W rozwiniętych krajach palenie papierosów uchodzi za szkodliwy przeżytek. Liczba palaczy maleje. Są jednak wyroby tytoniowe, które właśnie w czasach mody na zdrowy styl życia zyskały licznych zwolenników.
Prawdziwy renesans przeżywa w Polsce cygaro znane już z rysunków Majów. Nieźle mają się także fajki i tytoń fajkowy. W przeciwieństwie do papierosów ani tytoniu do fajki, ani cygar nie da się z powodzeniem sprzedawać w hipermarketach czy sklepach typu mydło i powidło. W każdym dużym mieście istnieje więc po kilka, a nawet kilkanaście trafik; to tradycyjna nazwa sklepów handlujących tytoniem. Branża jest wymarzona dla małego biznesu. Przynajmniej w teorii.
– Początkowo handel tytoniem i cygarami rozwijał się bardzo dynamicznie. Dziś jest znacznie trudniej. Sporo sklepów nie utrzymało się na rynku. Ten rok będzie ciężki, bo z powodu podwyżek akcyzy nasze produkty muszą podrożeć. A klientów i do tej pory nie było zbyt wielu – wyjaśnia Ryszard Szułczyński, współwłaściciel renomowanego sklepu Trafika w Poznaniu.
Lepiej perspektywy branży ocenia Andrzej Bocian, od 20 lat właściciel Świata Fajek w Szczecinie; jest to jedna z paru niewielkich polskich firm prywatnych zajmujących się importem i handlem hurtowym cygarami oraz tytoniem fajkowym.
– Przed wejściem do Unii Europejskiej miałem 50 – 60 odbiorców. Teraz jest ich ok. 150. Większość to specjalistyczne sklepy handlujące głównie lub wyłącznie tytoniem. Powstały one w ostatnich latach. Sporo z tych, które działały wcześniej, rzeczywiście upadło. Być może nie potrafiły dostosować się do trudniejszych warunków i większej konkurencji na rynku – mówi Andrzej Bocian.
[srodtytul]W cieniu papierosów[/srodtytul]
Handel tytoniem i cygarami jeszcze długo będzie w Polsce działalnością niszową. Około 90 proc. rynku tytoniu w Polsce (w ujęciu wartościowym) stanowią gotowe papierosy. Według badań SMG/KRC jedynie 3,8 proc. Polaków używa innych wyrobów tytoniowych, w tym większość, bo 58,8 proc., pali papierosy skręcane samodzielnie. Po cygara sięga 12,2 proc. palących, po cygaretki 14,2 proc., po fajkę 10,4 proc.
Odsetki te są niskie nie tylko w porównaniu z Europą Zachodnią, ale także np. Czechami. Dlatego m.in. znawcy rynku tytoniowego twierdzą, że cygara, cygaretki, a także fajki mają w Polsce przyszłość.
Na razie w Polsce sprzedaje się łącznie 7 – 9 mln cygar rocznie. Z 1500 ton tytoniu kupowanego w ciągu roku w naszym kraju połowa to tytoń papierosowy, a połowa fajkowy. Ponad 30 proc. handlu wyrobami tytoniowymi innymi niż gotowe papierosy przypada na specjalistyczne trafiki. Jest ich obecnie w kraju ok. 200. Ale wyroby takie można także kupić m.in w sklepach z alkoholami i w eleganckich restauracjach, a z drugiej strony np. na stacjach benzynowych.
[srodtytul]W dobrych lokalizacjach[/srodtytul]
Cygara i tytoń fajkowy to produkty wyrafinowane, stosunkowo drogie, podobnie jak szlachetne herbaty czy wina. Trzeba nimi handlować w dobrych punktach miasta, w zadbanych, stylowych wnętrzach, gdzie za ladą stoją znawcy przedmiotu.
Ideałem jest sklep, w którym sprzedaje się jedynie tytonie fajkowe, cygara, tytoń wysokiej jakości do samodzielnego skręcania papierosów oraz dobre jakościowo papierosy ekskluzywnych marek zagranicznych czy np. aromatyzowane. Ponadto w ofercie powinny być akcesoria potrzebne palaczom: obcinarki do obcięcia kapturka cygar wytwarzanych ręcznie, cedrowe skrzyneczki do przechowywania cygar pozwalające utrzymać odpowiednią wilgotność, specjalne zapalniczki, popielniczki, maszynki do skręcania lub nabijania papierosów, wyciory do fajek, a przede wszystkim same fajki. Uzupełnieniem oferty mogą być np. stylowe pamiątki, karty do gry, grafika.
W polskich realiach takie wzorowe trafiki nie byłyby jednak rentowne. Niemal wszystkie sprzedają więc tanie papierosy popularnych gatunków. Dla wielu z nich, zwłaszcza działających w mniejszych miastach, jest to główne źródło dochodów. Niektóre trafiki łączą też handel wyrobami tytoniowymi ze sprzedażą prasy.
Piotr Gigoń, właściciel działającej od 20 lat hurtowni tytoniowej Pol-Tiko i trafiki Tabak przy Bramie Floriańskiej w Krakowie, ocenia, że trafik z prawdziwego zdarzenia, z renomą i większą grupą stałych klientów, jest w kraju najwyżej 30 – 40. Pozostałe handlują również gazetami czy alkoholem albo są uzupełnieniem np. kolektury totolotka czy nawet punktu dorabiania kluczy.
– Nic w tym dziwnego. Z samego tytoniu i cygar chyba nikt się dziś nie utrzyma – przyznaje Piotr Gigoń.
Trafiki najlepiej sprawdzają się w wielkich miastach. Ale na zachodzie kraju, na Śląsku, Pomorzu czy w Wielkopolsce, również w większych miastach powiatowych, jest miejsce nawet na dwa – trzy takie sklepy. Gorzej wygląda to na wschodzie, gdzie w pobliżu granicy znaczna część papierosów i tytoniu pochodzi z przemytu.
– Ale i tam coś się zaczyna zmieniać. Przejechałem niedawno całą ścianę wschodnią od Suwalszczyzny po Bieszczady i wszędzie pytano mnie o tytoń fajkowy i cygara z górnej półki – twierdzi Andrzej Bocian.
[srodtytul]Zwijane ręcznie cygara[/srodtytul]
Cygara zniknęły z polskich sklepów w czasach socjalizmu, bo zostały uznane za symbol utuczonego krzywdą ludu kapitalisty. Powróciły wraz z transformacją gospodarczą, a w ostatnich pięciu latach mocno zyskały na popularności.
Dla dzisiejszych Polaków jest to produkt wciąż nowy. Palą je zwykle ludzie młodzi lub w średnim wieku, którzy odnieśli sukces zawodowy lub chcą za takich uchodzić. Oprócz prestiżu lub snobizmu liczy się też ciekawość i urok nowości. Stąd rosnące zainteresowanie ze strony młodzieży i kobiet.
Najbardziej cenione cygara kosztują od ok. 25 zł do nawet kilkuset złotych za sztukę. Wytwarza się je ręcznie. Najsłynniejsze hawańskie pochodzą z Kuby. Niewiele ustępują im jakością i ceną cygara z Hondurasu, Meksyku, Dominikany, Brazylii, Indonezji.
Klasyczne cygaro to ciasno skręcony zwitek liści tytoniu, zwykle różnych gatunków, owinięty dwoma mocnymi liśćmi, zawijaczem i starannie dobraną, z wyraźnymi żyłkami, dekoracyjną pokrywą. Cena cygara zależy od gatunku, ale także od długości i kalibru. Typowy rozmiar to 7 cali długości i kaliber 45, czyli 45 razy 1/64 cala. Najdłuższe cygaro świata to podobno meksykańska Santa Clara. Ma aż 48 cm długości.
Jak ocenia Piotr Gigoń, cygara zwijane ręcznie stanowią tylko 2 – 3 proc. całości sprzedaży. Polacy kupują głównie znacznie tańsze, już od 3 – 4 zł za sztukę, cygara produkowane maszynowo, z owiniętego liściem tytoniu krojonego.
[srodtytul]Popularne cygaretki[/srodtytul]
Według Ewy Cynkier z łódzkiej firmy Trafika, prowadzącej w kilku regionach kraju dziesięć saloników z tytoniem i prasą, w mniejszych miastach, np. w Puławach, poza papierosami i tytoniem papierosowym względnie dobrze sprzedają się tylko cygaretki. Są one prostsze w użyciu i stosunkowo niedrogie. Przypominają małe cygara (5 – 8 mm grubości), ale wytwarzane są z ciemnego tytoniu papierosowego.
W krajach zachodniej Europy cygaretki kosztują mniej więcej tyle samo co dobre papierosy. U nas uchodzą wciąż za produkt luksusowy. Za 20 sztuk płaci się średnio ok. 20 zł.
Resort finansów też uznaje je za luksus, co przekłada się na stawkę akcyzy. W tym roku podniesiono ją ze 149 do 235 zł za 1000 sztuk, czyli przy opakowaniu zawierającym 20 sztuk – z 3 do 4,7 zł. Podwyżka ta będzie musiała się odbić na cenie detalicznej. Taka sama jest akcyza na cygara, co jednak przy ich dziesięciokrotnie wyższej cenie nie ma tak istotnego znaczenia.
[srodtytul]Fajkę pali niewielu[/srodtytul]
W przeciwieństwie do cygar fajka i tytoń fajkowy przetrwały socjalizm; lepsze gatunki kupowano wtedy w Peweksach. Wciąż jeszcze wielu fajczarzy starszej daty, a tacy wciąż przeważają, poszukuje pamiętanej z dawnych lat amfory lub tytoniu do niej podobnego.
W rzeczywistości ten dawny symbol luksusu to tytoń podrzędnego raczej gatunku, chemicznie nawilżany i aromatyzowany, zostawiający w fajce czarną smołę. Lepsze i droższe, powszechnie dziś dostępne tytonie o naturalnych właściwościach przebijają się na rynek z trudnością i nadal traktowane są nieufnie.
Palenie cygar, w przeciwieństwie do papierosów, wymaga czasu i spokoju. A fajka to już cały ceremoniał, hobby i rodzaj sztuki dla cierpliwych. Fajkę pali u nas wciąż niewiele osób. Zwykle są to ludzie o wyższej pozycji społecznej i ponadprzeciętnych dochodach. Grupa ta, choć stabilna, ostatnio się nie powiększała między innymi z powodu wysokich, w porównaniu z zachodnią Europą, cen tytoniu. Za opakowanie 40-gramowe płaci się 25 – 40 zł.
Ostatnie zmiany akcyzy dla miłośników fajki są korzystne. Stawki obniżono z 57 proc. do 95 zł za 1 kilogram i 31,41 proc. od ceny maksymalnej wydrukowanej na opakowaniu. Dzięki temu nawet najwyższej jakości tytonie stanieją z ok. 70 – 80 zł do 40 – 45 zł.
[srodtytul]Skręty dla oszczędnych[/srodtytul]
Fajczarze są dla sklepów tytoniowych solidnymi i ważnymi klientami. Mało kto jednak liczył, że obroty tytoniem fajkowym mogą się szybko zwiększyć. A tak stało się w ostatnich latach, gdy w trafikach pojawiły się tytonie do fajek po 3 – 5 zł za 40-gramowe opakowanie, czyli niemal dziesięciokrotnie tańsze od dotychczas sprzedawanych. W rzeczywistości, jak przyznają sami sprzedawcy, są to kiepskie tytonie papierosowe sprzedawane jako tytoń do fajki z uwagi na niższe opodatkowanie i akcyzę. Używa się ich do skręcania papierosów. W tym roku prawdopodobnie duży popyt się skończy, bo tytonie fajkowe i papierosowe zostały opodatkowane jednakowymi stawkami jako tytoń do palenia.
Tytonie papierosowe zawsze stanowiły dla trafik istotne źródło dochodu. Klienci – głównie młodzi, pragnący podkreślić indywidualność i wyrafinowane gusty – poszukiwali lepszych gatunków, w cenie 15 – 20 zł. Jak podejrzewają właściciele trafik, często te szlachetne tytonie są z czymś mieszane.
Przed trzema – czterema laty w trafikach pojawili się nowi klienci, których na gotowe papierosy, wciąż drożejące, po prostu nie stać. Zaczęli kupować znacznie tańsze tytonie papierosowe w cenach 6 – 8 zł za 50 gramów. Dużym powodzeniem cieszą się też opakowania większe, 125-gramowe, półkilogramowe, a nawet kilogramowe, oraz tytonie rzekomo fajkowe (już od 3 zł za 40 gramów). Oprócz bibułek trafiki zaczęły sprzedawać gotowe gilzy, które wystarczy nabić tytoniem za pomocą specjalnej maszynki. W rezultacie oszczędny palacz może sobie zrobić 20 sztuk, czyli paczkę papierosów, za 3 – 4 zł.
Rosnąca sprzedaż taniego tytoniu papierosowego sprawiła, że część trafik, dawniej przyciągających koneserów, nastawia się dziś na uboższych klientów. Dla wielu sklepów, które powstały ostatnio, drogi tytoń fajkowy i cygara to tylko margines sprzedaży.
W tym roku popyt na tytoń papierosowy z pewnością spadnie, bo z powodu podwyższenia stawek akcyzy cena 40-gramowego opakowania wzrośnie z 8 – 10 zł do 13 – 18 zł. Podskoczy również cena tytoniu w ekonomicznych opakowaniach 0,5 kg z 60 – 70 zł do nawet 90 – 115 zł. Oczywiście własnoręczne skręcanie papierosów nadal będzie się opłacać, ale przy niewiele zmieniających się cenach papierosów część klientów z pewnością z tego zrezygnuje. Natomiast trafiki przestaną dobrze zarabiać na tytoniu papierosowym.
[srodtytul]Znikająca marża[/srodtytul]
Wpływy z opodatkowania wyrobów tytoniowych, tradycyjnie zaliczanych do towarów monopolowych, stanowią istotną pozycję w dochodach państwa. Rynek ten jest więc szczególnie nadzorowany, a o tym, co się na nim dzieje, w dużym stopniu przesądzają stawki i sposób naliczania akcyzy. Od tego zależy zarówno popyt na poszczególne produkty, jak i marże hurtowników oraz detalistów.
Zależność ta jest szczególnie widoczna od wprowadzenia po wejściu do UE zasady, że akcyzę od tytoniu fajkowego i papierosowego opłaca się w znacznej części od ceny maksymalnej, która musi być wydrukowana na opakowaniu. O wysokości tej ceny decyduje producent lub importer wprowadzający tytoń na rynek. Powinna być ustalona tak, by zapewniać wystarczający popyt, a jednocześnie zysk i szansę na rozwój wszystkim uczestnikom rynku. Ale osiągnięcie tego celu jest coraz trudniejsze.
Zasada obliczania akcyzy od ceny wydrukowanej na paczce, a zarazem systematyczny wzrost stawek, prowadzi w praktyce do stałego zmniejszania się różnicy między ceną produktu trafiającego na rynek krajowy, np. z importu, a ceną detaliczną. Maleją więc marże hurtowni i sklepów tytoniowych. Jak oblicza Michał Zarudzki, prezes warszawskiej firmy Promotorzy importującej wyroby tytoniowe, w przypadku 40-gramowego opakowania tytoniu o cenie nadrukowanej 10 zł akcyza i VAT wynoszą łącznie 8,74 zł.
– To znaczy, że pozostałe 1,26 zł powinno pokryć koszty zakupu tytoniu u producenta, transport, wydrukowanie i naklejenie akcyzy, marże importera, hurtownika i detalisty. W rzeczywistości łączne marże wyniosłyby ok. 10 proc. – wyjaśnia Michał Zarudzki. – Dopiero przy cenie 16 – 18 zł handel tytoniem w małych opakowaniach staje się opłacalny.
Jeszcze niedawno na tytoniach fajkowych i papierosowych trafiki uzyskiwały 10 – 12 proc. marży. W ostatnich miesiącach było to już tylko 7 – 8 proc. Jedynie na cygarach i cygaretkach, gdzie akcyza nadal obliczana jest jako stała kwota od każdego kilograma, wciąż można zarobić 20 – 30 proc.
– Sprzedaż cygar i tytoniu jest niewielka, bo ich ceny są takie jak w krajach Europy Zachodniej, a nawet wyższe, podczas gdy papierosy są u nas dwa razy tańsze. Jeśli te relacje cenowe się nie zmienią, Polacy nieprędko odkryją, że palenie może być prawdziwą przyjemnością i mniej szkodzić niż papierosy. A trafiki będą wiązać koniec z końcem i czekać na lepsze czasy – podkreśla Piotr Gigoń.
[ramka][b]Sklep z górnej półki[/b]
[b]Alicja Płachta, właścicielka trafiki w Nysie[/b]
Kiedy byłam nauczycielką, uważałam, że handel to ostatnia rzecz, jaką mogłabym się zajmować. Ale los mnie do tego zmusił. Osiem lat temu straciłam pracę w szkole.
I chociaż sama nigdy nie paliłam, założyłam trochę przez przypadek – przez jakiś czas pracowałam w hurtowni papierosów – sklep tytoniowy.
Największy dochód przynoszą mi papierosy. Mam największy wybór w mieście – 280 gatunków, czyli chyba wszystkie, jakie można kupić w kraju. Sprzedaję też cygaretki i cygara znanych marek (20 rodzajów). Kupuje je najczęściej młodzież, ta zamożniejsza. Raczej po to, żeby się pokazać, niż z prawdziwego zamiłowania.
Sprowadzam siedem – osiem gatunków tytoniu fajkowego. To trochę mało, ale w Nysie najwyżej kilkadziesiąt osób pali fajkę i grupa ta raczej nie rośnie. Jeszcze w zeszłym roku rewelacyjnie sprzedawał się tańszy tytoń papierosowy. Ale teraz zaczyna się to kończyć. Klientów zniechęcają ostatnie podwyżki cen. Teraz muszą zapłacić blisko 7 zł za opakowanie zamiast 4 – 5 zł jak kiedyś. To dla nich duża różnica.
Sklep, który dzierżawię, mieści się w zabytkowym centrum miasta, na rynku. Niedawno zrobiłam remont. Nie mam stylowych mebli czy boazerii. Urządzony jest zwyczajnie. Ale staram się zachować charakter trafiki, sklepu z górnej półki.
Nie sprzedaję produktów chemicznych czy spożywczych. Mam tylko kawę i wszystko, co potrzebne do palenia: zapalniczki, popielniczki, maszynki do robienia papierosów.
Do niedawna handel szedł bardzo dobrze, choć mam w mieście dwóch konkurentów. Moje obroty i dochody z roku na rok rosły. Od stycznia utargi są niestety coraz niższe. Wciąż jednak zarabiam więcej niż kiedyś w szkole.
Pracuję sama, tylko córki mi pomagają. Uczę je handlu, obsługiwania klientów i kasy fiskalnej. Niezależnie od tego, co będą w życiu robić, zawsze może się im to przydać.[/ramka]
[ramka][b]Nie wygram z przemytem[/b]
[b]Waldemar Kaczmarski, właściciel trafiki Tabak w Radomiu[/b]
Nigdy wcześniej nie byłem w tak ciężkiej sytuacji jak przez ostatnie półtora roku.
A najbliższe miesiące zapowiadają się jeszcze gorzej.
Mam w sklepie wszystko, czego potrzebuje palacz: pełen asortyment papierosów, prawie 300 gatunków tytoniu, ponad 200 rodzajów cygar, fajki, bibułki, gilzy, maszynki do robienia papierosów. A zarabiam tylko na pokrycie kosztów. Dochody przynosi mi kolektura totolotka, którą uruchomiłem w sklepie parę lat temu. Z czysto finansowego punktu widzenia właściwie powinienem zamknąć trafikę.
Ale włożyłem w ten biznes dużo pracy i pieniędzy.
Kiedyś pracowałem w przemyśle tytoniowym. Oglądałem trafiki za granicą i osiem lat temu postanowiłem założyć taki sklep. Przez parę miesięcy dokładałem do niego z innej działalności. Stopniowo handel się rozkręcił. Miałem klientów nawet z Kielc i Lublina.
Ale podwyżki akcyzy powodują, że ceny stale rosną, a moje marże spadają. Kiedyś mogłem liczyć nawet na 12 proc. Ostatnio, żeby zatrzymać klientów, ustalam je na poziomie 5 – 6 proc. Zdarzało się, że sprzedawałem niektóre tytonie poniżej kosztów. Obroty są jednak za małe, żeby przez dłuższy czas firma mogła to wytrzymać.
Nie wiem, czy nie będę musiał ustalić maksymalnych cen, takich jak na opakowaniu. Ale zastanawiam się, jak wielu klientów mi ubędzie, jeśli za 0,5 kg tytoniu trzeba będzie zapłacić np. 120 zł. Na pewno sporo biedniejszych i oszczędniejszych przerzuci się na papierosy przemycane ze Wschodu, które można kupić już za 3 – 4 zł.
Wysokie ceny powodują też, że nie rozwija się handel tytoniem fajkowym. Kiedyś palacze pracujący w Anglii robili u mnie zapasy np. virginii. Teraz tytoniu na Wyspy już się nie wozi, bo tam kosztuje tyle samo. A cygara, choć Radom to spore miasto i nie mam konkurencji, sprzedaję tylko okazjonalnie.
Wciąż liczę, że handel papierosami i tytoniem zostanie u nas tak uregulowany jak za granicą. Tam nie można sprzedawać wyrobów tytoniowych w każdym sklepie. Trzeba mieć koncesję. To jedyna szansa, żeby trafiki były dochodowe.[/ramka]
[ramka][b]Kosztowne humidory[/b]
- Za najodpowiedniejsze miejsce na trafikę uważa się historyczne śródmieścia miast. Ostatnio jednak najlepiej prosperują (i ich liczba wzrasta) sklepy tytoniowe w centrach handlowych.
- Trafikę można urządzić jak zwykły sklep, za 10 – 20 tys. zł, korzystając np. z oferowanych przez przemysł tytoniowy specjalnych szaf na papierosy. Można też to zrobić stylowo, ale wtedy będzie mniej więcej dwa razy drożej.
- Najlepsze trafiki mają oprócz zwykłych magazynów humidory, czyli specjalne pomieszczenia do przechowywania cygar w odpowiedniej wilgotności, wykładane dobrze znoszącym zawilgocenie cedrem kanadyjskim. Taki humidor kosztuje 30 – 40 tys. zł.
- Największy wydatek to zapasy wyrobów tytoniowych. Renomowane sklepy mają 200 – 300 gatunków tytoniu i co najmniej tyle samo gatunków cygar, do tego cygaretki i pełen asortyment papierosów. W sumie wartość zapasów dochodzi do 50 tys. zł. Droższe i rzadsze cygara oraz tytonie sprzedają się bardzo wolno. Nawet niewielki zapas wystarcza czasem na parę lat.
- Cena detaliczna cygar produkowanych maszynowo wynosi 3 – 12 zł za sztukę, zwijanych ręcznie średnio 15 – 35 zł, cygaretek minimum 10 zł za 10 sztuk. Wyroby te są obecnie objęte akcyzą w wysokości 235 zł za 1000 sztuk (bez konieczności drukowania ceny maksymalnej na opakowaniu). Marża uzyskiwana przez trafiki wynosi 20 – 30 proc.
- Na tytoniach papierosowych (cena detaliczna 8 – 12 zł za 40 gramów; wkrótce znacznie wzrośnie) i fajkowych (20 – 40 zł) sklepy zarabiają 7 – 10 proc. (obowiązuje akcyza wyliczana w znacznej części od ceny nadrukowanej na opakowaniu). Przy sprzedaży papierosów gotowych marża wynosi 5 – 6 proc.
- Trafika zatrudniająca np. dwie osoby, aby pokryć koszty i zapewnić właścicielowi dochody o połowę wyższe od średniego wynagrodzenia w kraju, powinna mieć miesięczne obroty w wysokości ok. 100 tys. zł.
- Jeden gram tytoniu to co najmniej jeden papieros. Z półkilogramowego opakowania za 110 zł (taka wkrótce będzie cena tytoniu papierosowego) można skręcić 500 papierosów. Po doliczeniu kosztu gilz (łącznie 6 zł) jedna paczka takich papierosów (20 sztuk) będzie kosztować palacza 4,64 zł.[/ramka]
[ramka][b]Ile na start[/b]
Koszt uruchomienia trafiki:
- wynajem lokalu (1 miesiąc) – 3000 zł
- urządzenie i wyposażenie trafiki – 20 000 zł
- zapasy wyrobów tytoniowych – 30 000 zł
- wynagrodzenie sprzedawcy (1 osoba, 1 miesiąc) – 2000 zł
- razem: 55 000 zł[/ramka]