Ponad połowa firm transportowych, które w zeszłym roku odwiedzili inspektorzy pracy, nie przestrzega dziennego limitu czasu prowadzenia pojazdów przez ich kierowców. Nieco lepiej wygląda zapewnienie im przerwy po 4,5 godz. jazdy. Obowiązek ten zapewnia 57 proc. pracodawców. Takie dane podaje Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) w raporcie za 2013 r. o bezpieczeństwie i higienie pracy w transporcie.
Zdaniem PIP odsetek przedsiębiorców naruszających przepisy jest podobny jak w 2012 r. Spadła jednak nieco liczba naruszeń, których dopuszczają się firmy transportowe i sami kierowcy. I tak w 2013 r. inspektorzy stwierdzili 1186 przypadków nieprzestrzegania dziennego limitu czasu prowadzenia pojazdów, podczas gdy rok wcześniej takich sytuacji było 1294. Lepiej wygląda też sytuacja zapewnienia po 4,5 godz. jazdy 45-minutowej przerwy. Wykryto 2155 naruszeń, a w 2012 r. było ich 2629.
Naruszeń związanych z zapewnieniem dziennego czasu odpoczynku kierowcy (co do zasady 11 godzin w ciągu doby) było w ubiegłym roku 3470. A rok wcześniej 4672. PIP zaznacza jednak, że w 2013 r. skontrolowanych zostało ponad 400 kierowców mniej niż rok wcześniej.
W 2013 r. PIP ukarała firmy transportowe na kwotę ponad 2,3 mln zł
W jednym ze skrajnych przypadków w 2013 r. przewoźnik dopuścił się tylu naruszeń, że dostałby karę ponad 200 tys. zł za nieprawidłowe rozliczanie czasu jazdy i czasu postoju oraz obowiązkowych przerw i czasu odpoczynku kierowców. Dzięki temu, że ustawa o transporcie drogowym określa limity kar, jakie mogą zostać nałożone podczas jednej kontroli, firma ta zapłaciła 15 tys. zł. Wysokość sankcji w tym przypadku zależy od wielkości firmy, która jest oceniana na podstawie liczby kierowców.
Państwowa Inspekcja Pracy w swoim raporcie podaje, że kierowcy wykonują pracę znacznie dłużej, niż to wynika z wykresówek. Nie wykazują na nich faktycznych okresów swojej aktywności. Na przykład podczas załadunku i rozładunku wykazują na wykresówce przerwę w prowadzeniu pojazdu, a choć kierowcy nie jadą w tym momencie, to czas ten powinien zostać zarejestrowany jako inna praca. Czemu tak się dzieje?
– Przedsiębiorcy postępują w ten sposób, by więcej czasu wykorzystać na efektywną jazdę. Zdają sobie sprawę, że naruszają w ten sposób przepisy i mogą zostać za to ukarani, ale wymusza to sytuacja na rynku – mówi Tomasz Rejek, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. – W tej chwili rynek jest tak wyśrubowany cenowo i jest na nim tak duża konkurencja, że w interesie zarówno przewoźników, jak i kierowców leży jak najszybsze poruszanie się – dodaje.
Raport pokazuje, że faktycznie kierowcom zależy nie tylko na tym, by jeździć jak najwięcej i by firma miała zlecenia. Dodatkową motywacją dla nich jest uzależnianie wysokości diet od liczby przejechanych kilometrów. Dlatego chętnie ustawiają tachografy w taki sposób, by nie wykazywać innych prac. I w trakcie załadunków, które trwają kilka godzin lub więcej, odbierają wymagane odpoczynki.
Zdaniem PIP zdarzają się jednak też ingerencje w tachografy w taki sposób, by nie rejestrowały one czasu jazdy kierowców. W ten sposób, mimo że prowadzą pojazd dłużej, niż pozwala na to prawo, na wykresówkach nie jest to odnotowane. To jednak wiąże się z tym, że kierowcy są przemęczeni, co ma duży wpływ na bezpieczeństwo na drodze.
Państwowa Inspekcja Pracy przyznaje, że pracodawcy tłumaczą naruszenia przepisów trudną sytuacją ekonomiczną. I gdy dostają zlecenie, to skupiają się na jego wykonaniu i nie zwracają uwagi na obowiązujące pracownika normy czasu pracy.