Nikt dorzecznie nie będzie twierdził, że proceder prania pieniędzy jest dobry, a walka z nim jest zła. Równie popularny będzie zapewne pogląd o celowości takiego ukształtowania systemu prawnego, aby kosztem walki z procederem prania pieniędzy nie było istotne pogorszenie sytuacji rynkowej przedsiębiorstwa, czyli, jak chce ustawa, „instytucji obowiązanej”.

Znowelizowana 25 czerwca [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=327942]ustawa o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł oraz o przeciwdziałaniu finansowaniu terroryzmu (DzU nr 166, poz. 1317[/link]; dalej: ustawa) prawie z dwuletnim opóźnieniem wdraża [b]dyrektywę 2005/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 26 października 2005 r. w sprawie przeciwdziałania korzystaniu z systemu finansowego w celu prania pieniędzy oraz finansowania terroryzmu (dyrektywa 2005/60/WE)[/b]. Samo opublikowanie ustawy jest już sukcesem, gdyż z niejasnych powodów została „zaaresztowana” na trzy miesiące (licząc od dnia podpisania przez prezydenta RP) w szufladzie jakiegoś urzędnika.

[srodtytul]Bieżąca analiza transakcji[/srodtytul]

Ten tekst jest analizą art. 8a i 8b ustawy. Jestem prawie pewien, że nierozsądne ich interpretowanie może być bardzo bolesne dla przedsiębiorców będących instytucjami obowiązanymi, czyli np. wszystkich „przyjmujących płatności za towary w gotówce o wartości równej lub przekraczającej równowartość 15 000 euro”.

[wyimek]Nierozsądne interpretowanie przepisów ustawy może być bardzo bolesne dla przedsiębiorców [/wyimek]

Pierwszy z przywołanych przepisów wprowadza wymóg „prowadzenia bieżącej analizy przeprowadzanych transakcji. Wyniki analiz powinny być dokumentowane w formie papierowej lub elektronicznej”.

Istota problemu sprowadza się do zrozumienia, jaki sens nadał prawodawca pojęciu „bieżąca analiza”? Już pojawią się głosy, że o „bieżącej” analizie możemy mówić, gdy jest ona przeprowadzana nieustannie, bez przerwy, ciągle.

Z perspektywy dużej instytucji finansowej nie jest szczególnie dolegliwe zobowiązanie jakiegoś pracownika wyłącznie do „bieżącej analizy” transakcji dokonywanych przez tę instytucję, ale już oczekiwanie od dealera samochodów, że postąpi podobnie, jest absurdalne. Budowanie równoległego świata przez instytucje obowiązane będące małymi lub średnimi przedsiębiorstwami zasadniczo podrażałoby koszty ich funkcjonowania. Brak uzasadnienia prakseologicznego do tego, aby z jednej strony toczyło się życie gospodarcze z udziałem instytucji obowiązanej, a z drugiej właśnie paralelny świat kontrolujący to pierwsze, i to w sposób ciągły i nieprzerwany.

Państwo ma prawo oczekiwać od nas, że wspomożemy służby publiczne w walce z nagannym procederem prania pieniędzy, ale agendy państwa otrzymują na to środki z budżetu, czyli z naszych danin publicznych, natomiast przedsiębiorca będący instytucją obowiązaną musi walkę z praniem pieniędzy prowadzić na swój koszt. Więź zaufania między przedsiębiorcą a państwem, starającym się być państwem prawa, wymaga, by bezzwrotne nakłady prywatne na realizację funkcji publicznych pozostawały w racjonalnej korelacji z efektami tych przedsięwzięć. Na marginesie odnotujmy, że w całym 2008 r. sądy pierwszej instancji wydały 27 wyroków skazujących 53 osoby za popełnienie przestępstwa prania pieniędzy z art. 299 kk.

Mając powyższe na względzie, można przyjąć, że błędem byłoby odrywanie sensu nazwy złożonej „bieżąca analiza transakcji” od wielkości jednostki obowiązanej. W wypadku małych i średnich przedsiębiorców „bieżąca analiza” oznacza tyle, co „analiza dokonywana nieprzerwanie w podobnych odstępach czasu”. Zakres znaczeniowy działań bieżących obejmuje także czynności cyklicznie podejmowane w sposób stały. Instytucja obowiązana (będąca małym lub średnim przedsiębiorcą) dokonująca przeglądu transakcji raz na tydzień lub raz na miesiąc i dokumentująca to zdarzenie w formie papierowego lub elektronicznego raportu, należycie wypełnia obowiązek z art. 8a ust. 1 ustawy.

[srodtytul]Krzyżowanie się obowiązków[/srodtytul]

Niezależnie od powinności dokonywania „bieżącej analizy transakcji” na instytucję obowiązaną nałożono także obowiązek stosowania środków bezpieczeństwa finansowego (art. 8b ustawy). Relacja między art. 8a ust. 1 i art. 8b ust. 3 pkt 4 może frustrować purystów. Czym różni się prezentowana już „analiza bieżąca transakcji” od „bieżącego monitorowania stosunków gospodarczych z klientem”, co obejmuje też badanie przeprowadzanych transakcji w celu zapewnienia, że przeprowadzane transakcje są zgodne z wiedzą instytucji obowiązanej o kliencie i profilu jego działalności oraz z ryzykiem, a także, w miarę możliwości, badanie źródła pochodzenia wartości majątkowych (art. 8b ust. 3 pkt 4).

Otóż zakresy tych obowiązków krzyżują się. „Bieżące monitorowanie stosunków gospodarczych” ogranicza się do relacji z innymi przedsiębiorcami. Z kolei „bieżąca analiza transakcji” odnosi się do wszystkich klientów, a nie tylko tych będących przedsiębiorcami. Proponuję, aby racjonalnie interpretować obowiązek z art. 8b ust. 3 pkt 4 ustawy, a w szczególności nie podejmować w jego ramach działań dublujących się z przedsiębranymi na podstawie art. 8a ust. 1. Z perspektywy małych i średnich przedsiębiorców będących instytucjami obowiązanymi optymalne wydaje się łączne wykonywanie obowiązku z art. 8a ust. 1 i art. 8b ust. 3 pkt 4, czyli dokonywanie jednocześnie „bieżącej analizy transakcji” i „bieżącego monitorowania stosunków gospodarczych”, wszakże transakcje są substratem stosunków gospodarczych i nie istnieją w oderwaniu od takich stosunków.

[srodtytul]Czyżby inwigilacja kontrahentów[/srodtytul]

Intensywność „bieżącego monitorowania stosunków gospodarczych” nie może legitymizować inwigilacji kontrahentów. Postulat badania u kontrahenta „źródła pochodzenia jego wartości majątkowych” może wywoływać rumieniec podniecenia u ludzi zafascynowanych stanem posiadania innych, ale walka z praniem pieniędzy nie przełamuje ochrony danych osobowych kontrahenta i jego prawa do prywatności, a jedynie ogranicza je w absolutnie niezbędnym zakresie – niezbędnym do osiągnięcia celów walki z praniem pieniędzy. Sposób wykonywania tego obowiązku nie powinien też zagrozić stabilnemu rozwojowi stosunków gospodarczych. W wielu środowiskach biznesowych nachalne wypytywanie kontrahentów o źródło pochodzenia majątku może prowadzić wprost do zakończenia relacji. Podstawowym zadaniem przedsiębiorcy jest przetrwanie na rynku, a nie walka z praniem pieniędzy.

Głównym zadaniem jednostki analizy finansowej (FIU), czyli w Polsce GIIF, jest walka z praniem pieniędzy, przedsiębiorcy będący instytucjami obowiązanymi mają jedynie wspierać FIU w jego zadaniach i taki jest cel dyrektywy 2005/60/WE. Jeżeli w imię walki z praniem pieniędzy, nadmiarowo wykonując obowiązki ustawowe, przedsiębiorca popsuje relacje handlowe z kontrahentem, to zmniejsza szanse wykrycia w przyszłości procederu prania pieniędzy, a nade wszystko pogarsza swoją sytuację rynkową.

Interpretacja obowiązków z art. 8b ustawy nie powinna iść w stronę czynienia z nich elementów ornamentacyjnych systemu prawnego, z których nic praktycznego nie wynika, oprócz masy „zutylizowanych” pieniędzy. Postulowane racjonalizowanie tych obowiązków powinno przyczynić się do realnego wsparcia GIIF, ale bez zakłócania podstawowych procesów gospodarczych i naruszania reguł ochrony danych osobowych. Jest to szczególnie istotne, gdy przyglądamy się art. 8b ust. 3 pkt 2 ustawy.

[srodtytul]Granice racjonalności[/srodtytul]

Do kategorii środków bezpieczeństwa finansowego zalicza się też „podejmowanie czynności, z zachowaniem należytej staranności, w celu identyfikacji beneficjenta rzeczywistego” (art. 8b ust. 3 pkt 2 ustawy).

Beneficjentem rzeczywistym jest osoba fizyczna, która „sprawuje kontrolę nad klientem albo ma wpływ na osobę fizyczną” przeprowadzającą transakcję. Zatem jeżeli klientem instytucji obowiązanej jest spółka z o.o. w Poznaniu, której dominującym udziałowcem jest spółka akcyjna z Warszawy, której dominującym akcjonariuszem jest spółka kapitałowa prawa niemieckiego z siedzibą w Monachium, będąca z kolei własnością funduszy private equity czterech dżentelmenów z Kataru, to za beneficjentów rzeczywistych uznać trzeba by Katarczyków.

Czy naprawdę ktoś dorzecznie zakłada, że podejmowanie kroków w celu ustalenia danych tożsamościowych wspomnianych Katarczyków mieści się w granicach racjonalności? Już próba ich identyfikacji zasadniczo wykracza poza zakres należytej staranności. Przedsiębiorca niewyposażony w kompetencje i narzędzia właściwe FIU powinien ograniczyć się do danych publicznie dostępnych lub możliwych do pozyskania od klientów, bez narażania ich na nadmierną mitręgę.