Internet daje sprzedawcy wiele możliwości kreowania odpowiedniego wizerunku danego towaru, chociażby poprzez profesjonalne zdjęcia, podkreślające walory produktu czy oryginalny opis jego funkcjonalności. W momencie dokonywania zakupu w sieci nabywca nie ma możliwości sprawdzenia i wypróbowania towaru, zanim transakcja zostanie sfinalizowana. Z tego właśnie powodu ustawodawca dał konsumentowi możliwość odstąpienia od umowy zawartej na odległość bez podania przyczyn, poprzez złożenie stosownego oświadczenia na piśmie w terminie 10 dni. W niektórych jednak sytuacjach, np. w przypadku sprzedaży oprogramowania lub innych treści cyfrowych za pośrednictwem internetu, przyznanie konsumentowi prawa do odstąpienia od umowy podważałoby biznesową racjonalność tego typu transakcji.

Jeżeli konsument zdecyduje się odstąpić od umowy, zwrot towaru powinien nastąpić niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 14 dni. Takiego uprawnienia nie można wyłączyć w regulaminie sklepu internetowego ani w żaden inny sposób. Przedmiot powinien zostać zwrócony w stanie niezmienionym, chyba że zmiana była konieczna w granicach zwykłego zarządu. Zasadniczym celem prawa odstąpienia jest bowiem zapewnienie konsumentowi możliwości sprawdzenia, ewentualnie przymierzenia i wypróbowania nabytego przedmiotu. W rezultacie zgodnie z orzecznictwem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprzedawca nie może np. żądać, aby zwracany produkt był nieużywany, w oryginalnym, nienaruszonym stanie lub był zwracany w nieotwartym opakowaniu.

Co więcej, według stanowiska Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dopuszczalny jest zwrot laptopa, nawet jeśli użytkownik zainstalował na nim system operacyjny, w celu jego wypróbowania (wyrok TSUE z 3 września 2009 r., C-489/07 w sprawie Pia Messner v. Firma Stefan Krüger).

Prawo odstąpienia nie dotyczy jednak wszystkich rodzajów produktów. W określonych przypadkach przepisy wyłączają możliwość zwrotu towarów zakupionych na odległość, co zgodnie z art. 10 ust. 3 punkt 2 ustawy z 2 marca 2000 roku o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (dalej: ustawa) dotyczy m.in. nagrań audio lub wideo zapisanych na informatycznych nośnikach danych po usunięciu przez konsumenta ich oryginalnego opakowania. Wprowadzenie takiego ograniczenia jest zrozumiałe, dane zapisane na takich nośnikach można bowiem łatwo skopiować, co stwarzałoby konsumentowi szerokie pole do nadużyć.

Pobierz, a potem zrezygnuj z transakcji

W kontekście  tego wyłączenia rodzi się jednak pytanie, jak ocenić możliwość zwrotu programu komputerowego lub innej cyfrowej treści zakupionej i pobranej przez internet? Czy uaktywnienie hiperłącza inicjującego pobieranie oprogramowania na dysk urządzenia, z którego korzysta konsument, należy traktować jako równoznaczne z rozpakowaniem płyty CD/DVD i czy powinno to prowadzić do wyłączenia możliwości odstąpienia od umowy?

Za takim stanowiskiem przemawiają silne argumenty natury racjonalnej. Nieuczciwy konsument może „kliknąć" odpowiedni link, pobrać i zainstalować program, a następnie zainicjować procedurę zwrotu, nie odinstalowując jednocześnie zakupionego produktu, aby móc dalej z niego korzystać w sposób nieuprawniony. Nasuwa się przy tym wątpliwość, jak w takim przypadku miałby właściwie wyglądać zwrot tak zakupionego oprogramowania? Czy jest w ogóle możliwe, by na gruncie obowiązujących przepisów traktować „zwrot" programu komputerowego na równi ze zwrotem produktów mających postać materialną?

Dane zapisane na nośnikach można łatwo skopiować, co stwarza konsumentowi szerokie pole do nadużyć

Odsyłanie pliku instalacyjnego drogą e-mailową byłoby przecież oczywistym absurdem, a zatem zwrot musiałby raczej polegać po prostu na skasowaniu z dysku pobranej wcześniej treści. Zakładałoby to jednak – w razie braku odpowiednich rozwiązań technologicznych – daleko posuniętą wiarę w uczciwość konsumenta, co z oczywistych przyczyn stanowiłoby rozwiązanie trudne do zaakceptowania ze względów biznesowych.

Sprzedaż w internecie jak sprzedaż tradycyjna

Niemniej jednak, wysnuwanie w tym zakresie analogii do tradycyjnego obrotu produktami mającymi materialny substrat nie jest zupełnie pozbawione racjonalnego uzasadnienia. Do podobnego zabiegu uciekł się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w głośnym wyroku z 3 lipca 2012 r. ?w sprawie UsedSoft GmbH przeciwko Oracle International Corp. (sprawa C-128/11). Co prawda postawione Trybunałowi pytania dotyczyły instytucji wyczerpania praw autorskich do programu komputerowego warunkowanej dokonaniem na terenie Wspólnoty pierwszej sprzedaży kopii programu komputerowego przez uprawnionego lub za jego zgodą.  Niemniej jednak część poczynionych w tej sprawie spostrzeżeń miała charakter bardziej uniwersalny i dotyczyła ogólnej oceny elektronicznego (tj. niematerialnego) obrotu programami komputerowymi w sieci.

Zdaniem Trybunału sprzedaż programu komputerowego na płycie CD-ROM czy DVD jest z ekonomicznego punktu widzenia podobna do pobrania programu w internecie, ponieważ transmisja online powinna być postrzegana jako funkcjonalny odpowiednik wydania nośnika materialnego. Kontynuując ten wątek rozważań Trybunał konsekwentnie dopuścił wyczerpanie prawa autorskiego do niematerialnego obrotu oprogramowaniem pod warunkiem, że początkowy nabywca kopii programu komputerowego, dokonując jego odsprzedaży równocześnie dezaktywuje (skasuje) kopię oprogramowania pobraną na własny komputer.

Można oczywiście pokusić się o próbę przeniesienia przedstawionej wyżej argumentacji na grunt art. 10 ust. 3 punktu 2 ustawy i w rezultacie pozbawienia konsumenta prawa do odstąpienia od umowy sprzedaży oprogramowania dostarczanego poprzez internet w formie niematerialnej. Skoro bowiem wspomniany przepis wyłącza możliwość odstąpienia od umowy sprzedaży treści cyfrowych zapisanych na nośnikach materialnych, to – przyjmując rozumowanie zaproponowane przez Trybunał w sprawie UsedSoft przeciwko Oracle – wyłączenie to powinno znaleźć zastosowanie również do elektronicznego obrotu takimi treściami w internecie.

Czy świadczenie usług

Teoretycznie można się również zastanawiać, czy taka forma sprzedaży oprogramowania mogłaby zostać zakwalifikowana jako świadczenie usług. W takim bowiem przypadku konsument, stosownie do art. 10 ust. 3 punktu 1 ustawy, traciłby możliwość odstąpienia od umowy wraz z rozpoczęciem – za jego zgodą ?– świadczenia usług. Wydaje się jednak, że tego typu rozwiązanie byłoby co najmniej wątpliwe – uznanie udostępnienia oprogramowania za pośrednictwem internetu za usługę wypaczałoby rzeczywisty charakter takiej transakcji i byłoby niezgodne z przedstawionym stanowiskiem TSUE.

Jakie rozstrzygnięcie sądu

Powyższe rozważania nie mają charakteru wyłącznie teoretycznego. Omawiana kwestia jak najbardziej może stać się w praktyce przyczyną sporu pomiędzy internetowym sprzedawcą a konsumentem. Nasuwa się zatem pytanie, jak taki spór rozstrzygnąłby sąd? Trudno jest znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Posłużenie się wykładnią celowościową i odmówienie konsumentowi możliwości zwrotu programu zakupionego i pobranego przez Internet na podstawie przepisu wyłączającego możliwość zwrotu tradycyjnych nośników materialnych po otwarciu opakowania byłoby istotnym rozszerzeniem interpretacji art. 10 ust. 3 punktu 2 ustawy, nie tylko niezgodnym z jego konstrukcją, ale skutkującym przede wszystkim ograniczeniem uprawnień konsumenta przysługujących mu na mocy obowiązujących przepisów prawa. Dodatkowo nie ulega wątpliwości, że wspomniany przepis ma charakter wyjątku od zasady chroniącej interesy konsumentów i również z tego powodu powinien być interpretowany ściśle.

Wydaje się zatem, że w obecnej sytuacji należałoby zalecić internetowym sprzedawcom daleko posuniętą ostrożność ?w korzystaniu z udogodnień, jakich dostarcza globalna sieć ?w zakresie dostaw niektórych produktów. Przedstawione argumenty na rzecz wyłączenia ?w takim przypadku prawa konsumenta do odstąpienia od umowy, jakkolwiek racjonalne, w praktyce mogą się okazać niewystarczające do uzasadnienia rozszerzającej wykładni ?art. 10 ust. 3 punktu 2 ustawy.

—Marcin Przybysz?jest aplikantem adwokackim? w Kancelarii TaylorWessing InIwIc

Zdaniem autora:

Przemysław ?Walasek, adwokat, partner w Kancelarii TaylorWessing eInIwIc

Omawiany obok problem został rozwiązany w projekcie nowej ustawy o prawach konsumenta z 20 września 2013 roku (druk nr 2076). Implementuje ona w tym zakresie postanowienia dyrektywy 2011/83/UE z 25 października 2011 r. w sprawie praw konsumentów, włączając do katalogu umów, w stosunku do których konsument nie ma możliwości odstąpienia, umowy o dostarczanie treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym, jeżeli spełnianie świadczenia rozpoczęło się za zgodą konsumenta przed upływem terminu do odstąpienia od umowy i po poinformowaniu go przez przedsiębiorcę o utracie prawa odstąpienia od umowy. ?Nowa ustawa uniemożliwi zatem zwrot oprogramowania lub jakiejkolwiek innej treści cyfrowej zakupionej i pobranej przez internet, zakładając oczywiście, że treść ta została już pobrana, ?a przedsiębiorca należycie poinformował konsumenta o utracie prawa odstąpienia od umowy.