[b]Zdaniem głównego inspektora pracy (stanowisko GNP-152/3024560-274/07/PE) [/b]miejsce pracy należy oznaczyć na tyle szczegółowo, aby zatrudniony wiedział, kiedy jedzie w podróż służbową. Jeżeli określimy je zbyt ogólnie, to znaczenie będzie miało miejsce wykonania zobowiązania. Tak wynika z art. 454 § 2 kodeksu cywilnego w zw. z art. 300 kodeksu pracy. Z umowy pracowniczej nie może zatem wynikać, że miejscem pracy jest cała Polska.
Pracownikowi, który wyjeżdża poza miejscowość, w której znajduje się siedziba firmy lub stałe miejsce wykonywania pracy, należy wypłacić diety za podróż służbową oraz zwrócić m.in. koszty przejazdów, noclegów i dojazdów środkami komunikacji miejskiej.
Jeżeli natomiast podróż służbowa odbywała się w wolną sobotę i niedzielę, a podwładny wykonywał w tym czasie pracę, to prócz diety pracodawca wypłaca dodatki za nadgodziny.
Kierowcom te ostatnie będą przysługiwały zawsze, ponieważ głównym ich obowiązkiem jest prowadzenie samochodu i zasadniczo w trakcie podróży służbowej nie robią nic innego. Jeżeli zatem kierowca jedzie w podróż służbową, to cały jej czas będzie czasem pracy. Za sobotnią podróż służbową należy mu się wolny dzień – mówi o tym art. 151[sup]3[/sup] k.p. Dodatek wypłaca mu się wyjątkowo – tylko wtedy, gdy odbiór wolnego dnia jest fizycznie niemożliwy. Przykładowo dlatego, że kończy się okres rozliczeniowy albo pracownik jest nieobecny w w firmie z powodu choroby.
Za niedzielę pracodawca zapewnia natomiast inny dzień wolny albo wypłaca 100-proc. dodatek do wynagrodzenia. To jednak nie wszystko. Jeśli bowiem niedzielna praca spowoduje przekroczenie średniotygodniowej normy czasu pracy, to zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Pracy należy się jeszcze kolejny dodatek 100-proc.
Przypominam, że stanowisko inspekcji kłóci się z uchwałą z 15 lutego 2006 r. (sygn. II PZP 11/05), w której Sąd Najwyższy uznał, że za każdą godzinę pracy w niedzielę lub święto przysługuje tylko jeden 100-proc. dodatek.