Firma leasingowa była właścicielem dwóch koparkoładowarek, które wyleasingowała przedsiębiorstwu budowalnemu. Maszyny pracowały przy budowie jednej z dróg w województwie lubelskim. Po godzinach pracy i w dni wolne pozostawiane były na posesji Piotra M., który zobowiązał się do ich dozorowania. Posesja nie była ogrodzona, miejsca postojowe znajdowały się w bezpośredniej bliskości domu mieszkalnego, widoczne były z okien, teren był oświetlony.
W piątek, 8 kwietnia 2011 r., po pracy pracownicy spółki zostawili na posesji maszyny, zamknęli kabiny, a kluczyki do stacyjek zapłonowych zabrali ze sobą. Cztery godziny później właściciel posesji zauważył dwóch mężczyzn, którzy wsiadali do koparek. Przedstawili się jako pracownicy spółki i oświadczyli, że muszą zabrać maszyny w inne miejsce, co też uczynili. Piotr M. postanowił to wyjaśnić. Skontaktował się z przedstawicielami firmy, potem powiadomił policję i rozpoczął poszukiwania maszyn. Nigdy ich nie odnaleziono. Prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie.
Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, uzasadniając, że właściciel maszyn nie spełnił warunków należytego zabezpieczenia mienia przed kradzieżą, które wynikały z ogólnych warunków ubezpieczenia. Wytknął, że teren nie był ogrodzony (nie można więc mówić o włamaniu, ponieważ dostęp do maszyn nie był ograniczony żadną przeszkodą), ani też należycie oświetlony i kontrolowany. Właściciel posesji nie był także odpowiednio przeszkolony ani uprawniony do dozorowania. Pozostawienie maszyn na jego posesji nie miało charakteru dozorowania, było tylko grzecznościowym pozostawieniem pojazdów (w zamian za to pracownicy spółki mieli wykopać mu rów na posesji).
Zarzut braku ogrodzenia posesji i kwalifikacji dozorcy nie zdjął odpowiedzialności z ubezpieczyciela
Sąd Okręgowy w Lublinie, a teraz Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygn. I ACa 784/12)
nie podzielał argumentów ubezpieczyciela. Uznał, że odszkodowanie się należy, bo nie zaistniał żaden z warunków wyłączających odpowiedzialność ubezpieczyciela, o których mówią o.w.u. Właściciel maszyn wykazał, że zapewnił należyty dozór nad maszynami, zawierając ustną umowę z właścicielem posesji.
Z o.w.u. wynika, że dla objęcia ochroną ubezpieczeniową wskazanych maszyn wystarczyło minimalne zabezpieczenie w postaci dozoru bezpośredniego i oświetlenia terenu przechowywania maszyn w porze nocnej oraz zabezpieczenie kluczyków do stacyjek zapłonowych, zamknięcie drzwi maszyn na zamek fabryczny, zabezpieczenie kluczyków i uruchomienie zainstalowanych w maszynach zabezpieczeń. Warunki te zostały spełnione.
Zarzuty dotyczące braku ogrodzenia posesji, odpowiednich kwalifikacji Piotra M. do sprawowania dozoru, formy wynagrodzenia za sprawowany dozór nie mają żadnego znaczenia dla oceny, czy powodowa spółka wykonała swoje obowiązki, skoro nikt na nią takich obowiązków nie nakładał w umowie. Sąd podniósł, że umowa nie przewidywała obowiązku zawarcia umowy o dozór, a jedynie sprawowanie dozoru bezpośredniego. Wartość skradzionych maszyn biegły ustalił na 321 485 zł i takie odszkodowanie ma wypłacić TUiR Warta.