Polityka mieszkaniowa państwa stanowi kluczowy problem społeczny i jest jednocześnie jednym z największych wyzwań dla rządzących. Mimo to kwestia ta nie znajduje się na liście priorytetów poza sferą politycznych deklaracji, które pojawiają się często, ale w praktyce nie przynoszą żadnych realnych rozwiązań. Co więcej, zamiast poprawiać sytuację, niektóre programy mieszkaniowe ją pogarszają. Zamiast ułatwiać dostęp do mieszkań, czynią je droższymi, a największymi beneficjentami pozostają deweloperzy. Po serii nieudanych prób kredytowania mieszkalnictwa przez państwo polityka ta została ostatecznie skompromitowania i miejmy nadzieję, że nie powróci. Problem w tym, że nie widać żadnej realnej alternatywy dla nietrafionych programów, a politycy wykazują się zaskakująco małą kreatywnością.
Czytaj więcej:
Niezniszczalne resortowe państwo
W „Rzeczpospolitej” odbyło się kolejne posiedzenie Rady Legislacyjnej, podczas którego przedstawiciele pięciu wiodących organizacji przedsiębiorców i pracodawców oraz eksperci dyskutowali na temat tego, co należy zrobić, aby mieszkań było więcej i by były dostępne dla obywateli. Wnioski są zatrważające. Jedną z głównych barier dla rozwoju sektora mieszkaniowego jest zablokowanie gruntów na budownictwo w zasobach państwowych. Niezagospodarowane działki w dużych miastach, nieużytki na ich obrzeżach pozostają wizytówką bezradności i porażki kolejnych rządów. Powodem najczęściej nie są kwestie własnościowe, ale często brak woli zarządzających nieruchomościami, resortowe podejście, spowodowane brakiem spójności w polityce mieszkaniowej państwa, które nie wyznaczyło jasnego kierunku działania podległym mu jednostkom. Grunty zarastają trawą, a procesy decyzyjne są oderwane od potrzeb i realiów. Zmiana podejścia jest w tym przypadku kluczową potrzebą.
Kilkaset złotych nie zastąpi mieszkania
Polska zmaga się dziś z największym kryzysem demograficznym od czasów II wojny światowej – społeczeństwo gwałtownie się kurczy mimo wielomiliardowego finansowania programów prorodzinnych. To tworzy problemy na rynku pracy czy w systemie emerytalnym. Rządzącym umyka jednak fakt, że podnoszenie świadczeń społecznych o kolejne kilkaset złotych nie rozwiązuje problemu. Młodzi ludzie nie decydują się na założenie rodziny i posiadanie dzieci, bo nie mają gdzie mieszkać. Trudno planować wielodzietną rodzinę w 20-metrowej kawalerce. Bez systemowych działań w zakresie mieszkalnictwa żaden program prorodzinny nie przyniesie oczekiwanych efektów. A mieszkania nadal będą dobrem luksusowym dostępnym dla zamożnych, sprytnych i tych, którzy żerują na nieudolności państwa.
Czytaj więcej: