Obowiązek wniesienia opłaty w wysokości 500 zł za każdy wprowadzony do obrotu pojazd przez producentów czy importerów samochodów, jeśli nie zapewnili oni sieci demontażu aut, nie narusza konstytucji. Taki wyrok wydał wczoraj Trybunał Konstytucyjny. Zdanie odrębne zgłosił sędzia Wojciech Hermeliński.
Trybunał rozpatrywał pytanie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie dotyczące zgodności z konstytucją art. 14 ust. 1, 2, 3 i 4 ustawy z 20 stycznia 2005 r. o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji w jego pierwotnym brzmieniu. Przepisy te nałożyły na firmy wprowadzające do obrotu ponad 1 tys. aut rocznie obowiązek zapewnienia sieci zbierania pojazdów obejmującej terytorium całego kraju. Sieć ta powinna być tak skonstruowana, aby zapewnić właścicielowi możliwość oddania pojazdu wycofanego z eksploatacji do punktu zbierania pojazdów lub stacji demontażu. Jeżeli nie pokrywa ona całego kraju, to przedsiębiorca musi płacić 500 zł opłaty recyklingowej od każdego wprowadzonego do obrotu pojazdu.
15 mln zł musi zapłacić Toyota za to, że w 2006 r. jej sieć demontażu pojazdów nie była kompletna
WSA wskazywał, że przepisy te naruszały zasadę proporcjonalności wyrażoną w art. 2 konstytucji. Przede wszystkim opłatę recyklingową musieli ponosić i ci przedsiębiorcy, którzy podjęli wysiłek stworzenia sieci demontażu samochodów, ale nie udało się nią pokryć obszaru całego kraju, i ci, którzy w ogóle zlekceważyli ten obowiązek.
WSA wskazywał też, że niezgodny z konstytucją był art. 2 późniejszej nowelizacji ustawy o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji z 29 czerwca 2007 r. w zakresie, w jakim nakazuje stosować do obliczania opłaty za brak sieci w 2006 r.
Trybunał nie podzielił zarzutów sądu. Mirosław Granat, sędzia sprawozdawca, w uzasadnieniu wyroku wskazał, że opłata recyklingowa nie ma charakteru represji, ma jedynie mobilizować przedsiębiorców wprowadzających samochody na polski rynek do budowy sieci demontażu pojazdów (sygnatura akt: P 8/10).
Sędzia Wojciech Hermeliński w swoim zdaniu odrębnym wskazał, że zasady naliczania opłat za brak sieci demontażu naruszają zasadę proporcjonalności. W jego opinii te przepisy nie służą też celowi ustawy, którym jest ochrona środowiska naturalnego.
– Trybunał niewłaściwie ustalił charakter opłaty. W rezultacie nieprawidłowo ocenił konstytucyjność tych regulacji – zaznaczył sędzia Hermeliński.
Wczorajszy wyrok TK może oznaczać, że przedsiębiorcy, którzy nie mieli pełnej sieci demontażu pojazdów, będą teraz musieli uiścić zaległe opłaty. Z tym że problem może jeszcze wrócić do Trybunału.
– Zdanie odrębne wskazało na braki zadanego przez WSA pytania i pokazuje, że sprawa nie jest przesądzona – uważa Małgorzata Sobońska, adwokat i zarazem pełnomocnik przedsiębiorstwa, którego sprawą zajmuje się WSA w Warszawie.
Jej zdaniem pytanie sądu odwoływało się tylko do art. 2 konstytucji, co było zbyt ubogie. Ponadto TK skoncentrował się na charakterze opłat za brak sieci.
– Sednem sporu jest to, czy sytuacja przedsiębiorcy, który nie kiwnął palcem w celu zrealizowania ustawowego wymogu, jest taka sama jak tego, który wydał ogromną ilość środków na budowę sieci demontażu pojazdów, ale np. w 2–3 proc. nie pokryła ona powierzchni kraju – mówi mec. Sobońska. Wskazuje, że nie ma przeszkód, by inaczej zadać pytanie do TK.