Odprowadzanie do ZUS najniższej z możliwych składki emerytalnej będzie miało w przyszłości negatywne konsekwencje; emerytura z ZUS i OFE będzie bardzo niska. Według ekspertów może wynieść tylko 450 zł miesięcznie (przy dzisiejszej składce emerytalnej w wysokości ok. 800 zł).

W takiej samej sytuacji mogą się znaleźć osoby, które wykonują wolne zawody, są zatrudnione na podstawie umowy o dzieło czy umowy-zlecenia. Na dostatecznie wysokie świadczenia nie mają też co liczyć rolnicy odprowadzający najniższą składkę do KRUS.

W opinii specjalistów z Allianz osoba prowadząca działalność gospodarczą powinna co miesiąc odkładać co najmniej tyle, ile wynosi różnica między płaconą przez nią minimalną składką emerytalną a składką odprowadzaną przez pracownika zatrudnionego na etacie i osiągającego takie same dochody. Najlepiej ustalić dla siebie samego, jaka jest to kwota i przeznaczać ją na długoterminową inwestycję.

– Opłacanie minimalnych składek emerytalnych z punktu widzenia bieżącej działalności gospodarczej jest być może uzasadnione. Ale oznacza to, że emerytura też będzie na poziomie bliskim minimalnego.

Co więcej, osoby te nierzadko są majętne, a więc stopa zastąpienia (relacja emerytury do dochodów z działalności gospodarczej) w ich przypadku będzie bardzo niska – tłumaczy Sławomir Łopalewski, prezes Nordea TUnŻ. – Dlatego ludzie ci muszą dodatkowo oszczędzać na czas emerytury.

Osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą oraz właściciele małych firm mogą gromadzić kapitał, korzystając z ofert różnych instytucji finansowych. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI) polecają m.in. indywidualne konta emerytalne (IKE).

Umożliwiają one systematyczne inwestowanie pieniędzy i skorzystanie ze zwolnienia podatkowego; od zysku nie trzeba będzie odprowadzać 19-proc. podatku Belki pod warunkiem, że środki będą podejmowane dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego.

W ramach IKE prowadzonego przez TFI oszczędności są wpłacane do wybranych funduszy inwestycyjnych. Indywidualne konta znajdują się w ofercie np. BPH TFI, DWS TFI, Pioneer Pekao TFI, PKO TFI, BZ WBK AIB TFI, Union Investment TFI, Legg Mason TFI, Allianz TFI.

Wszystkie te towarzystwa – i nie tylko one – oferują też drobnym przedsiębiorcom plany (programy) systematycznego oszczędzania. W przeciwieństwie do IKE, gdzie wielkość rocznej wpłaty jest limitowana (w 2010 r. limit wynosi 9579 zł), do programu wpłaca się dowolne kwoty.

Często klient może liczyć na zniżki w opłatach manipulacyjnych i małe wymagania co do wysokości pierwszej wpłaty. W umowie oszczędzający zobowiązuje się do systematycznych wpłat, lecz na ogół wystarczy, jeśli zgodna z deklaracją jest roczna suma przekazanych pieniędzy.

Oczywiście w fundusze można też inwestować bez podpisywania długoterminowych umów. Trzeba tylko otworzyć rejestr i za odłożone kwoty można kupować jednostki uczestnictwa wybranych funduszy.

Analitycy Opera TFI wyliczyli, że aby przez 20 lat zgromadzić 1 mln zł, należałoby inwestować 882 zł miesięcznie przy stałej rocznej stopie zwrotu w wysokości 13 proc. Natomiast gdybyśmy dali sobie na zgromadzenie takiego kapitału 30 lat, trzeba by odkładać – przy tej samej stopie zwrotu – 500 zł miesięcznie.

Średnia roczna stopa zwrotu na poziomie 13 proc. jest całkiem realna w przypadku funduszy mających w portfelach akcje. Tyle właśnie w ostatnich 20 latach można było zarabiać na hiszpańskiej giełdzie. Warszawski parkiet jest na dobrej drodze, by powtórzyć ten wynik.

Zresztą w historii giełd światowych były tylko cztery dekady, które zamknęły się na minusie. W dłuższej perspektywie istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że na inwestycjach w fundusze da się zarobić.