W Senackiej Komisji Ustawodawczej powstał projekt zmiany prawa zamówień publicznych (p.z.p.). Zakłada on wyłączenie stosowania tej ustawy do zamówień wykonywanych w ramach resortu sprawiedliwości.
– Dziś nawet jeśli jakiś zakład karny ma pralnię, w której pracują sami więźniowie, to i tak musi organizować otwarty przetarg – mówi „Rz" senator PO Piotr Zientarski, który jest sprawozdawcą projektu.
Podobnie jeśli chodzi np. o prace zlecane przez resort sprawiedliwości i dla tego resortu. Więźniowie pracują w przedsiębiorstwach i zakładach, którym kiedyś zlecano np. druk formularzy sądowych. Dziś też trzeba przeprowadzić przetarg – wyjaśnia senator.
Projekt zakłada więc, że ustawy p.z.p. nie będzie trzeba stosować, jeśli przetarg będzie ogłaszało Ministerstwo Sprawiedliwości albo jednostki podległe mu organizacyjnie lub przez niego nadzorowane. Chodziłoby jednak tylko o zamówienia udzielane instytucjom gospodarki budżetowej, których organem założycielskim jest MS, lub przywięziennym zakładom pracy prowadzonym w formie przedsiębiorstw państwowych, jeśli zatrudniają one osoby pozbawione wolności. Wyłączenie reżimu p.z.p. byłoby możliwe tylko w zamówieniach o wartości poniżej progów unijnych (przy usługach i dostawach jest to 130 tys. euro).
Jak podkreśla senator Zientarski, projekt był już konsultowany z prezesem Urzędu Zamówień Publicznych.
– Widzę także poparcie dla niego w Platformie Obywatelskiej. Dzięki wprowadzeniu tych zmian więcej więźniów mogłoby pracować – ocenia senator.
Jak podkreślają autorzy projektu, podobna regulacja obowiązywała już w p.z.p. do 2004 r. Jej brak oraz kryzys gospodarczy obniżyły liczbę pracujących skazanych.
Dodatkowo 3 lutego 2011 r. uchwalono ustawę, zgodnie z którą pensja skazanych nie powinna być niższa od minimalnego wynagrodzenia za pracę. Jest ona wykonaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Zakwestionował on wcześniejsze przepisy, które dopuszczały wypłacanie skazanemu połowy miesięcznego wynagrodzenia. Dziś koszty pracy więźniów są więc o wiele wyższe. Wszystko to spowodowało, że o ile jeszcze w 2007 r. było 2886 etatów dla skazanych, o tyle na koniec 2011 r. już tylko 1806.
– Przywięzienne zakłady pracy mają nie tylko cel ekonomiczny, ale i resocjalizacyjny. Zatrudnianie osób pozbawionych wolności pozytywnie na nich oddziałuje, pomaga funkcjonować w społeczeństwie już po odbyciu kary – podkreśla senator Zientarski.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.borowska@rp.pl