Pracownik piekarni uległ wypadkowi przy pracy jeszcze w 2008 r. W czasie jazdy samochodem dostawczym rozłączył się wspornik skrzyni ładunkowej, co spowodowało zderzenie pojazdu z drzewem na łuku drogi. Kierowca doznał bardzo poważnego urazu kręgosłupa, który z młodego mężczyzny uczynił kalekę na całe życie. Zakład Ubezpieczeń Społecznych stwierdził u niego 100-proc. uszczerbek na zdrowiu.

Pracownik przed skierowaniem sprawy do sądu, w lipcu 2010 r., zawezwał pracodawcę do próby ugodowej (w myśl art. 185 kodeksu cywilnego). Zażądał wypłaty 500 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną w czasie pracy. Domagał się też 3 tys. zł comiesięcznej renty wyrównawczej na pokrycie utraconej możliwości zarobkowania oraz 5 tys. zł renty z tytułu zwiększonych po wypadku potrzeb.

Pracodawca nie zareagował na to zawezwanie. Po roku pracownik skierował więc pozew do sądu o wypłatę dochodzonych przez niego świadczeń.

Sąd Okręgowy w Łomży, do którego trafiła ta sprawa, uznał, że poszkodowanemu należy się tylko 350 tys. zł zadośćuczynienia. Poza tym stwierdził, że przyczynił się on do powstania wypadku. Choć główną przyczyną uderzenia w przydrożne drzewo była awaria skrzyni ładunkowej pojazdu, biegły powołany do wyjaśnienia okoliczności wypadku ustalił, że kierujący dopuścił się także przekroczenia dozwolonej w tym miejscu prędkości o 5 km/godz. Sąd zmniejszył więc kwotę należnego pracownikowi zadośćuczynienia o połowę, do 175 tys. zł. Poza tym sąd przyznał mu 1,5 tys. renty wyrównawczej.

Apelacje obu stron zostały oddalone, podobnie jak skarga kasacyjna pracodawcy.

Sąd Najwyższy w wyroku z 5 sierpnia 2014 r. uwzględnił jednak skargę kasacyjną pracownika, w której domagał się on innego liczenia odsetek od zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy w Łomży za początek okresu, za który przyznał odsetki od tych należności, przyjął mianowicie moment złożenia pozwu do sądu w lipcu 2011 r. Tymczasem poszkodowany twierdził, że powinny one być liczone od lipca 2010 r., bo właśnie wtedy wezwał pracodawcę do próby ugodowej.

– Wezwanie do próby ugodowej zawierało zarówno wszelkie informacje dotyczące kwoty roszczeń poszkodowanego pracownika, jak i oczekiwanej daty spełnienia tego świadczenia – tłumaczyła Agnieszka Anusewicz, adwokatka, w czasie rozprawy przed SN. – To wezwanie do próby ugodowej spełniało więc wszelkie przesłanki uznania go za wezwanie do zapłaty, które zgodnie z bogatym orzecznictwem sądów stanowi początek okresu, za który należą się odsetki.

Z wyliczeń zainteresowanego zmiana daty początkowej okresu odsetkowego na wcześniejszą dałaby mu dodatkowe 20 tys. zł rekompensaty za nieterminowe spełnienie świadczenia przez pracodawcę.

Sąd Najwyższy stwierdził, że choć przepisy nie przewidują wprost takiej możliwości, można wezwanie do próby ugodowej uznać za wezwanie do zapłaty (sygn. akt: I PK 20/14).

– Jeśli w takim wezwaniu zostanie określona kwota dochodzonego świadczenia i tytuł do tego roszczenia, to można je potraktować jako wezwanie do zapłaty – powiedział Bogusław Cudowski, sędzia SN, w uzasadnieniu do wyroku.

Sąd Najwyższy nie uwzględnił jednak zarzutów pracownika co do wysokości przyznanego mu zadośćuczynienia. Przypomniał, że Sąd Okręgowy w Łomży stwierdził, że odpowiednie zadośćuczynienie to 350 tys. zł. Zmniejszył jednak o połowę kwotę świadczenia należnego pracownikowi, gdy biegły stwierdził, że przyczynił się on do zaistnienia wypadku. Poza tym, zdaniem SN, sądy powszechne wnikliwie i prawidłowo zbadały sytuację pracownika po wypadku.