telepracy. Z kolei z badania przeprowadzonego przez Instytut Badawczy MillwardBrown SMG/KRC wynika, że wśród przedsiębiorstw zatrudniających do 49 osób telepracy nie stosuje 86 proc., a wśród mających od 50 do 249 pracowników – aż 92,9 proc. Taki sposób zatrudniania jest mało popularny, mimo że 82,9 proc. ankietowanych (w tym blisko 90 proc. pracowników i ponad 80 proc. pracodawców) deklaruje, że zna zasady telepracy. Pracodawcy boją się, że nie będą mieli nadzoru nad zatrudnionymi. Ci zaś uważają, że taka forma pracy wymaga zbyt dużej odpowiedzialności, osłabia kontakty i nie sprzyja awansom.