Obecnie nawet jeżeli konieczność rejestracji wynika z unijnych regulacji, robi się to w Polsce lub za pośrednictwem polskich instytucji (np. w rejestracji produktów regionalnych w Brukseli pośredniczy Ministerstwo Rolnictwa).

Konieczność bezpośredniej rejestracji w Europejskiej Agencji Chemikaliów w Helsinkach wynika z unijnego rozporządzenia zwanego REACH dotyczącego substancji i preparatów chemicznych.

Dla polskich przedsiębiorców nie będzie to łatwe zadanie także dlatego, że zgłoszenia substancji trzeba będzie dokonywać wyłącznie na elektronicznych formularzach (nie są jeszcze dostępne). Będzie to tzw. rejestracja wstępna. Rozpocznie się w całej Unii Europejskiej 1 czerwca 2008 r., ale przedsiębiorcy będą mieli na nią czas tylko do 1 grudnia 2008 r. Czynność ta będzie bezpłatna.

Choć zostało jeszcze trochę czasu, firmy już powinny się sprawą zainteresować, zwłaszcza że przepisy nie dotyczą wyłącznie branży chemicznej. Obejmują też importerów różnego rodzaju przedmiotów, które z chemikaliami pozornie mają niewiele wspólnego. – Dotyczą m.in. producentów, którzy wprowadzają substancje chemiczne wraz z wyrobami – mówi Jerzy Majka z Biura ds. Substancji i Preparatów Chemicznych. – A ci wcale nie muszą o tym wiedzieć.

Chodzi przede wszystkim o importerów niektórych towarów spoza Unii Europejskiej. Substancje trzeba bowiem zgłaszać także wówczas, gdy znajdują się w produktach i podczas normalnego użytkowania uwalniają się z nich. Takich jak choćby długopisy czy flamastry oraz tonery do drukarek. Nasączane takimi substancjami są ściereczki do czyszczenia mebli czy luster. Chemikalia uwalniają się też z zapachowych świec i kadzidełek.

Ale i ci, którzy podejrzewają, że muszą się zarejestrować, ponieważ sprowadzają albo produkują chemikalia, będą mieli sporo pracy. Może się zdarzyć, że sprowadzając jeden preparat (np. lakier samochodowy), przedsiębiorca okaże się importerem kilku substancji chemicznych. Żeby się tego dowiedzieć, trzeba przepytać zagranicznych producentów i liczyć się z tym, że i oni mogą mieć trudności z udzieleniem właściwej odpowiedzi.

Jeśli przedsiębiorca nie zdąży się zarejestrować w terminie, to będzie musiał się liczyć nie tylko z wysokimi kosztami pełnej rejestracji (w razie dużej ilości wprowadzanych substancji sięgają 31 tys. euro), ale nawet z zaprzestaniem działalności. Rejestrację muszą bowiem poprzedzić drogie, skomplikowane i często długotrwałe badania, których wymagają przepisy. Dlatego już dzisiaj, planując choćby import spoza Unii Europejskiej, przedsiębiorcy powinni się dowiadywać od zagranicznych producentów, czy będą mieli w UE wyłącznego przedstawiciela. Jeżeli tak, to ten zadba o rejestrację. Wówczas nie będą musieli ani przesyłać do Helsinek zgłoszenia wstępnego, ani prowadzić kosztownych badań przed właściwą rejestracją.

Jeżeli przedsiębiorcy nie zdążą zarejestrować wstępnie substancji między 1 czerwca a 1 grudnia 2008 r., będą musieli zrobić to, zanim wyprodukują ją bądź wprowadzą na rynek w jakimś wyrobie.

Więcej we wtorkowej „Dobrej Firmie”

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki z.jozwiak@rp.pl

- W Europejskiej Agencji Chemikaliów w Helsinkach wprowadzane na rynek substancje będą musieli zgłaszać zarówno ich producenci, jak i importerzy (spoza Unii Europejskiej), którzy wprowadzają na unijny rynek więcej niż tonę substancji rocznie. Będą od tego wyjątki. Dotyczą one m.in.:

- przemieszczania takich substancji tranzytem przez UE, - zwolnionych ze stosowania rozporządzenia ze względu na obronność, - odpadów.

- Nie trzeba też rejestrować tam substancji, które podlegają innym regulacjom unijnym, w tym radioaktywnych, zawartych w artykułach żywnościowych, medycznych, kosmetykach czy preparatach biobójczych. Innych wyłączeń trzeba szukać w załącznikach do rozporządzenia REACH.