RZ: Jak pani ocenia wykorzystanie środków unijnych przez przedsiębiorców w latach 2004 – 2006?

Danuta Jabłońska:

Trzeba ten okres ocenić pozytywnie. Kilka tysięcy przedsiębiorców otrzymało w tym czasie wsparcie na różnego rodzaju projekty. W tym około trzech tysięcy na projekty typowo inwestycyjne, które zawsze cieszą się największym zainteresowaniem. Kwota ponad 1,5 mld zł, która została im przekazana, na pewno pozytywnie wpłynie i na te firmy, i na całą gospodarkę. Ważne jest również to, że dużo się nauczyliśmy – i PARP, i przedsiębiorcy.

Jednak przedsiębiorcy często skarżyli się na skomplikowane procedury i utrudnienia w uzyskaniu dotacji.

Na początku byliśmy bardzo restrykcyjni – uważaliśmy, że wydajemy pieniądze publiczne i taka ostrożność jest wskazana. Przy niektórych wymogach być może posunęliśmy się za daleko. Ważne, że zostało to dostrzeżone i procedury były stopniowo upraszczane. To właśnie w programie dla przedsiębiorców ułatwienia były wprowadzane w pierwszej kolejności i poszły najdalej.

W kolejnych latach będziemy z tych doświadczeń korzystać.

Na jakie bariery napotykały firmy?

Już na etapie składania wniosków wymagano zbyt dużo załączników. Ich skompletowanie było często kosztowne oraz praco- i czasochłonne. Łatwo było o popełnienie błędu w postaci braku podpisu, parafki, potwierdzenia kopii za zgodność z oryginałem. Po stronie instytucji powodowało to duże obciążenie administracyjne. Trzeba było te wszystkie dokumenty sprawdzić i właśnie wtedy wiele dobrych projektów odpadało. Na pewno większość tych problemów została już wyeliminowana.

To błędy formalne, a jakie błędy merytoryczne popełniały firmy?

Bardzo często przedsiębiorcy składali wnioski, bo były środki, a nie dlatego, że mieli strategię rozwoju firmy. Mieliśmy do czynienia z przypadkowymi projektami, kiedy sam przedsiębiorca nie wiedział, co chce zrobić i jak będzie wyglądała jego firma za pięć czy dziesięć lat. Natomiast ubieganie się o środki unijne powinno następować wtedy, gdy mamy strategię rozwoju firmy, wpisuje się ona w program operacyjny i są środki, dzięki którym można ją zrealizować.

A kwestie finansowe? Wiele firm odeszło z niczym.

Na pewno było za mało środków. Potrzeby i oczekiwania firm są bardzo duże i nie da się ich w pełni zaspokoić.

Zawsze ktoś będzie niezadowolony. Wiele ciekawych projektów nie otrzymało dofinansowania tylko dlatego, że były źle opisane. Brakowało doświadczenia w ich przygotowywaniu, a przecież urzędnicy, wydając decyzje, opierają się na dokumentach dostarczonych przez wnioskodawcę. Nie była to zatem ich zła wola.

Jak zatem przygotować firmę do skutecznego ubiegania się o środki?

Podstawowa rzecz to zastanowienie się nad firmą. Należy przeanalizować stan, w jakim się znajduje, i odpowiedzieć na pytania, czego będzie potrzebować, w którym kierunku będzie zmierzała? Jakie są dla nas szanse na rynku oraz jak i kiedy chcemy osiągnąć nasze cele? Zróbmy taką analizę.

Jeżeli wyjdzie z niej, że powinniśmy uzyskać jakieś certyfikaty, wejść na rynki zagraniczne lub przeprowadzić projekt inwestycyjny, bo np. trzeba zmodernizować park maszynowy, dopiero wtedy należy się zastanawiać, skąd wziąć środki na taki projekt. I pewnie powiem rzecz niespecjalnie popularną, ale środki unijne nie zawsze muszą być najlepszym źródłem finansowania takich projektów.

Dlaczego?

Ponieważ dotacje unijne działają na zasadzie refundacji. Najpierw trzeba zrealizować projekt, co może trwać przecież rok, półtora, a czasem dłużej. Trzeba inwestycję zakończyć, rozliczyć, poczekać na ewentualną kontrolę i dopiero otrzymamy refundację. Stąd fundusze są tak naprawdę dla firm o dobrej kondycji finansowej. Dlatego dla wielu firm prostszym i nieraz tańszym rozwiązaniem może być korzystanie z odnawialnych linii kredytowych lub z leasingu. Taki kredyt może być zaciągany na krótsze okresy, a jego spłata może następować z zysków firmy.

Czy wykazanie finansowej opłacalności projektu jest niezbędne przy ubieganiu się o środki?

Tak, trzeba wszystko przeliczyć, zrobić przepływy oraz prognozy finansowe. Przy projekcie inwestycyjnym zawsze trzeba sprawdzić, czy inwestycja przyniesie zysk. Często dostawaliśmy projekty, gdzie z prognoz wynikało, że zainwestowane środki nawet po pięciu czy dziesięciu latach znakomicie przewyższają możliwe zyski. Taka inwestycja w ogóle nie powinna być realizowana. Oczywiście mogło być również tak, że to prognozy były błędne. To pokazuje, że przedsiębiorcy muszą się jeszcze wiele nauczyć.

Czy korzystać zatem z usług firm doradczych?

To samodzielna decyzja każdej firmy. Jednak z mojej praktyki wynika, że najlepsze projekty to te przygotowane samodzielnie przez przedsiębiorcę. To firma wie najlepiej, jakie są jej potrzeby i sama powinna przygotować strategię rozwoju. Oczywiście część prac, na przykład wykonanie analiz i prognoz finansowych można zlecić firmie zewnętrznej. Warto też korzystać z dobrych wzorów, czyli przykładów firm, które już zrealizowały dofinansowane projekty. Z naszej strony polecamy korzystać z usług tzw. promotorów projektów.

W czym mogą oni pomóc?

To osoby przeszkolone przez Agencję, działające w regionach. Będą służyć pomocą i doradztwem na przykład przy ocenie, czy projekt kwalifikuje się do wybranego działania. Podpowiedzą, gdzie złożyć wniosek. Trzeba pamiętać, że obok programu „Innowacyjna gospodarka” funkcjonują również programy regionalne. Z nich też można pozyskać środki.

Przejdźmy do etapu oceny merytorycznej wniosku. Co będzie najwyżej punktowane?

Przede wszystkim będzie to innowacyjność, prowadzenie badań i prac rozwojowych oraz elementy związane z własnością przemysłową, czy szerzej własnością intelektualną. To trzy elementy, na które trzeba zwrócić uwagę.

Czyli przede wszystkim będzie się liczyć działalność innowacyjna?

Tak, na pewno będziemy ją promować. Im nowsza technologia, rzadziej spotykana, tym wyższa ocena. Również, gdy firma zdecyduje się na własną działalność badawczą, wybuduje laboratorium i będzie prowadzić prace rozwojowe, może liczyć na wsparcie. Będziemy wspierać proces uzyskiwania patentów, tworzenia wzorów przemysłowych i użytkowych. Szczególnie wzornictwo przemysłowe może być tym elementem, który pchnie naprzód polską gospodarkę.

Jak będzie oceniana innowacyjność?

To trudne zagadnienie. Nie ma jednej definicji i miernika innowacyjności. Stąd taka ocena zawsze jest obarczona elementem subiektywizmu. Będziemy jednak zatrudniać zewnętrznych ekspertów, a ocenę wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe, oprzemy na zasadzie zerojedynkowej. Będzie zatem sprawdzane, czy projekt spełnia, czy nie jakiś wymóg – to bardziej obiektywne. W podręcznikach i instrukcjach wypełniania wniosków szczegółowo opiszemy te procedury, żeby jak najmniej miejsca pozostało na subiektywizm.

Czy eksperci będą wymagali załączników i opinii? Na podstawie jakich dokumentów będą oceniali tę innowacyjność?

Będzie ona dokonywana na podstawie tego, co przedstawi firma. Chcielibyśmy, żeby technologia była tak opisana, by ocena była możliwa. Przedsiębiorcy mogą oczywiście posiłkować się opiniami instytucji naukowych, ale nie mają takiego obowiązku. Często wystarczy ich własne doświadczenie. To oni najlepiej znają rynek, na którym działają i będą potrafili opisać wykorzystywaną technologię.

Czy podobnie jak w poprzednim okresie będzie promowane tworzenie nowych miejsc pracy?

Trzeba pamiętać, że wtedy byliśmy na innym etapie. Mieliśmy bardzo wysokie bezrobocie i dlatego premiowaliśmy zatrudnienie. Teraz sytuacja jest znacznie lepsza i takiego nastawienia w programie krajowym nie będzie. To może być istotnym czynnikiem w programach regionalnych. Natomiast trzeba pamiętać, że wprowadzanie nowych technologii wiąże się z potrzebą zatrudnienia ludzi o wysokich kwalifikacjach.

To też wyzwanie dla firm, które muszą zrozumieć potrzebę prowadzenia szkoleń i umożliwiać rozwój pracownikom.

Czy pani zdaniem PARP jest dobrze przygotowana do obsługi wnioskodawców?

Zatrudniamy nowych ludzi. Jednak trzon zespołu to osoby z doświadczeniem, które pracowały tu w okresie 2004 – 2006. Dodatkowo będziemy zatrudniać ekspertów, kończymy prace nad procedurami. Myślę więc, że jesteśmy już dobrze przygotowani.

Które z działań realizowanych przez Agencję uważa pani za najciekawsze?

Myślę, że te zupełnie dla nas nowe, czyli związane ze wspieraniem działalności badawczo-rozwojowej w przedsiębiorstwach. Są to działania 1.4 – 4.1 programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka”. Dzięki nim mamy pewien pakiet: środki na część badawczą i część wdrożeniową. Cieszę się, że udało się to tak zorganizować. Było to dużym wyzwaniem technicznym. Praktycznie musimy składać środki z trzech źródeł: funduszy strukturalnych, środków Ministerstwa Nauki i Ministerstwa Gospodarki. Projekt polegał na tym, żeby te trzy strumienie połączyć w jednej instytucji i tym samym ułatwić przedsiębiorcom ich pozyskanie. Ciekawe jest również działanie 4.2.

Przedsiębiorców na pewno interesuje, jaki będzie okres oczekiwania na refundację?

Przy prawidłowo złożonym wniosku o płatność termin nie powinien przekraczać miesiąca. Tak jest przy ostatnio dokonywanych refundacjach. Będziemy się starać, żeby w latach 2007 – 2013 termin ten również był dotrzymywany. Ponadto przewidujemy możliwość dokonywania płatności pośrednich – na przykład raz na pół roku – po zakończeniu jakiegoś etapu inwestycyjnego.

Nabór wniosków będzie się odbywał w trybie konkursowym. Czy będą preferowane konkursy zamknięte, czy otwarte?

Zdecydowanie otwarte. Po to, żeby projekty nie były składane w ostatniej chwili, jak to się często zdarzało, ale były rzeczywiście dobrze przygotowane. Ułatwi to również proces oceny, a instytucje przyjmujące wnioski nie będą zasypywane wnioskami ostatniego dnia konkursu. W ten sposób okres oczekiwania na podjęcie decyzji o dofinansowanie będzie krótszy i nie powinien przekraczać trzech miesięcy. Chciałabym również podkreślić, że Agencja będzie wspierać przedsiębiorców, umożliwiając im wprowadzanie pewnych poprawek w dokumentacji, uzupełniania lub precyzowania opinii i opisów. Chcielibyśmy, żeby dzięki temu rzeczywiście najlepsze projekty otrzymywały dofinansowanie.