Art. 180 § 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=AE89BF528781D2C42167CAF23691862B?id=76037]kodeksu pracy[/link] wskazuje, że co najmniej dwa tygodnie urlopu macierzyńskiego mogą przypadać przed przewidywaną datą porodu. Nie można jednak zmuszać kobiety, aby z tego uprawnienia korzystała.

Tymczasem zdarza się, że szpitale, w których kobiety oczekują na poród, odmawiają wystawienia im zwolnień lekarskich. Tym samym zmuszają je do wystąpienia do swego pracodawcy o udzielenie urlopu macierzyńskiego jeszcze przed porodem.

Kobiety nie muszą się jednak na to zgadzać. Ze stanowiska przedstawionego ostatnio przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że hospitalizowane kobiety w ciąży oczekujące na poród powinny otrzymać zaświadczenie o niezdolności do pracy, a szpital zobowiązany jest je wystawić. Takie samo stanowisko prezentują komentatorzy prawa pracy.

Podobnie zresztą w wypadku pracodawcy – on również nie może wymagać od ciężarnej, aby jeszcze przed porodem poszła na macierzyński.

A zatem [b]kobieta ma możliwość skorzystania z macierzyńskiego przed datą porodu, ale nie ma takiego obowiązku.[/b] Jeśli zdecyduje się na takie rozwiązanie, powinna przedstawić zaświadczenie, z którego będzie wynikać przewidywana data porodu. Musi też sobie zdawać sprawę z konsekwencji – wzięcie urlopu przed urodzeniem dziecka oznacza, że skróci się czas pozostawania na nim później.

Zgodnie z art. 180 § 4 po porodzie przysługuje urlop macierzyński niewykorzystany przed porodem aż do wyczerpania przysługującego okresu. Obecnie maksymalny wymiar w wypadku urodzenia jednego dziecka przy jednym porodzie to 20 tygodni. Jeśli matka zdecyduje się wziąć dwa tygodnie macierzyńskiego przed porodem, to po urodzeniu dziecka zostanie jej tylko 18 tygodni. Jeśli skorzysta z trzech tygodni, to pozostanie jej 17 tygodni

Jeśli zaś kobieta nie korzysta z macierzyńskiego przed urodzeniem dziecka, to w jej wypadku pierwszym dniem tego urlopu jest dzień porodu.