W teorii instytucja zgłoszenia wygląda bardzo prosto – inwestor zgłasza do organu (starosty lub wojewody) zamiar wykonania określonych prac budowlanych (ich katalog przewidziany jest w ustawie – Prawo budowlane) i, jeśli w terminie 30 dni organ ten nie wniesie sprzeciwu, można przystąpić do ich realizacji. Wyliczenie tego 30-dniowego terminu nie zawsze jednak okazuje się łatwym zadaniem.

Kiedy się rozpoczyna

Bieg  omawianego terminu rozpoczyna się w dniu następującym po dniu dokonania zgłoszenia.

Przykład

Jeśli zamiar wykonania prac budowlanych zostanie zgłoszony 25 czerwca, to 30-dniowy termin zaczyna biec 26 czerwca i powinien upłynąć 25 lipca.

Nie zawsze jednak tak musi być.

Zawieszenie nie, przerwanie tak

Termin na wniesienie przez organ sprzeciwu jest terminem prawa materialnego i jako taki nie może być przez organ przedłużony. Z tego powodu organ nie ma prawa do podejmowania czynności, które do takiego przedłużenia mogłyby doprowadzić, w szczególności nie może zawiesić biegu 30-dniowego terminu na podstawie przepisów kodeksu postępowania administracyjnego.

Zakaz „przedłużania" postępowania nie obowiązuje jednak w przypadku, gdy organ dopatrzy się braków w złożonym przez inwestora zgłoszeniu.

W takiej sytuacji organ wezwie go do jego uzupełnienia, wskazując zaistniałe uchybienia oraz wyznaczy mu w tym zakresie stosowny termin.

Takie wezwanie powoduje, że 30-dniowy termin zostaje przerwany i liczony jest na nowo, począwszy od dnia następującego po dniu, w którym inwestor uzupełnił swoje zgłoszenie lub  w którym upłynął wyznaczony mu przez organ termin na takie uzupełnienie (przy czym w tym drugim przypadku organ powinien wnieść sprzeciw wobec planowanej inwestycji, jako że nie dostał wszystkich potrzebnych dokumentów).

Prawo budowlane nie przewiduje obowiązku upływu 30-dniowego terminu w celu umożliwienia inwestorowi rozpoczęcia realizacji inwestycji. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby przed jego upływem organ pisemnie powiadomił inwestora o braku zastrzeżeń co do zgłoszonego zamierzenia inwestycyjnego, co umożliwiłoby inwestorowi bezzwłoczne przystąpienie do prac.

Zasadą jest jednak wyrażanie przez organ zgody na inwestycję w sposób bierny (poprzez niewyrażenie sprzeciwu), a inwestor nie ma możliwości przymuszenia organu do czynnego zajęcia stanowiska co do możliwości realizacji zgłoszonych prac.

Jeśli jednak organ chciałby sprzeciwić się planowanej inwestycji, musi zmieścić się w 30-dniowym terminie. Sprzeciw wyrażony po jego upływie byłby nieskuteczny.

Wydać czy doręczyć

Problem pojawia się jednak, co należy rozumieć przez wniesienie sprzeciwu w terminie – czy organ w tym czasie musi jedynie wydać decyzje o sprzeciwie, czy także doręczyć ją inwestorowi?

Przyjęcie, że dla zachowania terminu konieczne byłoby doręczenie sprzeciwu inwestorowi, skróciłoby diametralnie czas na przeanalizowanie przez organ złożonego zgłoszenia i wniesienie ewentualnego sprzeciwu – zważywszy na czas potrzebny na doręczenie przesyłki oraz możliwość zwlekania z jej odbiorem przez adresata do 14 dni, organ musiałby wydać decyzję o sprzeciwie w niecałe dwa tygodnie. Nawet jednak wydanie decyzji w tak krótkim terminie nie gwarantowałoby skuteczności wniesienia sprzeciwu, zważywszy na ryzyko powstania opóźnień (np. z winy pracownika organu czy poczty) w jej nadaniu lub doręczeniu (awizowaniu). Takie rozwiązanie prowadziłoby de facto do pozbawienia organu rzeczywistej możliwości skutecznego wniesienia sprzeciwu.

Rozwiązanie przyznające w pełni organowi 30-dniowy termin na wydanie decyzji wiązałoby się z kolei z niepewnością po stronie inwestora czy może już zacząć realizację inwestycji, czy też, pomimo upływu omawianego terminu, powinien czekać (jak długo?) na ewentualne doręczenie decyzji o sprzeciwie.

Kompromisowym rozwiązaniem mogłoby być przyjęcie, że w omawianym terminie organ powinien wydać decyzję o wniesieniu sprzeciwu oraz nadać ją na poczcie do inwestora. Pozwoliłoby to zachować dla organu czas potrzebny na przeanalizowanie zgłoszenia i podjęcie decyzji co do ewentualnego sprzeciwu, nie przedłużając znacząco czasu oczekiwania na możliwość rozpoczęcia inwestycji (przesyłkę lub co najmniej awizo o niej inwestor powinien otrzymać kilka dni od nadania).

Robert Gorbaszewicz vel Gabrylewicz, radca prawny w kancelarii White & Case

W orzecznictwie sądów administracyjnych reprezentowane są wszystkie trzy z przedstawionych obok koncepcji. Nawet jeśli uznać, że pogląd przewidujący dla skutecznego wniesienia sprzeciwu konieczność wydania decyzji i doręczenia jej inwestorowi ma obecnie mniejsze znaczenie, to wciąż równie silnie prezentowane są stanowiska, że dla zachowania terminu konieczne jest wydanie decyzji i wysłanie jej do inwestora (wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z 12 grudnia 2006 r, II OSK 79/06, z 13 września 2011 r., II OSK 1326/10 i z 28 lutego 2012 r., II OSK 2425/10), lub też że wystarczające jest sporządzenie decyzji w przewidzianym terminie;  natomiast data nadania jej na poczcie może jedynie stanowić jeden z dowodów zachowania tego terminu w razie ewentualnego zarzutu antydatowania wydanej decyzji (wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2 września 2011 r., II OSK 737/11, i z 25 lipca 2012 r., II OSK 808/11). Bazując na tych stanowiskach organy administracji w różnych miastach wciąż wydają rozbieżne decyzje w takich samych stanach faktycznych. Niezbędna jest zatem interwencja – czy to ustawodawcy, w celu sprecyzowania brzemienia przepisów, czy też Naczelnego Sądu Administracyjnego, w celu wydania uchwały w poszerzonym składzie wyjaśniającej ich znaczenie w obecnym kształcie – która ostatecznie rozstrzygnie od wielu lat spór dotyczący sposobu zachowania przez organ 30-dniowego terminu na wniesienie sprzeciwu wobec zgłoszonego mu zamiaru rozpoczęcia prac budowlanych. Wyszłoby to na dobre zarówno inwestorom, którzy uzyskaliby jednoznaczną informację, kiedy mogą rozpocząć realizację zgłoszonej inwestycji, jak i organom administracji i sądom, gdyż ograniczyłoby to  liczbę odwołań i skarg składanych obecnie z uwagi na niejasne przepisy i rozbieżności w orzecznictwie.