Rz: Aż 78 proc. młodych Polaków myśli o samodzielnym przedsięwzięciu, a jedną firmę na każde trzy nowe zakładają osoby do 30. roku życia. Skąd bierze się ten pęd?

Patrycja Zawirska: Własna firma to więcej wolności, elastyczności, a Polacy boją się ograniczeń związanych z zatrudnieniem. Chcą decydować o tym, kiedy i ile pracują. Biorą więc sprawy w swoje ręce i uruchamiają działalność gospodarczą. Decyzji o otwarciu własnego biznesu sprzyja coraz mniejsza (mimo wszystko) biurokracja i posiadanie oszczędności na rozruch – często pochodzących z kilkuletnich pobytów za granicą. Jeśli dodać do tego wykształcenie, energię i obycie w świecie, to potencjał na odniesienie sukcesu na własnych zasadach jest całkiem duży.

Ale pieniądze, chęci i wykształcenie nie wystarczą. Co z pomysłem na biznes? Gdzie go szukać?

Z pewnością najważniejsze są: pomysł na biznes i właściwe rozpoznanie rynku. Dlatego przykładowo tam, gdzie funkcjonuje już kilka kawiarenek internetowych, nie ma sensu zakładać kolejnej. Może warto znaleźć jakąś niszę rynkową lub zaszczepić propozycję podejrzaną zagranicą? Jednak w każdym przypadku – po ustaleniu tego, co chcemy robić – trzeba przygotować dobry biznesplan, czyli rozpisać to, co zamierzamy osiągnąć i ile możemy czy musimy w to przedsięwzięcie zainwestować. Trzeba więc na wstępie dobrze oszacować przyszłe przychody i wydatki związane z nową działalnością. To klucz do  pomyślności!

Gdy jest już pomysł, biznesplan, jak się zabrać do innych niezbędnych czynności – przebrnięcia przez formalności, urzędy, wymagania? Czy lepiej je pokonać samodzielnie czy od razu skorzystać z pomocy fachowców, np. prawników, księgowych?

To będzie zależało od tego, co startujący przedsiębiorca zamierza robić i jaka ma być skala uruchamianego biznesu. Jeżeli nie jest on zbyt skomplikowany, duży, to nie ma potrzeby sięgać po innych. Warto jedynie poprosić znajomego prawnika o przejrzenie umów czy u specjalisty od nieruchomości zasięgnąć rady przy wynajmie lokalu. Dzięki tym informacjom początkująca osoba będzie umiała zwrócić uwagę na najważniejsze zagadnienia czy pułapki. Natomiast przy bardziej złożonych działaniach czy zatrudnianiu pracowników współpraca z prawnikami czy księgowymi będzie zapewne konieczna.

Nie masz pracy? Załóż własną firmę. To najczęściej stosowany propagandowy chwyt wobec bezrobotnych. Powiatowe urzędy pracy, doradcy w zatrudnieniu zachęcają, aby te osoby uruchomiły własną działalność, zaciągnęły kredyty. Na ile te hasła mogą dodać im odwagi?

Jeśli mówimy o osobach od lat wykluczonych z rynku, dotkniętych strukturalnym bezrobociem i wyobcowanych z życia zawodowego, to z przykrością trzeba powiedzieć, że ciężko będzie ich zmotywować do podjęcia rynkowej gry. Niekiedy problem leży w psychice, a nie w braku dostępnych środków czy programów pozwalających je pozyskać. Z drugiej strony jest ogromna rzesza chętnych, którzy wręcz rwą się do założenia własnego biznesu. Często pomoc PUP jest dla nich wtórna – sami wynajdują granty, możliwości pozyskania unijnych funduszy i finansowania.

Czym różnią się poszczególne formy prowadzenia działalności? Która będzie najłatwiejsza dla początkującej osoby? Co warto jej polecić?

W skrócie i uproszczeniu te sposoby działalności różnią się odpowiedzialnością, możliwościami, prawami oraz obowiązkami. Wybór właściwej formy trzeba dostosować do tego, czym początkujący przedsiębiorca zamierza się zajmować. Przykładowo prowadzenie jednoosobowej działalności gospodarczej jest wygodne, bo pozwala wszystkim sterować osobiście i trzymać rękę na pulsie. Dla takich przedsiębiorców przewidziane są uproszczenia, np. w prowadzeniu rachunkowości, w wysokości opłat na rzecz ZUS. To bardzo dobry pomysł na start. Ale to przecież wielka odpowiedzialność. Jedna błędna decyzja, niewłaściwe założenie biznesowe czy niekorzystny kredyt i długi mogą doprowadzić do ruiny nie tylko firmę, ale także jej właściciela i jego osobisty majątek.

Naturalnym remedium jest więc np. spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (można ją też założyć samodzielnie – bez udziału innych osób). To dość popularna forma, bo w Polsce funkcjonuje już 300 tys. takich spółek. Za jej atrakcyjnością przemawia m.in. ograniczenie odpowiedzialności oraz możliwość sprzedaży inwestorom części udziałów w zamian za kapitał. Nie wolno jednak zapominać, że idzie za tym więcej biurokracji, konieczność cyklicznego składania dokumentów do Krajowego Rejestru Sądowego, a samo zarejestrowanie spółki oznacza wydatek ok. 4–5 tys. zł.

A czy nie lepszym rozwiązaniem dla startujących aktywnych są inkubatory przedsiębiorczości lub franschising?

Każdy z tych pomysłów może być dobry. Wszystko zależy od osoby otwierającej działalność, jej cech osobistych, wizji prowadzonego biznesu. Młode osoby, najczęściej z kierunkowym wykształceniem inżynieryjnym bądź informatycznym, raczej wybiorą inkubatory przedsiębiorczości. Dają one komfort wsparcia prawnego, lokalowego, szkoleniowego. Inkubatorami przedsiębiorczości interesują się także duzi gracze, więc np. autor innowacyjnych aplikacji szybko może zostać dostrzeżony, a jego firma zyska dofinansowanie.

Z drugiej strony gdy ktoś ma konkretną wizję prowadzonej działalności, wybrał już profil, lokal, ma początkowy kapitał i jakieś doświadczenie, inkubator przedsiębiorczości będzie dla niego przeszkodą. Przykładowo jeśli otwieramy siłownię czy restaurację, to nie stworzymy tego w inkubatorze przedsiębiorczości.

Jeśli chodzi o franczyzę – dostajemy rozpoznawalny szyld i gotowe know-how, ale mamy też stałe, najczęściej kilku-, kilkunastoletnie zobowiązanie wobec innego podmiotu do dzielenia się zyskami. A przecież samo wejście do sieci najczęściej także wymaga sporych inwestycji.

Jakie są minusy samozatrudnienia? Co może do niego zachęcać?

Jako prawnik specjalizujący się w prawie pracy mogę tutaj być stronnicza, ale uważam, że minusów samozatrudnienia jest sporo. Głodowe emerytury, niskie zasiłki społeczne, brak urlopów wypoczynkowych to tylko pierwsza myśl.

Znam przedsiębiorców, którzy mimo, a może właśnie dlatego, że ich biznes dobrze prosperuje, nie byli na porządnym urlopie od kilku, kilkunastu lat. Do tego dochodzą koszty obsługi księgowej, wcale niemałe obciążenia podatkowe i składkowe. Na niekorzyść w porównaniu z etatem wypada brak płacy za nadgodziny czy konieczność ponoszenia ryzyka gospodarczego prowadzonej działalności, tj. w żołnierskich słowach – ryzyko bankructwa.

Na pocieszenie warto jednak pamiętać o plusach samodzielnego przedsięwzięcia, a tych jest też dużo. Poza satysfakcją największy z nich to w praktyce doświadczenie magii słów: sky is the limit (nie ma granic).

Jakie najważniejsze działania trzeba podjąć, gdy decydujemy się zatrudnić innych? Jakie są wtedy obowiązki wobec różnych instytucji, np. ZUS, urzędu skarbowego, PIP?

Najważniejsze obowiązki przy zatrudnieniu mamy wobec samego pracownika. Trzeba pamiętać, że przyjmując na etat choćby jedną osobę, prowadzący działalność staje się dla niej pracodawcą. Musi m.in. podpisać z nią umowę o pracę, nie później niż siedem dni później przekazać jej indywidualną informację o warunkach zatrudnienia, założyć akta osobowe, wysłać na badania lekarskie, przeprowadzić szkolenie BHP.

Obowiązków wobec innych podmiotów i instytucji jest już zdecydowanie mniej niż kiedyś – zasadniczo wystarczy zgłoszenie nowego pracownika do ZUS. Pracodawca ma na to siedem dni od daty powstania obowiązku ubezpieczeń, tj. od dnia nawiązania stosunku pracy. Już w trakcie zatrudnienia pracodawca musi pamiętać, że jest płatnikiem składek społecznych i zaliczek na podatek dochodowy pracownika, z czym wiążą się dalsze powinności wobec ZUS i urzędu skarbowego. Od 17 stycznia 2013 r. uchylono wymóg zgłaszania pracodawcy do PIP i sanepidu, co istotnie ułatwia wstępne formalności.

Czy rachunek bankowy i pieczątka są niezbędne do uruchomienia i prowadzenia biznesu?

Rachunek bankowy jest potrzebny np. do płatności ZUS lub zwrotu podatku VAT. Zasadniczo nie musi być to odrębne konto przedsiębiorcy – przy samozatrudnieniu można się posługiwać rachunkiem osobistym. Pewne ograniczenia w tym zakresie mogą wynikać z interpretacji urzędów skarbowych lub z regulaminów bankowych.

Nie ma bezwzględnego wymogu posiadania pieczątki, ale i w tym przypadku korzystanie z niej znacznie ułatwi życie. Do firmowych stempli są bowiem wciąż przywiązane liczne urzędy. Co ciekawe, pieczątek na dokumentach często wymagają też tak rynkowe i proklienckie instytucje jak banki.

Czy łatwiej, taniej jest biznesowo funkcjonować w internecie, czy w realu? Jakie są odmienności, np. zakres odpowiedzialności, biurokracja?

Prowadzenie działalności w internecie nie jest ani lepsze, ani gorsze od jej prowadzenia w tzw. realu. Ono jest po prostu inne. Działając w internecie, mamy możliwość dotarcia do nieporównanie większej rzeszy odbiorców. Często odpadają przy tym poboczne tradycyjne koszty: lokal, ochrona, magazynowanie, rozliczenie nadwyżek. Z drugiej jednak strony nadal jest wiele ograniczeń, np. z zakupów zrobionych przez internet można zrezygnować nawet po otrzymaniu towaru, a sprzedający musi przyjąć zwrot. Od 25 grudnia czas na odstąpienie od umowy wydłuża się do 14 z 10 dni. Do tego dla wielu osób bezpośredni kontakt z klientem to bardzo istotny czynnik prowadzenia działalności. Wreszcie: nie każdy biznes można po prostu przenieść do sieci.

Przy zakresie odpowiedzialności nie ma różnic i należy przede wszystkim zwrócić uwagę na formę prowadzonej działalności, np. spółka kapitałowa, cywilna, samozatrudnienie. To one determinują te zagadnienia.

Co ma zrobić nowy przedsiębiorca, gdy jednak jego pomysł na biznes nie wypalił lub sytuacja na rynku się pogarsza – zawiesić czy zlikwidować firmę?

Niestety, i tu nie ma złotej formuły. Wszystko zależy od okoliczności. Jeśli biznes szedł nam dotychczas dobrze, a spadek zamówień jest związany np. z chwilowymi zawirowaniami na rynku krajowym bądź regionalnym, warto zacisnąć zęby, zawiesić działalność i przeczekać burzę. Takie zawieszenie może trwać od 30 dni do nawet 24 miesięcy, a u osób wychowujących małe dziecko (do pięciu lat) maksymalna pauza wydłuża się o kolejny rok (łącznie do trzech lat). Warunek – taki przedsiębiorca nie może zatrudniać innych.

Jeżeli jednak od dłuższego czasu czujemy, że biznesowy instynkt nas zawiódł i np. sklep internetowy nie był właściwym pomysłem, lepiej nie wpędzać się w długi i niepotrzebne koszty. Likwidacja pierwszej firmy to często nie porażka, ale dopiero początek drogi do prawdziwego sukcesu.

Gdy jednak taka decyzja o zaprzestaniu działalności staje się koniecznością, w jaki sposób wcielić ją w życie?

Przy zwykłej działalności wystarczy złożenie wniosku w urzędzie gminy o jej wyrejestrowanie. Następnie takie same czynności trzeba przeprowadzić w ZUS i urzędzie skarbowym. Oczywiście koniec działalności nie oznacza zastopowania regulowania dotychczasowych zobowiązań. Trzeba więc rozliczyć się za towary, dostawy, wynajem lokalu, wypłacić pracownikom pensje, zapłacić podatki i składki. Dopiero gdy te płatności zostaną zrealizowane, biznesmen może zapomnieć o dawnej działalności i... zacząć myśleć o uruchomieniu kolejnego przedsięwzięcia.

Bardziej skomplikowane działania wiążą się z zamknięciem np. spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Polegają one na uruchomieniu odpowiedniej procedury. Do tego służy wniosek złożony w KRS o otworzenie likwidacji spółki. Najczęściej – jeśli nie ma konfliktów wśród wspólników i zarządu – prezes zostaje likwidatorem spółki i ma za zadanie doprowadzić jej działalność do końca. Oznacza to – podobnie jak przy poprzedniej formie – rozliczenie się ze wszystkich zobowiązań wobec ZUS, US, wierzycieli, kontrahentów oraz zgromadzenie tego, co firmie winni są jej klienci czy dostawcy. Gdy ten etap jest już za spółką, a wzajemne roszczenia zostaną uregulowane, likwidator składa wniosek do KRS o wykreślenie spółki z rejestru. Wyrejestrowuje ją także odrębnie z ZUS i urzędu skarbowego. Czynności związane z zakończeniem biznesu są więc zbliżone do tych przy jego rozpoczynaniu, ale niewątpliwie mniej formalności i zabiegów wymaga finisz samodzielnej działalności.

Patrycja Zawirska jest doktorem nauk prawnych, radcą prawnym kierującym departamentem prawa pracy w K&L Gates Jamka sp.k.

—rozmawiała Grażyna Ordak