Osoby, które ponownie w 2005 r. zarejestrowały przedwojenną spółkę Giesche na podstawie kupionych akcji kolekcjonerskich, nie mają prawa do żądania zwrotu majątku znacjonalizowanej spółki – uznał Sąd Okręgowy w Katowicach.
SO rozpoznawał zażalenie od postanowienia Sądu Rejonowego. Uchylił on swoje wcześniejsze postanowienie zezwalające na odbycie zgromadzenia akcjonariuszy spółki Giesche. Dało ono początek jej reaktywacji – wybrano zarząd, który wystąpił o odszkodowanie lub zwrot majątku przedwojennej spółki, szacowanego na 341 mln zł.
Jak wskazał w uzasadnieniu sędzia Grzegorz Misina, przekazanie przed laty akcji na makulaturę, skąd trafiły na rynek kolekcjonerski, nie znaczyło zbycia komukolwiek praw udziałowych spółki. A osoby, które weszły w posiadanie akcji, nigdy nie nabyły w dobrej wierze praw udziałowych. Mylą się wnioskodawcy, twierdząc, że nabywając kolekcjonerskie akcje, nabyli inkorporowane w nich prawa udziałowe – podkreślił sędzia. W konsekwencji wnioskodawcom nie przysługiwał status akcjonariuszy i nie mieli prawa żądać zwołania walnego zgromadzenia. Orzeczenie jest prawomocne.
Przed wojną wszystkie akcje spółki Giesche należały do amerykańskiej spółki, w czasie wojny przejęli ją Niemcy, a po wojnie została znacjonalizowana. Za to w latach 60. rząd PRL wypłacił USA 40 mln dol. odszkodowania. Kilka lat temu jej akcje kupiło na rynku kolekcjonerskim pięciu mieszkańców Pomorza. Obecnie są oskarżeni w procesie o wyłudzenie odszkodowania.