Dla wielu przedsiębiorców to poważny kłopot. Często taki parlamentarzysta przed przenosinami do Sejmu czy Senatu miał bardzo wysoką pensję. Po czterech latach spędzonych na Wiejskiej trudno znaleźć mu miejsce, a pensję płacić trzeba.
– Mamy poważny dylemat, co zrobić, gdyż przed wyborem do Sejmu dyrektor miał około 10 tys. zł pensji. Jest kryzys i nie stać nas teraz, by tyle mu płacić. Będziemy musieli zwolnić dwóch innych pracowników, by zaoszczędzić pieniądze na jego pensję – żali się przedsiębiorca z zachodniej Polski.
Ustawa z 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora (tekst jedn. DzU z 2011 r., nr 7, poz. 29) nie pozostawia wątpliwości. Zgodnie z jej art. 30 pracodawca, u którego poseł lub senator otrzymał urlop bezpłatny na czas kadencji Sejmu czy Senatu, jest obowiązany zatrudnić go po zakończeniu tego urlopu lub po wygaśnięciu mandatu na tym samym lub równorzędnym pod względem płacowym stanowisku pracy, z wynagrodzeniem, jakie otrzymywałby, gdyby nie skorzystał z urlopu bezpłatnego. Czyli z uwzględnieniem wszystkich podwyżek, jakie by dostał wraz z innymi pracownikami w tym czasie. Parlamentarzyście przysługuje także ochrona przed zwolnieniem z pracy przez najbliższe dwa lata. W tym czasie rozwiązanie stosunku pracy z posłem lub senatorem, a także zmiana warunków jego pracy lub obniżenie wynagrodzenia może nastąpić tylko za zgodą Prezydium Sejmu lub Prezydium Senatu.
Pracodawca może się rozstać z chronionym byłym posłem wyłącznie za porozumieniem
Z informacji, jakie uzyskaliśmy z Kancelarii Sejmu, od 2005 r. do Prezydium trafiło łącznie siedem wniosków od pracodawców – większość o wyrażenie zgody na zwolnienie byłego posła, tylko jeden dotyczący obniżenia jego wynagrodzenia. Na wszystkie odpowiedź była odmowna. Byli posłowie zachowali więc swoje etaty. W Senacie ostatni taki przypadek miał miejsce w 2002 r. O dziwo, Prezydium zgodziło się wtedy na obniżenie pensji byłego senatora. Był to jednak zgodny wniosek pracodawcy i samego zainteresowanego. W zamian za niższą pensję wynegocjował on bowiem sześcioletnią gwarancję zatrudnienia.
Z tej statystyki wynika, że pracodawcy raczej nie mogą się spodziewać zgody na zwolnienie byłego parlamentarzysty, nawet wtedy, gdy przemawia za tym kiepska kondycja finansowa firmy dotkniętej kryzysem.
– Z punktu widzenia pracodawcy były poseł powinien być atrakcyjnym pracownikiem. Dysponuje bowiem bardzo szczegółową wiedzą z zakresu tworzenia i stosowania prawa – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP. – Po powrocie pracodawca powinien więc wyznaczyć mu takie stanowisko i zadania, aby wykorzystać jego potencjał. Jeśli jednak nie może dogadać się z byłym parlamentarzystą, powinien mu zaproponować atrakcyjne warunki rozstania za porozumieniem stron. Ochrona byłego posła czy senatora przed zwolnieniem ma na celu uwolnienie go od presji pracodawcy przy podejmowaniu politycznych decyzji w parlamencie. A jeśli tak, to uważam, że koszty tej ochrony nie powinny obciążać pracodawcy. Trzeba się zastanowić nad zmianą tych przepisów, tak by koszty zatrudnienia parlamentarzysty po zakończeniu jego kadencji ponosił np. budżet państwa.
Warto wspomnieć, że parlamentarzyści mają najdłuższą z możliwych ochronę po ustaniu kadencji. Ochrona związkowców czy radnych samorządowych po ustaniu kadencji trwa tylko rok.