Miejscem pracy może być zarówno stały punkt, jak i pewien oznaczony obszar czy strefa określona granicami jednostki administracyjnej podziału kraju (wyrok Sądu Najwyższego z 1 kwietnia 1985 r., I PR 19/85).
W umowie o pracę można więc uzgodnić, że miejscem pracy podwładnego jest siedziba pracodawcy (miejscowość), gmina, powiat, województwo itd. Określając je, należy pamiętać, że pracownik musi mieć możliwość wykonywania swoich zadań na terytorium uzgodnionego miejsca pracy, wliczając w to czas dojazdu do miejsca ich wykonywania w zakresie obowiązujących norm czasu pracy, czyli ośmiu godzin na dobę i średnio 40 godzin na tydzień (por. wyrok SN z 11 kwietnia 2001 r., I PKN 350/00). Zaznaczam, że nie chodzi tu o dojazd z domu do miejsca pracy, który nie stanowi czasu pracy, a jedynie o czas poruszania się w zakresie miejsca pracy, jeżeli nie jest ono stałym punktem.
Za dyskusyjne należy natomiast uznać określenie miejsca pracy jako obszar całego kraju. Główny inspektor pracy wskazał, że jest to niedopuszczalne (GNP-152/302-4560-274/07 /PE). Takie określenie jest zbyt ogólne i pozbawia pracownika prawa do diet i innych należności z tytułu podróży służbowych.
Uważam jednak, że nie należy bezwzględnie przekreślać możliwości określenia miejsca pracy jako terenu kraju. Jest to dopuszczalne, ale pod warunkiem że uzasadnia to rodzaj pracy. Tak będzie u np. przedstawiciela handlowego, kierowcy, jeśli praca takich osób rzeczywiście wymaga stałego przemieszczania się po terytorium całej Polski. Podobną opinię wyraził minister pracy i polityki społecznej w wystąpieniu z 4 kwietnia 2006 r.
Dodatkowo zwracam uwagę, że określenie miejsca pracy jako obszar kraju jest dla pracownika tylko pozornie niekorzystne. Nie jest on co prawda uprawniony do diet i innych należności za krajową delegację, ale cały czas jego podróży wlicza się do czasu pracy.
Błędne jest określenie miejsca pracy jako całego kraju u tego, kto sporadycznie porusza się po nim, np. dwa czy trzy razy w miesiącu. W takim wypadku te rzadkie podróże należy uznać za służbowe, a miejsce pracy należy określić jako miejscowość, w której pracownik zazwyczaj pracuje. Miejsca pracy nie należy bowiem określać w oderwaniu od specyfiki pracy. Przykładowo dla pracownika biurowego powinna być nim siedziba pracodawcy, a nie całe województwo.
Według kodeksu pracy podróżą służbową jest wykonywanie na polecenie pracodawcy zadania służbowego poza miejscowością, w której znajduje się siedziba pracodawcy, lub poza stałym miejscem pracy. Przykładowo jeżeli miejscem pracy jest miejscowość, w której znajduje się zakład, delegacją będzie podróż poza granice tej miejscowości.
Jeżeli w umowie o pracę wskażemy, że miejscem pracy jest obszar całego kraju, a praca rzeczywiście wymaga permanentnych jazd po Polsce, to pracownik będzie w podróży służbowej tylko w razie delegacji za granicę. Do jego czasu pracy trzeba będzie wliczać cały czas podróży (przemieszczania się) po kraju oraz czas pracy w miejscach docelowych.
Przy podróżach służbowych czas podróży (przemieszczania się) nie jest czasem pracy, a jest nim tylko czas pracy w miejscu docelowym. Wyjątek dotyczy sytuacji, gdy czas podróży pokrywa się z harmonogramowym czasem pracy.
Harmonogramowy czas pracy pracownika na dany dzień trwa od 9 do 17. Pracował w biurze od 9 do 13, wyruszył w podróż o 13 i na miejsce przybył o 18. Następnie pracował przez godzinę. Jego czas pracy wynosi dziewięć godzin, bo nie wliczamy do niego czasu podróży przypadającego poza harmonogramowym czasem pracy (od 17 do 18). Jeżeli w tym przykładzie miejsce pracy zostałoby określone jako cały kraj, nie mielibyśmy do czynienia z podróżą służbową, a czas pracy pracownika wynosiłby dziesięć godzin. Należałoby bowiem wliczyć również godzinę podróży, która nie pokrywa się z harmonogramem czasu pracy (od 17 do 18).
Zwracam uwagę, że czas podróży służbowej wykraczający poza harmonogramowy czas pracy nie może naruszać 11-godzinnego nieprzerwanego odpoczynku dobowego.
Harmonogramowy czas pracy pracownika na dany dzień: od 8 do 16. Po czwartej godzinie pracy w biurze zatrudniony wyruszył w podróż, przybył na miejsce o 17 i pracował do 20. Droga powrotna trwała cztery godziny, do 24. Oznacza to, że podwładny może rozpocząć pracę następnego dnia najwcześniej o 11.
Podkreślam jednak, że Sąd Najwyższy przyjął wykładnię ochronną dla pracowników (wyrok z 11 kwietnia 2001 r., I PKN 350/00). Zgodnie z nią, niezależnie od sposobu określenia miejsca pracy, jeżeli pracownik stale wykonuje zadania w różnych miejscowościach i terminach, które samodzielnie wybiera w zakresie uzgodnionego rodzaju pracy, nie są to podróże służbowe. W konsekwencji cały czas jego podróży powinien być uznany za czas pracy.
Autorka jest prawniczką w kancelarii Bartłomiej Raczkowski Kancelaria Prawa Pracy