To najczęściej popełniany błąd pracodawców. Skutkuje podrożeniem kosztów organizacji firmowego przyjęcia. Dodatkowo jest to niezgodne z przepisami, ponieważ nie możemy decydować o czasie wolnym pracownika, chyba że w sytuacjach przewidzianych przez prawo pracy, gdy np. chodzi o:

- godziny nadliczbowe,

- dyżur zakładowy lub do- mowy,

- podróż służbową,

- udział w zajęciach pracownika podnoszącego kwalifikacje zawodowe z inicjatywy bądź za zgodą szefa.

Podwładny ma obowiązek świadczyć pracę w zakresie swojego wymiaru i rozkładu czasu pracy. Najlepiej zatem przygotować spotkanie integracyjne w czasie pracy, a jeśli już poza nim, to na zasadzie dobrowolnego udziału.

Pracodawcy nie wolno szantażować podwładnych sankcjami służbowymi, aby zmusić do przyjścia na imprezę w sobotę czy niedzielę. Gdy tak zrobimy, zatrudniony ma prawo domagać się zaliczenia mu czasu spędzonego na takim spotkaniu do czasu pracy, a więc zwykle uznania za nadgodziny, oraz żądać stosownej rekompensaty.

Anna Telec, właścicielka Kancelarii Prawa Pracy w Warszawie

Kodeks pracy w ogóle nie reguluje wyjazdów integracyjnych. Należy więc uznać, że impreza, w której szef nie narzuca udziału podwładnym, nie stanowi czasu pracy. Skoro jest  dobrowolna, zatrudniony sam rozporządza swoim czasem wolnym. Jeśli zjawi się na firmowym party, nie będzie wtedy pozostawał do dyspozycji pracodawcy. Gdy zakład zobowiązuje pracowników do udziału w wyjeździe, dając takie polecenie, to ich pobyt na imprezie należy wliczyć do czasu pracy i odpowiednio zrekompensować. Najczęściej więc obecność zatrudnionego należy potraktować jako nadgodziny i w konsekwencji zapłacić dodatkowe wynagrodzenie z dodatkiem. Jednak w zamian za wyjazd integracyjny, odbywający się w dniu wolnym od pracy z tytułu przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy, przysługuje inny dzień wolny od zadań udzielany do końca okresu rozliczeniowego. Dodatkowo w takiej sytuacji pracownik często będzie w podróży służbowej z prawem do zwrotu kosztów i ewentualnych diet.