Jak podaje Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych (SIPRI), w 2023 roku wydatki na zbrojenia sięgnęły 2,443 bln dolarów. Oznacza to wzrost o 6,8 proc. w porównaniu z wydatkami z roku 2022. Był to dziewiąty z kolei rok nieprzerwanego rosnącego popytu, i to we wszystkich pięciu regionach świata. A prognozy mówią o kontynuacji tego trendu i wzroście najszybszym od roku 2009. W rankingu krajów, które na przemysł obronny wydają najwięcej, przodują Stany Zjednoczone, przed Chinami i Rosją.

– Nieprzerwany wzrost wydatków na zbrojenia jest odpowiedzią na gwałtowne pogorszenie globalnej sytuacji bezpieczeństwa. Niestety dzisiaj jest tak, że mamy tendencję do stawiania na pierwszym miejscu siły militarnej. Pojawiło się więc ryzyko, że dojdzie do zjawiska akcja–reakcja, które nakręci spiralę w i tak już napiętej sytuacji geopolitycznej – uważa Nan Tian, analityk rynków zbrojeniowych w SIPRI.

Zbrojenia rosną i będą rosnąć

Według wszystkich prognoz popyt na rynku będzie nadal rósł, generując jednocześnie przyspieszenie w rozwoju najnowocześniejszych technologii. Dla firm zaangażowanych w tym wyścigu to doskonała wiadomość, widać to zresztą po notowaniach giełdowych Rolls-Royce’a, Airbusa, Lockheeda Martina, Rheinmetallu, Saaba i Leonarda.

Duże szanse mają producenci nowoczesnych systemów antydronowych, które znacznie zwiększą bezpieczeństwo żołnierzy. Trwają prace nad elektryfikacją pojazdów wojskowych. Według prognoz Defence Markets Outlook w roku 2030 wartość tego rynku sięgnie 20,4 mld, a roczna stopa wzrostu (CAGR) w latach 2023–2030 wyniesie 25,6 proc. Żołnierzy na polach walki wesprze także sztuczna inteligencja, która będzie również wykorzystana przy zwiększaniu efektywności produkcji oraz w samolotach bezzałogowych.

Na polach walki mają pojawić się roboty, które mogą w niektórych sytuacjach zastąpić służby medyczne i dostawcze. Jest to wielka szansa już teraz dla firm wyspecjalizowanych w produkcji takiego sprzętu.

Czy Polska korzysta z tej koniunktury? To, jak na razie, nie jest oczywiste. – Niestety w polskich warunkach spotykamy się z nieadekwatnością oferty i możliwości produkcyjnych do potrzeb. Tam, gdzie mamy atrakcyjne produkty, często nie jesteśmy w stanie ich wytworzyć w ilościach zgodnych z oczekiwaniami. Jest jeszcze takie podejście, że zbrojeniówką zajmują się wyłącznie wielkie przedsiębiorstwa z tej branży. Natomiast mamy całe otoczenie, 200–300 firm działających na obrzeżach przemysłu obronnego, które są dostawcami komponentów i usług przemysłowych. Można więc wykorzystać ich zdolności dla szybkiego zwiększenia skali produkcji finalnej – mówi Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiego Holdingu Rozwoju, były prezes m.in. Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Foto: Rzeczpospolita

Czyli mamy zweryfikowanych producentów prywatnych produkujących dla szeregu koncernów zagranicznych, a ponadto plany inwestycyjne powielające możliwości kooperacyjne już istniejącego potencjału.

– Obawiam się jednak takiej sytuacji, że brak możliwości sprawnego wykonania określonych zamówień spowoduje, że zakupy zrealizowane będą poza Polską. A kiedy rozbudujemy zdolności i je uruchomimy, tak potężnych zakupów już nie będzie. To dzisiaj mamy zapotrzebowanie i nie ma czasu na budowanie nowych hal, a zamówienia można wykonać wspólnie z innymi polskimi, firmami zarówno prywatnymi, jak i państwowymi – uważa Wojciech Dąbrowski.

W tym celu powołany został Polski Holding Rozwoju (PHR), który między innymi konsoliduje firmy, pozwala im wykorzystać szansę, jaką daje dzisiejszy popyt, a producentom sprzętu wojskowego ułatwi wykorzystanie istniejących zdolności kooperacyjnych. – Jest to niezmiernie istotne dla utrzymania i rozwoju w Polsce kompetencji produkcyjnych i serwisowych oraz zagwarantowania miejsc pracy – podkreśla prezes PHR.

Do NATO z certyfikatem

Są już jednak w Polsce firmy w pełni korzystające z trwającej koniunktury. I wcale niekoniecznie muszą być duże. – Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to dla nas ogromna szansa – Piotr Kowalik, dyrektor generalny Unifeq Europe. Jego rodzinna firma istnieje od 13 lat, zatrudnia 60 osób, w tym większość to kontrolerzy jakości. Produkuje dla niej przynajmniej 3–4 tys. osób, które szyją dla armii w krajach skandynawskich, wygrywa przetargi Bundeswehry, wyposaża całkowicie armię szwajcarską, dostarcza plecaki dla żołnierzy francuskich. – To są ogromne zamówienia. Właśnie podpisaliśmy umowę ze Szwedami. A skala jest wielka. Jeśli armia liczy 20 tys. ludzi, to potrzeba dla niej 200 tys. kamizelek. Produkujemy też dla nich specjalne torby, wtedy dostawy wynoszą po kilkaset tysięcy. Takie umowy są możliwe, bo mamy wszystkie certyfikaty NATO i jesteśmy oficjalnymi dostawcami sojuszu – mówi Piotr Kowalik.

Zamówienia dla NATO i koniunktura w zbrojeniówce przekładają się na wyniki finansowe. Pierwszych sześć miesięcy 2024 r. przyniosło firmie sprzedaż wartą tyle, ile wyniosła cała ubiegłoroczna.

Kto to szyje? – Marzeniem byłoby, żeby wszystko wyprodukować u nas. Ale odbudowanie zrujnowanej odzieżówki zajęłoby dziesiątki lat, a dzisiaj tego czasu nie mamy. Popyt na rynku jest ogromny, a wszystkie dostawy muszą być na czas i odpowiedniej jakości. Nasi podwykonawcy są więc przede wszystkim z Bułgarii, Portugalii, Albanii, Maroka, Algierii czy Etiopii. Są wszędzie tam, skąd nie mamy problemu z transportem, chociaż ostatnio sporo zamówień ulokowaliśmy w Wietnamie – mówi Piotr Kowalik. – Ale kupiliśmy także były zakład Warmia w Kętrzynie, a w pobliżu znaleźliśmy jeszcze szwalnię, spółdzielnię inwalidów, która również miała problemy. Zespół, jaki mamy w tej chwili, oraz łańcuch dostawców pozwolą nam skorzystać z koniunktury na rynku obronności – dodaje.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”
José Luis De Miguel Cortés, wiceprezes Airbus Defence and Space

Kryzys w Ukrainie zwrócił uwagę nie tylko w Europie, ale i na świecie, zwłaszcza w Azji i regionie Pacyfiku, jak ważny jest przemysł zbrojeniowy dla utrzymania suwerenności i możliwości obrony. Tym bardziej że w Europie przez lata były zupełnie inne priorytety inwestycyjne, bo sytuacja geopolityczna była zupełnie inna niż obecnie.

Dzisiaj notujemy ogromny popyt np. na systemy tankowania samolotów w powietrzu oraz w telekomunikacji, tak aby wszystkie jednostki funkcjonowały jako jedność. Nacisk jest również na zwiększanie zasięgów oraz możliwości np. lądowania w każdych warunkach terenowych. Inwestycje w przemyśle obronnym i kosmicznym zawsze były impulsem do rozwoju technologii, która potem jest wykorzystywana w cywilnej produkcji.