Wiele polskich zakładów mięsnych zarabia krocie na eksporcie do krajów muzułmańskich i Izraela. Sprzedawane tam mięso krów i owiec pochodzi z tzw. uboju rytualnego. Islam i judaizm wymagają bowiem, by mięso zwierzęcia było pozbawione krwi. Dlatego zabija się je bez uprzedniego ogłuszania, by po podcięciu gardła pracujące jeszcze przez kilka minut serce zwierzęcia wypompowało z organizmu krew. Obrońcy praw zwierząt uważają takie praktyki za niehumanitarne.

Ustawa o ochronie praw zwierząt dopuszczała ubój rytualny do 2002 r. Wtedy Sejm wykreślił z niej art. 34 ust. 5, przewidujący ten wyjątek od zasady ogłuszania zwierzęcia przed ubojem. Minister rolnictwa i rozwoju wsi, najwyraźniej chcący wspierać rodzime zakłady mięsne, przywrócił możliwość uboju rytualnego w rozporządzeniu z 2004 r. regulującym kwalifikacje rzeźników. Czy miał do tego prawo? To niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt – napisało Biuro Analiz Sejmowych w swojej opinii z kwietnia. Zasady tworzenia prawa przewidują bowiem, że ministrowie mogą w rozporządzeniach regulować jedynie kwestie, do których zostali upoważnieni ustawą. A że ubój rytualny w ogóle znikł z ustawy – takiego upoważnienia nie ma.

Od początku 2013 r. sprawy uboju zwierząt ma regulować unijne rozporządzenie nr 1099/2009. Dopuszcza ubój rytualny, ale pozwala krajom członkowskim na rozszerzenie ochrony zwierząt – także przez zakaz takich praktyk.

Resort najwyraźniej nie zamierza skorzystać z takiej możliwości. Pytane przez „Rz" biuro prasowe MRiRW odpowiada na swojej stronie internetowej: dopuszczone przez rozporządzenie podwyższenie standardów ochrony zwierząt nie może być równoznaczne z całkowitym zakazem uboju bez ogłuszania. I dodaje, że pozbawienie możliwości pozyskiwania i dostępu do produktów pochodzących z uboju rytualnego przez zarejestrowane w związkach wyznaniowych społeczności byłoby sprzeczne z konstytucyjnymi zasadami wolności wyznania oraz równouprawnienia mniejszości narodowych i etnicznych.

Obrońcy praw zwierząt nie dają za wygraną. Organizacje Ius Animalia, Argos i Polska Fundacja Ochrony Zwierząt zgłosiły 9 maja warszawskiej prokuraturze popełnienie przestępstwa przez kierownictwo resortu rolnictwa oraz głównego lekarza weterynarii (GLW). Zauważyły, że w Polsce za naruszanie ustawy o ochronie zwierząt grożą kary. Ponieważ ubój rytualny jest zakazany w ustawie, a przestępstwo to czyn ustawowo zakazany, szefowie resortu rolnictwa i nadzorujący ubojnie GLW są współsprawcami kierowniczymi.

Gra idzie o duże interesy. Wiceminister rolnictwa Andrzej Butra w lutym informował posłów z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, że większość wyprodukowanej w Polsce w 2011 r. wołowiny trafiła do Turcji i innych krajów muzułmańskich. Pochodziła z 20 zakładów stosujących ubój rytualny na potrzeby odbiorców z tych krajów. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jeden z nich – w Mościbrodach k. Siedlec – należy do Krzysztofa Borkowskiego, posła PSL i partyjnego kolegi ministra rolnictwa Marka Sawickiego.

OPINIA

Nieprawdą jest, że unijne rozporządzenie nr 1099/2009 nie dopuszcza całkowitego zakazu uboju zwierząt bez ogłuszania. Jego art. 26 ust. 2 pkt c wyraźnie wskazuje, że państwa członkowskie mogą przyjąć przepisy zapewniające dalej idącą ochronę zwierząt, także w zakresie uboju rytualnego, czyli de facto mogą go całkowicie zakazać. Wprawdzie powinniśmy tolerować zwyczaje różnych mniejszości, ale zgodnie z art. 31 ust. 3 konstytucji w pewnych przypadkach ogranicza się korzystanie z wolności i praw. Choć w niektórych kulturach wciąż praktykuje się kamienowanie niewiernych żon, w Polsce jest to przestępstwo. Podobnie jak ubój zwierząt bez ich uprzedniego ogłuszenia.

Katarzyna Topczewska, specjalistka prawnokarnej ochrony zwierząt, aplikant adwokacki