Kiedy w sporach klientów z bankami o opcje walutowe lub transakcje CIRS dochodzi do przesłuchania pracowników banków i gdy pada pytanie o doradztwo, w odpowiedzi można usłyszeć, że nie było: żadnych rekomendacji, przekonywania o dalszym umacnianiu się waluty, sugerowania, iż nie ma co czekać z transakcją, czy wskazywania, iż grzechem byłoby nie zrobić takiej transakcji. Nie było wykresów i profilów wypłaty zysków. Słowo „doradca bankowy" nie oznaczało wcale, że pracownik posługujący się tym tytułem doradzał, a pieczątka „doradca finansowy" była tylko kaprysem pracodawcy, który wyposażył w nią biednego, nieświadomego pracownika. Zapewne było tylko niemrawe spotkanie w siedzibie klienta, a pracownik banku w milczeniu czekał, aż klient, świetnie rozeznany w nieograniczonym portfelu egzotycznych niekiedy produktów, wybierze i dopasuje odpowiedni dla swojej działalności produkt z najwyższej półki inżynierii finansowej.